Nie minęło dużo czasu, a ja odpłynęłam
............
Słyszałam krzyki, wrzaski bólu rozszarpywały mnie od środka...wszędzie płynęła krew, a powietrze było przesiąknięta jej zapachem.
Strzała przeleciała tuż przed moją twarzą.
Moje serce na chwilę stanęło.
Strzała przeleciała tuż przed moją twarzą.
Moje serce na chwilę stanęło.
............
Otworzyłam oczy, zorientowałam się że słońce już wzeszło.
Podrapałam się po głowie i usiadłam na łóżku.
Wstałam i bez zastanowienia podeszłam do szafy.
Hmm...
Stwierdziłam że ubiorę jedną z moich ulubionych bluz, czarne, podarte rurki, skórzaną bransoletkę i kolczyki róże
Otworzyłam oczy, zorientowałam się że słońce już wzeszło.
Podrapałam się po głowie i usiadłam na łóżku.
Wstałam i bez zastanowienia podeszłam do szafy.
Hmm...
Stwierdziłam że ubiorę jedną z moich ulubionych bluz, czarne, podarte rurki, skórzaną bransoletkę i kolczyki róże
Zabrałam strój i weszłam do łazienki.
Zrzuciłam z siebie wczorajsze ciuchy i weszłam do kabiny.
Szybko się obmyłam po czym ubrałam i uczesałam.
Nienawidzę rutyny!
No ale już...
Mój telefon wydał dźwięk mówiący o nowym SMS'sie.
Odblokowałam wyświetlacz i przeczytałam treść wiadomości jak się okazało od Oli'ego
-Dzisiaj o 14:00 na molu, ty, ja i Eva-to o niej co mówiłem. Wstępnie zgodziła się pomóc.-Oli, 00:17
Zerknęłam na godzinę, 13:42.
Z lekkim opóźnieniem, ale zdążę.
Zeszłam zatem na dół i zawiązałam ukochane buty.
Krzyknęłam w przelocie że wychodzę i ruszyłam na molo...Eva...skoro zgodziła się pomóc to zapewne ma jakąś moc.
Przyśpieszyłam kroku. Nie lubiłam się spóźniać, ale czasami tak wychodziło.
Z oddali wyłaniał się stary pomost, a na nim dwa zarysy sylwetek.
Weszłam na molo i nie zwalniając podeszłam do tej dwójki.
Przywitałam się z Oliver'em tradycyjnym "cześć", a on przedstawił mi dziewczynę stojącą obok niego.
-No więc...Alice, to Eva-jej uratowałem życie i jak mówiłem ma u mnie dług, Eva, to Alice-moja przyjaciółka z gimnazjum-Brunet uśmiechnął się na wspomnienie o tamtych czasach, tamtych spokojnych czasach, tamtych czasach które już nigdy nie wrócą.
Zlustrowałam dziewczynę. Była to wysoka, długo włosa blondynka, w jej oczach wręcz płonęły iskierki.
Miała na sobie czarno-białą koszulę która ładnie komponowała się z jej jasną karnacją.
Na dłoniach dziewczyny spostrzegłam lekkie poparzenia, delikatnie przypaloną skórę.
-Co ci się stało w ręce?-Zapytałam...wiem, mało elegancko, ale coś kazało mi zapytać.
Dziewczyna zaśmiała się.
-Chodź Al, pokarzemy ci coś.-Oliver machnął ręką i ruszyliśmy w stronę zarośli.
Zatrzymaliśmy się kilka kroków w gąb lasu.
Oliver wyciągnął latarkę i włączył ją oświetlając lekko, i tak jasną, bo dzienną okolicę.
-Co ty odpierdalasz?-Zapytałam lekko zirytowana.
Oliver odpowiedział mi cichym parsknięciem śmiechu.
Natomiast Eva spojrzała na latarkę, a dłoń zacisnęła w pięść, latarka eksplodowała.
-C...co to było?-Zapytałam stojąc jak wryta.
-Od dawnego "wypadku" panuję nad elektrycznością.-Wytłumaczyła w skrócie Eva.
Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Wiedziałem że ci się to spodoba!-Stwierdził zwycięsko Oliver.
Zaśmiałam się i zerknęłam z uśmiechem na czarnookiego.
-No więc, pomogę.-Zaczęła blondynka.-Tylko wyjaw mi szczegóły.-Dodała.
-Okay! Zatem...-Zaczęłam ochoczo.
-Ale może...no nie wiem...przejdziemy z powrotem na molo?-Zaproponowała
-No dobra...-Westchnęłam.
Kiedy byliśmy już na molu, zaczęłam mówić.
-Łowcy atakując nas w losowych momentach wyzwali nas na wojnę. Kiedy widziałam mojego ukochanego, całego we krwi i ranach które zadał mu jeden z łowców...coś ew mnie pękło.
Wiedziałam że to będzie koniec ich "stowarzyszenia". Podlizałam się wrogowi i dowiedziałam gdzie jest ich baza. Mają barierę ochronną...coś anty magicznym...nie rozumiem na jakiej zasadzie to działa, ale żadne z nas nie może podejść za blisko ich chatki, bo to może skończyć się źle.
W każdym razie...plan ataku jest taki, że...no...Oli! Mieliśmy to wczoraj omówić!-Strzeliłam facepalma.
-Wiem, ale jak przyszedłem i spojrzałem w twoje okno to spałaś...-Wytłumaczył
-Wiesz gdzie jest wilczy krąg?-Zapytałam-Czekaj! Patrzysz na mnie jak śpię?-Wystrzeliłam kiedy dotarły do mnie słowa chłopaka
-Nom...ale są ważniejsze sprawy! I tak, wiem gdzie jest krąg...wiem już wszystko...-Odpowiedział chłopak.
-No więc, w pełnie staw się przy kręgu, ruszysz przodem, jeżeli będzie ci potrzebna pomoc weźmiesz kilka elitarnych. Zdejmiesz barierę jak najciszej możesz, a my zaatakujemy...ty Eva...-Spojrzałam na dziewczynę.-Możesz im rozjebać elektrykę?-Zapytałam.
-Bez problemu.-Odpowiedziała-Ale, będę musiała wejść do ich domu...-Dodała po chwili.
-Hmm...-Zastanowiłam się.-Wiem!-Wykrzyknęłam.-Udasz zagubioną, zapukasz do ich drzwi. Kidy ktoś otworzy powiesz że zgubiłaś się w lesie i jest ci strasznie zimno, poprosisz o herbatę czy coś i wejdziesz. Na pewno cię wpuszczą...tylko...kurwa! bariera!-Urwałam.
-Ona na mnie nie zadziała...ja nie jestem magiczna, moja moc to efekt uboczny pewnego chorego naukowca...długo by opowiadać.-Powiedziała czym uratowała mój plan.
-Czyli okay! Robimy jak mówiłam!-Krzyknęłam uradowana.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Słońce szybko zachodziło...przede mną jedna doba.
Byłam w szczerym szoku kiedy wracałam do domu...do tej pory nie umiałam zrozumieć jak to się stało że został tylko jeden dzień.
Bałam się. Nie wiedziałam co robić..
Doszłam do domu. Szybo otworzyłam drzwi i przemknęłam do swojego pokoju.
Otworzyłam szerzej oczy...zobaczyłam Shane'a który siedział na parapecie.
-Co robisz?-Zapytałam podchodząc do chłopaka.
-Chciałem się z tobą spotkać.-Powiedział zeskakując z parapetu i stając na przeciwko mnie.-Gdzie byłaś?-Zapytał
-Oli musiał plan, a ja poznać jego przyjaciółkę, ona nam pomorze. Jest...hmm...człowiekiem, ale po eksperymentach. Umie władać elektryką. Wejdzie do ich domu i wysadzi korki.-Streściłam.
-Okay...-Brunet skinął głową.-Kocham cię.-Spojrzał na mnie.
Lekko się uśmiechnęłam.
-Wiem...-Rzuciłam
-Tak...ja tylko...dawno ci tego nie mówiłem...-Zaśmiałam się cicho.
Usiadłam na łóżku.
-Śpisz ze mną?-Zapytałam. Shane pokiwał głową.-To zaraz wrócę, muszę się umyć.-Stwierdziłam wchodząc do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i wycierając się miękkim ręcznikiem wyszłam. Podeszłam do szafy i złapałam czarną, luźną koszulkę oraz szare, damskie bokserki, po czym wróciłam do toalety i ubrałam piżamę.
W przelocie spojrzałam w lustro...coś się we mnie zmieniło...moje oczy...coś było z nimi nie tak...
Zgasiłam światło i znów podeszłam do lustra...błyszczały...błyszczały jak oczy Shane'a kiedy wyczuwał krew...co się ze mną dzieje?
Byłam zaniepokojona...potrzebowałam rady kogoś doświadczonego.
-Shane...-Zawołam na tyle głośno by usłyszał i na tyle cicho aby ciotka, wujek czy Danny tu nie przyszli.
-Co się stało?-Zapytał troskliwie stając obok mnie.
-Co jest z moimi oczami?-Zapytałam zaniepokojona
-Czyli okay! Robimy jak mówiłam!-Krzyknęłam uradowana.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Słońce szybko zachodziło...przede mną jedna doba.
Byłam w szczerym szoku kiedy wracałam do domu...do tej pory nie umiałam zrozumieć jak to się stało że został tylko jeden dzień.
Bałam się. Nie wiedziałam co robić..
Doszłam do domu. Szybo otworzyłam drzwi i przemknęłam do swojego pokoju.
Otworzyłam szerzej oczy...zobaczyłam Shane'a który siedział na parapecie.
-Co robisz?-Zapytałam podchodząc do chłopaka.
-Chciałem się z tobą spotkać.-Powiedział zeskakując z parapetu i stając na przeciwko mnie.-Gdzie byłaś?-Zapytał
-Oli musiał plan, a ja poznać jego przyjaciółkę, ona nam pomorze. Jest...hmm...człowiekiem, ale po eksperymentach. Umie władać elektryką. Wejdzie do ich domu i wysadzi korki.-Streściłam.
-Okay...-Brunet skinął głową.-Kocham cię.-Spojrzał na mnie.
Lekko się uśmiechnęłam.
-Wiem...-Rzuciłam
-Tak...ja tylko...dawno ci tego nie mówiłem...-Zaśmiałam się cicho.
Usiadłam na łóżku.
-Śpisz ze mną?-Zapytałam. Shane pokiwał głową.-To zaraz wrócę, muszę się umyć.-Stwierdziłam wchodząc do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i wycierając się miękkim ręcznikiem wyszłam. Podeszłam do szafy i złapałam czarną, luźną koszulkę oraz szare, damskie bokserki, po czym wróciłam do toalety i ubrałam piżamę.
W przelocie spojrzałam w lustro...coś się we mnie zmieniło...moje oczy...coś było z nimi nie tak...
Zgasiłam światło i znów podeszłam do lustra...błyszczały...błyszczały jak oczy Shane'a kiedy wyczuwał krew...co się ze mną dzieje?
Byłam zaniepokojona...potrzebowałam rady kogoś doświadczonego.
-Shane...-Zawołam na tyle głośno by usłyszał i na tyle cicho aby ciotka, wujek czy Danny tu nie przyszli.
-Co się stało?-Zapytał troskliwie stając obok mnie.
-Co jest z moimi oczami?-Zapytałam zaniepokojona
*
Absolutnie nie mam pomysłu na opis...hmmm MERRY CHRISTMAS! Oooo! I nawet jest specjal! Ale...nie tu jeżeli interesuje kogoś moja jednorazowa, świąteczna historia to zapraszam na mojego Wattpad'a link przekieruje was od razu do historyjki więc pozostaje wam tylko czytać ^^
No, a poza tym to dziękuję wam wielce za 5000 wyświetleń! Wow! To coś wspaniałego, dziękuję jeszcze raz :*