muszę ci o czymś powiedzieć...chcę być szczery wobec ciebie...więc...
-O co ci chodzi?-Przerwałam chłopakowi.
Ten wziął głęboki oddech i zaczął...
-Bo ja...
-Hej mała!-Wtrącił się Shane.
-Cześć skarbie!-Krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
Niebieskooki objął mnie w pasie i uniósł w górę zrównując przy tym poziomy naszych twarzy.
Ja oplotłam nogami pas bruneta, a ten namiętnie wpił się w moje usta.
Kiedy chłopak odstawił mnie na ziemię spojrzałam w stronę ławeczki na której jeszcze kilka sekund temu siedział Jeremy...ale...teraz go tam nie było...no cóż...
-To gdzie idziemy?-Zapytał mnie Shane.
-To twoje urodziny...ty wybierz!-Rzuciłam
-Hmm...może...chodźmy do kina...-Zaproponował chłopak...kino? Moja wymówka stała się prawdą!
-No okej, ale na co?-Zapytałam
-Może na...Lost River? Czytałem gdzieś że dobre...-Stwierdził brunet.
-Okej...może być.-Rzuciłam i we dwójkę udaliśmy się do kina.
Podeszliśmy do motocykla chłopaka, który zaparkowany był dosłownie kawałek do szkoły.
Tradycyjnie, kask i na maszynę!
Mocno złapałam chłopaka w pasie i pojechaliśmy do najbliższego kina...najbliższe kino jest w pobliskim mieście...w każdym razie pojechaliśmy właśnie tam.
OKOŁO PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
POD KINEM
Na miejscu zdjęłam kask i poprawiłam swoje kudły.
Na dworze było jeszcze jasno...co się dziwić była dopiero 16...tak...no cóż...jak się obudziłam było około 14...ahh...te weekendy...
Weszliśmy do kina i pierwsze co zrobiliśmy to ustawiliśmy się w kolejce.
Ta nie była jakaś bardzo długa. Przed nami stało zaledwie sześć osób.
-Która godzina?-Zapytał Shane, a ja aby odpowiedzieć mu dokładnie wyjęłam telefon i zerknęłam na wyświetlacz.
-16:21-Odpowiedziałam
-Okej...daj mi sekundę.-Rzucił chłopak i spojrzał na repertuar...którego ja swoją drogą nie widziałam bo zasłaniali mi ludzie...a ich z kolei przerastał Shane.
-Dobra...to najbliższy seans mamy na 16:30...chociaż do tego trzeba doliczyć reklamy...to oznacza że najbliższy seans mamy na 17:00...czyli bez stresu zdążymy...-Chłopak zwrócił się do mnie.
-No to...fajnie...-Rzuciłam.
Ilość ludzi przed nami zmniejszała się z chwili na chwilę, aż w końcu byliśmy drudzy w kolejce.
Przed nami stała spora rodzina. Oczywiście, rodzice oraz dzieci.
Mała brązowo włosa dziewczynka z warkoczami, jej starszy brat - również o brązowych włosach, ojciec, który był prawie wyższy od Shane'a i matka, która...była w ciąży...po wielkości jej brzucha obstawiam...6-7 miesiąc.
Oczywiście, głupia ja momentalnie przypomniałam sobie o swojej rodzinie...ja też miałam starszego brata..matkę i ojca...a także młodszą siostrę...pomimo że nie znałam płci dziecka w brzuchu kobiety...to...powoli zbierało mi się na łzy.
Zgryzłam dolną wargę, aby nie dopuścić do wylania się słonego płynu z moich oczu.
"Nie płacz! Alice, nie płacz!"-Krzyczała moja podświadomość
Zagryzłam wargę jeszcze mocniej.
Nagle w ustach poczułam *metaliczny posmak. Zajebiście!
Dla pewności przejechałam palcem po wardze po czym na niego spojrzałam.
Super! Rozgryzłam sobie wargę! Brawo ja!
-Halo, Alice.-Usłyszałam głos Shane'a.
-Hm?-Rzuciłam nie spoglądając na chłopaka aby tan nie zobaczył mojej rozgryzionej wargi.
-Pani pytała jakie miejsca...dobrze się czujesz?-Brunet zakończył pytaniem
-Miejsca? Yyyy...nie wiem...sam wybierz i tak, tak dobrze się czuję...-Powiedziałam szybko
-No dobra...jak chcesz...-Rzucił chłopak. Jest! Nie dopytywał się! Wygrana!
Po kilku minutach uzbrojeni w bilety ruszyliśmy w stronę lady z przekąskami.
-Ja...muszę do toalety...-Powiedziałam nadal nie patrząc na chłopaka.
-No okej...to będę czekał niedaleko toalet.-Stwierdził brunet
-Ok!-Rzuciłam tylko i szybkim krokiem ruszyłam do toalety.
Szybko otworzyłam drzwi oznaczone kółeczkiem i weszłam.
Podeszłam do lustra i spojrzałam na wargę...
No nieźle, nieźle...mam nadzieję że rana nie jest jakoś specjalnie głęboka...wygląda na to że jest płytka...no dobra w każdym razie muszę ją przemyć...
Jak pomyślałam tak zrobiłam i przemyłam usta zimną wodą.
Zatamować tego nie mam jak...hmm...najwyżej co jakiś czas obliżę usta zmywając krew...
To jedyne wyjście...no okej...to mogę wracać do Shane'a...chociaż! Zmywając krew zmyłam szminkę...jak dobrze że mam kosmetyczkę w torbie! Szybko poprawiłam makijaż i wróciłam do chłopaka.
Ten jak mówił stał z popcornem i dwiema kolami stosunkowo niedaleko.
Podeszłam do jeszcze 17-latka, a ten dał mi zimny napój.
-Dzięki, ile ci wiszę?-Zakończyłam pytaniem grzebiąc w torbie...
-Nie oddawaj mi.-Rzucił chłopak.
-No, ale...to twoje urodziny...ja...
-Alice...no właśnie to moje urodziny, a ja chcę abyś wzięła tę kolę bez marudzenia i już nie grzebała szukając portfela.-Stwierdził niebieskooki
-Jesteś pewien?-Dopytałam
-Tak! I chodźmy na salę.-Odpowiedział chłopak i udaliśmy się w wyżej wymienione miejsce.
PERSPEKTYWA SHANE'A
-Tak! I chodźmy na salę.-Odpowiedziałam i ruszyliśmy do sali numer *13...13? Ahh tak...piękna liczba...
W każdym razie tam właśnie się udaliśmy.
Zajęliśmy miejsca...aż dziwne że były wolne...chodzi mi o te dwa na środku na samym końcu.
Te najlepsze! Nikt ci nie zasłoni, a ty widzisz wszystko! Najlepsze miejsca...
Siedzieliśmy chwilę rozmawiając, podczas kiedy na dużym ekranie trwał blog reklamowy.
No nie no! Czy ja czuję krew!? Co jest? Nos mi szwankuje!? A może...a może naprawdę ktoś tu krwawi? Tylko kto? Ja nie...raczej bym to czuł...Alice? Nie no wygląda dobrze...
O kur...moje oczy! Zajebiście...no tak...brawo instynkcie! Super...i co i twierdzisz że będę siedział teraz z błyszczącymi oczami? Do chuja! Ogarnij się w kinie jestem!
Taak...oczy...nad tym jeszcze nie panuję...super! No gorzej być nie mogło! A nie przepraszam...mogłoby być gorzej. Mogłem całkowicie zmienić się w wilkołaka i rozszarpać wszystkich tu obecnych. Dobra...Shane nie fantazjuj bo jeszcze tak się stanie...
-Słuchasz mnie?-Usłyszałem głos rudej
-Co?-Spojrzałem na nią.
-Aha...no fajnie...-Stwierdziła nastolatka i spuściła wzrok.
-Ale ja...no weź...przepraszam zmyśliłem się...-Tłumaczyłem
-A o czym myślałeś?-Dopytała...
-O...krwi...-Przyznałem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i znów na mnie spojrzała
-Oczy ci...no świecą ci się.-Zauważyła niebieskooka.
-No wiem...-Przyznałem
-Czemu?-Znów zapytała
-No bo czuję krew...-Odpowiedziałem
-Wiesz...bo...to ja...-Przyznała się nastolatka
-Jak to ty?-Teraz ja zapytałem
-No bo...przypadkiem rozgryzłam sobie wargę...-Powiedziała dziewczyna rumieniąc się przy tym.
-Ojej...trzeba było powiedzieć...dobra...to nie jest dużo krwi...tylko zdenerwowałem się bo nie wiedziałem skąd dochodzi ten...specyficzny zapach...ja to przetrwam, ale co z tobą? Nie będą przeszkadzały ci moje oczy? I nie boli cię?-Zasypałem dziewczynę pytaniami
-Nie boli mnie jakoś bardzo, znając życie rana zasklepi się za kilka godzin, a twoje oczy...nie przeszkadzają mi...wręcz przeciwnie, są piękne.-Uśmiechnęła się nastolatka, a ja odwzajemniłem jej gest i objąłem czerwonowłosą ramieniem.
Chwilę potem zgasły światła, a my ucichliśmy i skupiliśmy się na filmie...
OKOŁO GODZINĘ I 35 MINUT PÓŹNIEJ (czas trwania filmu to godzina i 35 min. )
Wyszliśmy z sali i przed kino.
Jak przeczuwałem same reklamy zajęły pół godziny więc robiło się już ciemno.
Spojrzałem na zegar w telefonie
-18:39...-Powiedziałem pod nosem
-Co?-Zapytała Alice
-Nie, nie, nic sprawdziłem godzinę.-Przyznałem
-Aha...i która jest?-Nastolatka znów zapytała
-18:39.-Odpowiedziałem więc.
-No spoko, to gdzie idziemy?-Czerwonowłosa zapytała jeszcze raz.
Hmm...wiem!
-Do June-Lake, a konkretniej nad jezioro-Odpowiedziałem mając...wydaje mi się że świetny plan!
Dziewczyna zmarszczyła brwi po czym przemówiła...
-Jeżeli chcesz się kąpać to uprzedzam że nie wzięłam stroju do pływania...
-Nie, nie, nie! Nie chcę pływać ja chcę...a z resztą! Zobaczysz!-Odpowiedziałem szybko i ruszyłem w stronę mojej bestii (czyt: motocyklu), a niebieskooka poszła wraz ze mną.
OKOŁO PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
NA MIEJSCU
PERSPEKTYWA ALICE
Zeskoczyłam z motocyklu chłopaka i zdjęłam kask.
Po czym usiłowałam nadążyć za czarnowłosym.
-No poczekaj!-Zawołałam.
-Nie wlecz się tak!-Odkrzyknął chłopak odwracając się przy tym.
-Ja się wlekę!? Ja się nie wlekę! To ty zapierdalasz jak szalony!-Odgryzłam się.
-Nie ważne! W każdym razie chodź tu!-Dodał niebieskooki
-No przecież idę...-Odburknęłam pod nosem.
Kiedy doszłam już do Shane'a
Ten odsłonił gałęzie, a moim oczom ukazała się...
*
TA DAM! Tak wiem, słabo mi to wyszło...
Uprzedzam z góry że pojawi się rozdział "Urodziny (część trzecia)" tak wiem...jestem niemiłosiernie wredna, ale znalazłam tak...magiczny i piękny krajobraz że musiałam, po prostu musiałam tu urwać!
W każdym razie są zmiany perspektywy i...no...dawno tego nie było...
Jeżeli chodzi o Jeremy'ego to...nie zapomnijcie o nim...jeszcze się pokaże...ale...to z czasem.
No to było by na tyle. Wbijajcie do Eskuni :3, czekajcie na next'a i...cieszcie się życiem!
Aha! I jeszcze jedno! Pewnie waszej uwadze nie umknął "*" przy dwóch słowach...więc jak kiedyś...SŁOWNICZEK!
-Metaliczny posmak - zakładam że wiecie, ale dla pewności to napiszę krew ma metaliczny posmak :>
-13 - Pechowa liczba, ale mi od zawsze przynosi szczęście :)
Teraz to naprawdę koniec! Czekajcie na next'a i trzymajcie się :*
-Metaliczny posmak - zakładam że wiecie, ale dla pewności to napiszę krew ma metaliczny posmak :>
-13 - Pechowa liczba, ale mi od zawsze przynosi szczęście :)
Teraz to naprawdę koniec! Czekajcie na next'a i trzymajcie się :*
Nie mogłam się powstrzymać i czytam ten rozdział w Fair Play ( nie wiem jak to się pisze haha )
OdpowiedzUsuńJezuuu kocham Cię za to ff! <3
Rozdział nie wyszedł Ci słabo Skarbie! ;*
Czekam na next i miłych wakacji! <3
Jak zawsze dziękuję za komentarz :>
UsuńNaprawdę miło mi czytać takie rzeczy i wiedzieć że komuś moje wypociny przypadły do gustu :)
Ja również życzę ci miłych wakacji :*
Polsacie jeden!!! Przerywasz w najlepszym momencie! XD Ale się już nie czepiam <^.^> Rozdział megaaaa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
"Polsacie" - mistrzowski pocisk!
UsuńNie wiem jak się po tym pozbieram XD
O boże Eska ty to masz pomysły...wiesz jak mnie w sekundę rozbawić do łez...Polsacie...nie wieżę...
Pozdro Esior, pozdro :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń