Z trudem usnęłam.
Tej nocy nic mi się już nie śniło. Nie wiem na jakiej zasadzie działają te prorocze sny...to takie skomplikowane! Założę się że nikt, nigdy mi tego nie wytłumaczy.
No cóż...
RANO
Poczułam na swojej twarzy delikatne promienie wschodzącego słońca.
Zmarszczyłam nos...to było coś w stylu "Nie, nie słońce idź sobie!"
Jednak zmusiłam się i otworzyłam swoje turkusowe ślepia...co ja wcześniej mówiłam? "Delikatne promienie słońca"? Nie! Teraz to były oślepiające zasrańce!
Przetarłam oczy i wstałam wyplątując się z objęć Shane'a.
Potem podeszłam do szafy.
Hmm...trzeba wybrać coś co spodoba się Shane'owi...w końcu dzisiaj jego dzień....
Dla tego chłopaka mogłabym wywalić szafę do góry nogami żeby zaleźć coś odpowiedniego!
Założyłabym wszystko...no dobra...prawie wszystko...nie założę sukienki ani spódniczki, ale strój kurczaka...to już tak...nie no chwila o czym ja do cholery myślę!?
W każdym razie co by tu wybrać.
Po kilku...no dobra...kilkudziesięciu minutach poszłam do łazienki.
Zamknęłam drzwi i wzięłam orzeźwiający prysznic...jako że mój żel się skończył to skorzystałam z mydła w kostce które pachnie...malinami? Chyba tak...
Czysta wyszłam z kabiny na mięciutki dywanik, wytarłam się równie miękkim ręcznikiem
Czysta wyszłam z kabiny na mięciutki dywanik, wytarłam się równie miękkim ręcznikiem
i słucha ubrałam wcześniej przygotowany strój...
...i zajęłam się makijażem oraz włosami.
Rozczesałam kudły i rozpuściłam je luźno. Potem grzywka...znaczy się...czerwona grzywa...
ją też rozczesałam i ułożyłam je tak jak zawsze.
ją też rozczesałam i ułożyłam je tak jak zawsze.
Usta pomalowałam na czerwono (wszystko czerwone) i zrobiłam sobie standardowe smoky eyes.
Gotowa wyszłam z łazienki i otworzyłam szufladę w której schowany był prezent dla Shane'a.
Mam nadzieję że mu się spodoba...
Torebeczkę z prezentem schowałam do torby...tej szkolnej...z racji że innej nie mam...ojoj...pokażę dziś wszystkim jak dobry mam humor pokazując im fack'a na torbie! To był świetny zakup!
Stwierdziłam że sprawdzę czy ciocia wróciła.
Zajrzałam więc do sypialni opiekunki.
Jest, ale śpi. Muszę ją o coś zapytać więc...już sobie nie pośpi...
-Ciociu...-Szturchnęłam kobietę.
-Mmmm....co cię dzieje?-Spojrzała na mnie zmęczona ciocia.
-Idę na urodziny kolegi-Powiedziałam
-Ahh...dobrze, a o której wrócisz?-Zapytała opiekunka
-Przenocuję u niego bo urodziny obchodzi o 24.-Przyznałam
-I już idziesz?-Znów zapytała
-Tak bo...mamy zarezerwowane bilety do kina.-Wymyśliłam...bo nie mamy...
-Ohh...no dobrze to idź. Tylko nie wypij za dużo.-Rzuciła jeszcze kobieta i na powrót położyła się obok wujka.
-Dobrze, pa-Powiedziałam i wyszłam z ich sypiali. Kierunek mój pokój! Wypadałoby obudzić Shane'a...przecież nie pozwolę przespać mu jego własnych urodzin!
Weszłam więc do swojego pokoju i podeszłam do łóżka.
-Shane...piesku, wstawaj.
-Jaki piesku...-Zaśmiał się chłopak
-No a co? Nie powiesz mi że nie jesteś do połowy psem.-Wtrąciłam
-Ja jestem do połowy wilkiem.-Wytłumaczył chłopak
-A wilk to nie pies?-Zapytałam sarkastycznie
-No niby tak...-Zamyślił się niebieskooki.
-W każdym razie wstawaj.-Zachęciłam go.
-Okej już.-Powiedział chłopak i...wstał.
Zeszliśmy na dół, założyliśmy glany i wyszliśmy z domu...
Kiedy doszliśmy do motocykla chłopaka, niebieskooki zatrzymał się i spojrzał na mnie
-Wiesz co...?-Zaczął niepewnie brunet
-Hm?
-Bo...muszę się obmyć...więc...wypadałoby gdybym pojechał do Lokil'a...a wiesz...ty nie chcesz go znać...-Kontynuował Shane nie zmieniając tonu.
-Spoko, rozumiem. To jedź do niego. Ja w między czasie pójdę do sklepu. Skończył mi się szampon i żel pod prysznic.-Przyznałam
-Okej. To za ile i gdzie się spotykamy?-Zapytał chłopak
-Za około godzinę przy szkole?-Zaproponowałam.
-Spoko. To do zobaczenia za godzinę kochanie.-Rzucił Shane i pojechał do Lokil'a.
Nie ma sensu błąkać się w tę i z powrotem.
Zamówię taxe...
Wyjęłam telefon i...nie zamówię taxy...nie znam numeru firmy taksówkarskiej na tym zadupiu...
hmm...wiem! Internet w telefonie się przydaje!
Wyszukałam szybko stronkę firmy wybrałam numer i zadzwoniłam po taksówkę.
POD SKLEPEM
-Jesteśmy!-Zawoł taksówkarz. Był to starszy facet o piwnych oczach i brązowo siwych włosach.
-Ile to będzie?-Zapytałam
-6$ (22,93zł)-Odpowiedział mężczyzna.
Wyjęłam z portfela odpowiednią sumę i zapłaciłam facetowi po czym wysiadałam z pojazdu i weszłam do sklepu.
Była to pasmanteria...coś jak Rossmann, ale to nie był sklep tej marki...choć podobny...
Po chwili poszukiwań doszłam do działu z żelami do mycia...hmm...po zastanowieniu postawiłam na arbuzowy zapach.
Teraz szampon...stwierdziłam że najlepszym wyborem będzie wiśniowy zapach
Przechodząc przez "włosowy" dział natknęłam się na półkę z farbami do włosów...w sumie...
moja farba robi się różowa...to źle...
Przez rozjaśnianie włosów jestem bondynką...pod toną czerwonej farby...
dobra kupię też farbę...ale lepiej jak zrobię to przez net i kupię tą samą co zawsze.
Trzyma się około sześć miechów więc jest okej. Poza tym kolor jest intensywny...pasi mi...
dobra...jutro usiądę do kompa i zamówię farbę. Teraz, do kasy!
Jak stwierdziłam tak zrobiłam i podeszłam do kasy.
-Dzień dobry.-Powiedziała kasjerka...miała krótkie, czarne włosy i sztuczny wręcz "przyszyty" uśmiech.
-Dzień dobry.-Odpowiedziałam jak najgroźniej umiałam.
Kobiecie z twarzy znikł uśmiech i szybko skasowała moje zakupy
-Należy się 5,83$ (22zł)-Powiedziała szybko, a ja zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu.
Przyglądałam się drodze kiedy tu jechałam i wiem że szkoła jest kilka kroków stąd.
Więc...proste poszłam tam!
POD SZKOŁĄ
Zerknęłam na zegarek...Shane powinien być za kilka minut...usiadłam na ławeczce przed budynkim i wyjęłam z torby słuchawki.
Podłączyłam je do telefonu i włożyłam do uszu...puściłam pierwszą lepszą piosenkę
-hmhmhm....-Nuciłam rytm pod nosem i delikatnie kiwałam głową...
-Czyżby...Heart of fire?-Usłyszałam czyiś przytłumiony głos...
Momentalnie wyjęłam słuchawki i spojrzałam w stronę właściciela słów.
-Jeremy?-Zdziwiłam się
-Tak, czekasz na kogoś?-Zapytał chłopak
-Mhm...mamy iść...gdzieś...nie wiem gdzie...gdzieś.-Przyznałam
-Wiesz...ja kogoś szukam...-Powiedział chłopak
-Kogo?-Zapytałam ciekawa.
-Kolegi, ale wiesz...jak już spotkałem ciebie...to poczekam z tobą, okej?-Zakończył pytaniem student.
-No spoko...-Zgodziłam się.
-A co tam u ciebie słychać?-Zapytał zielonooki
-Spoko. Zdjęli mi usztywniacz...-Przyznałam
-To super!-Uśmiechnął się miło brunet
-Wiem, wreszcie mogę być sobą w 100%!-Odwzajemniłam uśmiech chłopaka
Siedzieliśmy chwilę w ciszy...zaczęło robić się niezręcznie...
-Alice, posłuchaj...może stwierdzisz że jestem głupi i powiesz że nie mam o czym marzyć...ale ja...
muszę ci o czymś powiedzieć...chcę być szczery wobec ciebie...więc...
-O co ci chodzi?-Przerwałam chłopakowi.
Ten wziął głęboki oddech i zaczął...
Mam nadzieję że mu się spodoba...
Torebeczkę z prezentem schowałam do torby...tej szkolnej...z racji że innej nie mam...ojoj...pokażę dziś wszystkim jak dobry mam humor pokazując im fack'a na torbie! To był świetny zakup!
Stwierdziłam że sprawdzę czy ciocia wróciła.
Zajrzałam więc do sypialni opiekunki.
Jest, ale śpi. Muszę ją o coś zapytać więc...już sobie nie pośpi...
-Ciociu...-Szturchnęłam kobietę.
-Mmmm....co cię dzieje?-Spojrzała na mnie zmęczona ciocia.
-Idę na urodziny kolegi-Powiedziałam
-Ahh...dobrze, a o której wrócisz?-Zapytała opiekunka
-Przenocuję u niego bo urodziny obchodzi o 24.-Przyznałam
-I już idziesz?-Znów zapytała
-Tak bo...mamy zarezerwowane bilety do kina.-Wymyśliłam...bo nie mamy...
-Ohh...no dobrze to idź. Tylko nie wypij za dużo.-Rzuciła jeszcze kobieta i na powrót położyła się obok wujka.
-Dobrze, pa-Powiedziałam i wyszłam z ich sypiali. Kierunek mój pokój! Wypadałoby obudzić Shane'a...przecież nie pozwolę przespać mu jego własnych urodzin!
Weszłam więc do swojego pokoju i podeszłam do łóżka.
-Shane...piesku, wstawaj.
-Jaki piesku...-Zaśmiał się chłopak
-No a co? Nie powiesz mi że nie jesteś do połowy psem.-Wtrąciłam
-Ja jestem do połowy wilkiem.-Wytłumaczył chłopak
-A wilk to nie pies?-Zapytałam sarkastycznie
-No niby tak...-Zamyślił się niebieskooki.
-W każdym razie wstawaj.-Zachęciłam go.
-Okej już.-Powiedział chłopak i...wstał.
Zeszliśmy na dół, założyliśmy glany i wyszliśmy z domu...
Kiedy doszliśmy do motocykla chłopaka, niebieskooki zatrzymał się i spojrzał na mnie
-Wiesz co...?-Zaczął niepewnie brunet
-Hm?
-Bo...muszę się obmyć...więc...wypadałoby gdybym pojechał do Lokil'a...a wiesz...ty nie chcesz go znać...-Kontynuował Shane nie zmieniając tonu.
-Spoko, rozumiem. To jedź do niego. Ja w między czasie pójdę do sklepu. Skończył mi się szampon i żel pod prysznic.-Przyznałam
-Okej. To za ile i gdzie się spotykamy?-Zapytał chłopak
-Za około godzinę przy szkole?-Zaproponowałam.
-Spoko. To do zobaczenia za godzinę kochanie.-Rzucił Shane i pojechał do Lokil'a.
Nie ma sensu błąkać się w tę i z powrotem.
Zamówię taxe...
Wyjęłam telefon i...nie zamówię taxy...nie znam numeru firmy taksówkarskiej na tym zadupiu...
hmm...wiem! Internet w telefonie się przydaje!
Wyszukałam szybko stronkę firmy wybrałam numer i zadzwoniłam po taksówkę.
POD SKLEPEM
-Jesteśmy!-Zawoł taksówkarz. Był to starszy facet o piwnych oczach i brązowo siwych włosach.
-Ile to będzie?-Zapytałam
-6$ (22,93zł)-Odpowiedział mężczyzna.
Wyjęłam z portfela odpowiednią sumę i zapłaciłam facetowi po czym wysiadałam z pojazdu i weszłam do sklepu.
Była to pasmanteria...coś jak Rossmann, ale to nie był sklep tej marki...choć podobny...
Po chwili poszukiwań doszłam do działu z żelami do mycia...hmm...po zastanowieniu postawiłam na arbuzowy zapach.
Teraz szampon...stwierdziłam że najlepszym wyborem będzie wiśniowy zapach
Przechodząc przez "włosowy" dział natknęłam się na półkę z farbami do włosów...w sumie...
moja farba robi się różowa...to źle...
Przez rozjaśnianie włosów jestem bondynką...pod toną czerwonej farby...
dobra kupię też farbę...ale lepiej jak zrobię to przez net i kupię tą samą co zawsze.
Trzyma się około sześć miechów więc jest okej. Poza tym kolor jest intensywny...pasi mi...
dobra...jutro usiądę do kompa i zamówię farbę. Teraz, do kasy!
Jak stwierdziłam tak zrobiłam i podeszłam do kasy.
-Dzień dobry.-Powiedziała kasjerka...miała krótkie, czarne włosy i sztuczny wręcz "przyszyty" uśmiech.
-Dzień dobry.-Odpowiedziałam jak najgroźniej umiałam.
Kobiecie z twarzy znikł uśmiech i szybko skasowała moje zakupy
-Należy się 5,83$ (22zł)-Powiedziała szybko, a ja zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu.
Przyglądałam się drodze kiedy tu jechałam i wiem że szkoła jest kilka kroków stąd.
Więc...proste poszłam tam!
POD SZKOŁĄ
Zerknęłam na zegarek...Shane powinien być za kilka minut...usiadłam na ławeczce przed budynkim i wyjęłam z torby słuchawki.
Podłączyłam je do telefonu i włożyłam do uszu...puściłam pierwszą lepszą piosenkę
-hmhmhm....-Nuciłam rytm pod nosem i delikatnie kiwałam głową...
-Czyżby...Heart of fire?-Usłyszałam czyiś przytłumiony głos...
Momentalnie wyjęłam słuchawki i spojrzałam w stronę właściciela słów.
-Jeremy?-Zdziwiłam się
-Tak, czekasz na kogoś?-Zapytał chłopak
-Mhm...mamy iść...gdzieś...nie wiem gdzie...gdzieś.-Przyznałam
-Wiesz...ja kogoś szukam...-Powiedział chłopak
-Kogo?-Zapytałam ciekawa.
-Kolegi, ale wiesz...jak już spotkałem ciebie...to poczekam z tobą, okej?-Zakończył pytaniem student.
-No spoko...-Zgodziłam się.
-A co tam u ciebie słychać?-Zapytał zielonooki
-Spoko. Zdjęli mi usztywniacz...-Przyznałam
-To super!-Uśmiechnął się miło brunet
-Wiem, wreszcie mogę być sobą w 100%!-Odwzajemniłam uśmiech chłopaka
Siedzieliśmy chwilę w ciszy...zaczęło robić się niezręcznie...
-Alice, posłuchaj...może stwierdzisz że jestem głupi i powiesz że nie mam o czym marzyć...ale ja...
muszę ci o czymś powiedzieć...chcę być szczery wobec ciebie...więc...
-O co ci chodzi?-Przerwałam chłopakowi.
Ten wziął głęboki oddech i zaczął...
*
Okej...więc...przepraszam.
Przepraszam że rozdział tak późno, ale hej! Lepiej późno niż wcale, nie?...(i teraz pora na tłumaczenia!)
Nie dodałam wcześniej bo byłam poza domem...co wiąże się z brakiem internetu (teoretycznie mam net w telefonie...ale wykorzystałam już 100%).
Chciałam dodać przed wyjściem, ale było za późno bo byłam umówiona i nie chciałam się spóźnić.
Jeszcze raz przepraszam...
Blog Eski
Przepraszam że rozdział tak późno, ale hej! Lepiej późno niż wcale, nie?...(i teraz pora na tłumaczenia!)
Nie dodałam wcześniej bo byłam poza domem...co wiąże się z brakiem internetu (teoretycznie mam net w telefonie...ale wykorzystałam już 100%).
Chciałam dodać przed wyjściem, ale było za późno bo byłam umówiona i nie chciałam się spóźnić.
Jeszcze raz przepraszam...
Blog Eski
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie musisz przepraszać! ;*
OdpowiedzUsuńMasz rację lepiej później niż wcale haha XD
A co do rozdziału:
Czy on chce jej wyznać miłość???
Niech spier**la!
Ona ma Shane'a ! <3
Rozdział jak zawsze cudowny <3
Czekam na następny <3
Ps.Chciałabym podziękować za pozdrowienia i również pozdrowić ;* <3
Więc na wstępie dziękuję za zrozumienie :)
UsuńPoza tym widzę że Shane się dobrze przyjął hehe ;>
Ja również dziękuję za pozdrowienia i sama też serdecznie pozdrawiam :*
Jak zwykle kapitalny rozdzialik zostawiający tak cudowny niedosyt, że będę sprawdzał Twojego bloga 345678 razy dziennie czy może zrobiłaś mi 2 urodziny i coś wrzuciłaś ;p
OdpowiedzUsuńPozdro
~Zer0
Oczywiście dziękuję za miły komentarz :)
UsuńDruga część urodzin jest w fazie...pisania :p
W każdym razie ja również pozdrawiam :)