czwartek, 20 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 53 "mam pogrążyć się w żałobie?"

Ma szczęście bo właśnie miałam tam wrócić i ryczeć dalej...
Weszłam na górę po skrzypiących, drewnianych schodach.
Kiedy znalazłam się na piętrze wróciłam do pokoju Shane'a.
Rzuciłam się na łóżko i skuliłam w małą kulkę.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Mam czekać?
Mam bezczynnie leżeć?
Leżeć i czekać aż ktoś mnie zawoła i powie mi czy Shane żyje czy mam pogrążyć się w żałobie?
Nie.
Nie mogę po prostu...czekać.
To mnie wykończy!
Dobije!
Nie umiem czekać.
Nie umiem i nie mogę!
Krzyczałam w myślach.
Ale z drugiej strony...co mam zdobić?
Nie mam żadnego tropu tego przeklętego łowcy więc pewne jest to że nie wyjdę go szukać.
A nawet jeśli bym wyszła to nie mam żadnej broni...głupie geny!
Dlaczego jak każdy inny nie mogę zmienić się w wilkołaka!?
To bez sensu!
Co takiego niezwykłego jest w mojej krwi?
-Alice, uspokój się.-Usłyszałam głos Alex'a
-Alex, zamknij się!-Odkrzyknęłam bratu.
Niech...wywala z mojej głowy!
Nie mam ochoty na okultyzmu. Nie teraz kiedy boję się o jedyną materialną osobę która naprawdę mnie kocha!
Wiem, mam jeszcze ciocię, wujka i Danny'ego, ale co z tego skoro i tak nie mogę powiedzieć im o...Shane'nie, wilkołakach...o wszystkim!
Właśnie dla tego nie mogę stracić Shane'a!
Jest jedyną osobą którą kocham i która nie uzna mnie za obłąkaną kiedy powiem jej o moich przeżyciach.
Nie mogę go stracić...nie mogę.
Powtarzałam w myślach.
Niespodziewanie zatonęłam w sennej krainie Morfeusza.
............
Przed oczami przewijały mi się drastyczne obrazy.
Krew, flaki, poodcinane głowy...i...ta maska
Te oczy...
Ich zieleń była...drapieżna.
Nie taka jaką miała mama i Alex.
Inna...bardziej...hmm...ostrzejsza.
Kolor tych tęczówek...on...jakby hipnotyzował ale był moją jedyną poszlaką!
-Al...ouuu...śpisz?-Usłyszałam głos Lokila.
Podniosłam wiec głowę i spojrzałam na blondyna
-Już nie. Po co przyszedłeś?-Zapytałam wyczerpanym głosem.
-Ariel...skończyła...możesz zejść na dół...-odpowiedział chłopak.
Wytrzeszczyłam oczy i szybkim krokiem zbiegłam na dół nie zważając na nic i...chyba potrąciłam kogoś po drodze, ale co tam!? Mało mnie to teraz obchodzi!
Shane leżał na sofie przykryty szarym, szorstkim, wojskowym kocem.
Jego klatka piersiowa lekko unosiła się z każdym delikatnym oddechem.
Usiadłam na rogu kanapy i delikatnie gładziłam chłopaka po policzku.
Kątem oka zobaczyłam Ariel...
-Kiedy się obudzi?-Zapytałam
-Nie wiem...może za minutę, może za godzinę, może za dzień, może za tydzień, może za miesiąc, może za rok, a może...-I urwała.
-A może co?-Dopytałam
-Może wcale...-Przyznała dziewczyna
-Nie...-Zaprzeczyłam
-Co "nie"?-Zapytała jasnooka.
-Nie...on musi. Rozumiesz!? On musi się obudzić!-Krzyknęłam, a z moich oczu popłynęło kilka gorzkich, gorących łez.
-Ja...zrobiłam wszystko co w mojej mocy…-Broniła się kobieta
-Musi...musi...-Powtarzałam jak w transie
Musi...musi...musi
Zaczęłam się kiwać w tył i w przód, w tył i w przód.
Usłyszałam jak Ariel wychodzi z salonu.
Mimo to bujałam się nadal.
Otarłam łzy które zalewały mi policzki.
Zauważyłam że na mojej prawej kości policzkowej znajduje się cienka, ale dość głęboka rana z której wypływała Świerza krew.
Mam nadzieję że nie będę miała blizny...
Nagle poczułam jak rana przestaje krwawić się pod moim palcem.
-Co się...?-Chciałam zapytać, ale przypominało mi się...wilczy gen
Czyli...tak działasz...
Okej...niech będzie.
Powiedziałam w myślach
Przytuliłam się do nieprzytomnego chłopaka i...znowu usnęłam.
............
Ta maska.
Miałam ją centralnie przed oczami.
Blask tych oczu...nie był normalny...
Jakby...na szpicowany...narkotykami?
Nie wiem...
Były zielone, to pewne, ale mieniły się na...żółto?
Agrh...czemu nie wbiłam tej strzały w serce?
Mogłam go zabić...może powinnam...
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane!?
Nagle usłyszałam jęki i uginający się materac.
Otworzyłam oczy.
Shane trząsł się i dyszał.
Chłopak był spocony...jakby właśnie przebiegł maraton.
Wyczuwałam jego strach...silny strach.
Złapałam bruneta za rękę.
-Shane...spokojnie. Jestem tu.-Próbowałam go uspokoić.

PERSPEKTYWA SHANE'A

Biegłem, uciekałem przed łowcami.
Gonili mnie. Było ich pełno.
Mnóstwo!
Nie wiedziałem gdzie biec.
Uciekałem.
Przed siebie, szybko, szybko!
Nagle ziemia się zarwała.
Spadałem.
W dół i w dół.
Świat się rozpadł, dosłownie.
Była tylko pustka, nic...
Umarłem? Czy to koniec?
Nie czułem bólu po upadku.
Podniosłem się i rozejrzałem.
Nic. Kompletnie.
Pustka, cień i mrok.
Nikogo tylko ja.
Padłem na ziemie i poczułem jak po moich polikach ciekną łzy...trudno mi się przyznać, ale...bałem się, cholernie się bałem!
Nie dlatego że to koniec, nie...ja...nie boję się śmierci..bałem się tego że już nie zobaczę Alice...nie chcę jej zostawiać!
-Shane...spokojnie. Jestem tu-Usłyszałem jej głos.
Chciałem odpowiedzieć, ale jak? Nie mogłem nic mówić.
Coś ściskało mi gardło.
-Jestem tu...-Zapewniła dziewczyna
Otworzyłem oczy.
Obraz był zamglony, a głos przytłumiony.
Przed oczami miałem czerwonowłosą anielicę.
Wilkołak w niebie...tego jeszcze nie było!
Dziewczyna...Alice! To była Alice...wróć!
To JEST Alice!
Ona trzymała mnie za rękę.
Odwzajemniłem uścisk.
W jednej sekundzie dołączył do mnie ból.
Koszmarny ból.
Jakbym miał setki, albo tysiące ran, które nie chcą się zasklepić.
Ścisnąłem rękę dziewczyny i wygiąłem się w bólu
-Shane!-Krzyknęła ruda.
-To boli...złamiesz mi rękę...-Wycedziła ze łzami w oczach.
Poluzowałem uścisk i biorąc szybkie wdechy uspokoiłem się nieco
-S...sorry...-Zacząłem widząc jak nastolatka rozmasowuje siną rękę.
Mój głos był cichy i zachrypnięty.
Czy ja właśnie zmartwychwstałem?
Spojrzałem na Alice.
Jej oczy były czerwone i spuchnięte od słonych łez.
-Przepraszam.-Dodałem już pewniej.
Dziewczyna zerknęła na mnie nic nie mówiąc.
A po chwili po jej policzkach pociekło więcej łez.
-Nie płacz!-Zacząłem.
Myślałem że płacze przez rękę, ale ona nagle krzyknęła...
-Nie zostawiaj mnie tak więcej! Wiesz jak się bałam!?
Po czym wtuliła się we mnie.
Odruchowo pogłaskałem jej rude, lśniące włosy i oparłem brodę na jej głowę.
Drugą ręką objąłem dziewczynę w pasie
-Nie zostawię...nigdy...-Zapewniłem ją.
Alice odsunęła się lekko.
Na jej rękach dostrzegłem pełno ran i zadrapań, a na policzku także miała małe rozcięcie.
Przejechałem po ranie kciukiem.
-Kto ci to zrobił?-Zapytałem...
Myśl idioto! Myśl!
A kto mógł to zrobić!?
Pewnie ten pierdolnięty łowca...no właśnie...ja żyję!?
-em...łowca...-Przyznała nastolatka i dotknęła rozcięcia.
Jej dłoń była porozcinane i blada...ona ma słabe krążenie...jest tak blada że to nie ludzkie.
-Wiesz Shane...ja...bałam się o...ciebie i...musiałam coś zrobić.-Jąkała się
-Ale żeby ryzykować własnym życiem?-Zapytałem
-Gdybym umarła, to z tobą. Nie opuszczę cię! Nawet po śmierci się ode mnie nie uwolnisz.-Alice zaśmiała się lekko
W tym momencie zadzwonił telefon nastolatki

PERSPEKTYWA ALICE

Kiedy zadzwonił mój telefon zerknęłam na wyświetlacz.
"Ciocia" Pisało na nim.
Zapomniałam!
O boże...dobra muszę się jej wytłumaczyć.
Pomyślałam i odebrałam
-H...halo?-Zaczęłam
-Alice! Dziecko! Czemu jeszcze cię nie ma? Gdzie jesteś? Przyjechać po ciebie?-Kobieta zasypywała mnie pytaniami
-Nie, nie! Ciociu wszystko gra...która godzina? Ojeju już po 16!? Przepraszam nie wiedziałam!
Pomagałam koledze sprzątać no i jakoś tak się zagadaliśmy. Dokończę i będę wracać, ok?-Zmyśliłam
-No dobrze. To jak będziesz w okolicy domy to daj mi znać żebym mogła odgrzać ci obiad.-Poprosiła ciocia
-Dobrze, dam znać, papa!-Pożegnałam się i rozłączyłam z ulgą.
-Ciocia dzwoniła? Widzę że nieźle kłamiesz.-Shane wysilił się na uśmiech
-Uczę się od mistrza!-Zażartowałam.
Mam tysiąc razy lepszy humor!
Nic mi go już nie zepsuje!
-O! Widzę że już nie śpisz!-Do salonu wszedł Lokil.
-Jak widzisz.-Uśmiechnął się Shane
-To dobrze. Im nas więcej tym lepiej. Teraz przyda się każdy.-Blondyn spoważniał, a Shane zmarszczył brwi.
-No tak...ruszcie głową! Jeden, samotny łowca? Proszę was! Musi ich tu być więcej! Cała rodzina, a jak wiesz, Shane, łowcy są wielodzietni.-Wytłumaczył Alpha
-Chyba nie mówisz że...-Zaczął Shane, ale Lokil mu przerwał
-Mamy wojnę.
*
Właśnie wróciłam! *Fanfary!*
Jestem po kolacji i takie coś (patrz rozdział) skleiłam.
Ogólnie to nie znoszę długich podróży autem!
Nie wiem jak wy, ale mnie strasznie boli wtedy brzuch i głowa. Nie wiem czemu, bo podczas podróży autokarem jest wszystko ok.
To aż dziwne...
Opaliłam się...niestety...jakoś nie lubię się opalać.
Znaczy nie zrozumcie mnie źle! Opalenizna jest ładna...ale nie na mnie.
Mam zielone oczy z ciemną "ramką" i przy opalonej skórze wygląda to po prostu źle.
Pomijając fakt że koloru moich oczu też nie lubię, ale też tylko u mnie XD
No cóż, już za kilka dni szkoła...szkoda że nie można tego...no nie wiem...zabić? XD
Oj no nic. W sumie to tęsknię z kilkoma osobami zwierzętami :>
Esikorono (połączenie Esko i słonko XD) ja ci to LBA zrobię, ale po rozpoczęciu, ok?
Z resztą! Nie masz nic do gadania! Wiesz że cię koffam (po przyjacielsku) i to ci do...na razie wystarczy XD
No nic. Pozdrawiam wszystkich to czytających, bo was też koffam :*

niedziela, 16 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 52 "Ariel"

-Bo musisz tu przyjść...i to szybko!-Krzyknęłam po czym się rozłączyłam
Na powrót ukucnęłam przy Shane'nie i wzięłam w ręce jego dłoń.
Lokil...szybciej...Powtarzałam w myślach.
-Shane proszę...obudź się...-Powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły łzy
-Shane...otwórz oczy...-Dodałam przytulając się do zakrwawionego chłopaka.
-Shane...-Powtórzyłam jego imię jeszcze raz...niestety żadnej reakcji
-Będzie dobrze...-Usłyszałam głos Alex'a
-Nie wiem...-Odpowiedziałam bratu
-Musi być dobrze.-Stwierdził chłopak
-Mam taką nadzieję...wiesz, Alex...pogadajmy później.-Pomyślałam stanowczo
-Jak wolisz, jednak gdybyś mnie potrzebowała...zawsze jestem przy tobie.-Zakończył Alex podnosząc mnie na duchu ostatnimi słowami.
Chwilę potem rozpłakałam się na dobre tuląc zimnego jak lód wilkołaka.
Wsłuchiwałam się w spowolniony rytm bicia serca niebieskookiego, które mimo wszystko uspokajało mnie.
Nie to z jaką prędkością biło, a sam fakt że chłopak żył.
Jednak nie mogłam przestać płakać...czemu?
Może różnica z sekundy na sekundę była mała, ale po minucie naprawdę widoczna...o czym mówię?
Jego serce cały czas spowalniało.
Bałam się że stanie zanim Lokil tu dojedzie.
Jakby ktoś mi w dzieciństwie powiedział że w wieku 16 lat będę płakała nad nieprzytomnym wilołakiem i że ten wilkołak będzie moim chłopakiem to wyśmiałabym go...a teraz...no proszę.
Jak nigdy nie wierzyłam w boga tak teraz modlę się o życie...zmiennokrztałtnego.
Czy to jest normalne? Nie.
Czy przestanę? Też nie!
-Shane! Obudź się! Błagam ja się kocham! Nie przeżyję bez ciebie! Shane ja cię potrzebuję! Słyszysz?-Chyba oszalałam przecież on mnie nie słyszy to nie możliwe pod względem medycznym.
Lokil, długo mam na ciebie czekać!?
-A...Alice...?-Usłyszałam za plecami i odwróciłam się.
-Lokil! Proszę zrób coś! Pomóż mi! On nie może umrzeć!-Krzyknęłam
-Ale spokojnie...powiedz co mu się stało.-Zachęcał blondyn
-Nie wiem! Wstałam i przyszłam tu bo go nie było tam i on tu tak leżał, a tam stał taki chłopak i on miał maskę i Shane powiedział że to łowca i on we mnie strzelał, a ja robiłam uniki i potem wbiłam mu strzałę w ramię, a...a on uciekł.-Opowiedziałam niezrozumiale, cała się przy tym trzęsąc.
-S...spokojnie...będzie dobrze...w...wiem! Chodź pomożesz mi. Ja go wezmę, a ty otworzysz drzwi...te do mojego auta, ok?-Zakończył łagodnie miodowooki.
Pokiwałam głową na znak tego że rozumiem
Po chwili Alpha podszedł do Shane'a i podniósł go po czym ruszył w stronę...zakładam że swojego auta.
Oczywiście poszłam zaraz za nim ocierając łzy o rękawy bluzy Shane'a
Szliśmy zalesioną drogą.
Czułam że zaraz padnę!
Nie tylko dlatego że cała byłam we krwi...mojej i niebieskookiego.
Również dlatego że byłam wyczerpana...od ciągłego płaczu.
Przemoczone od deszczu, czerwone kosmyki przyklejały mi się do bladej twarzy...która była cała mokra od łez, krwi, potu i błota.
Zdarte do krwi i uwalone w ziemi kolana uginały się z każdym krokiem, co coraz bardziej bolało.
Poharatane przez kolce roślin i poparzone przez pokrzywę nogi bolały mnie niemiłosiernie!
O zakrwawionych palcach nie wspomnę.
Przejechałam ręką po policzku ocierając kilka łez i pociągnęłam nosem.
Nie zdziwię się jeżeli będę przeziębiona.
W końcu dostrzegłam auto Lokil'a
Było to jakieś czarne audi...mniejsza o to.
Nie znam się na autach.
W każdym razie otworzyłam tylne drzwi, a blondyn położył Shane'a na kanapie.
Nie chciałam siedzieć obok Lokil'a
Nie dlatego że mu nie ufam...wolę być obok Shane'a.
Wsiadłam od drugiej strony i ułożyłam głowę chłopaka na moich kolanach.
Po chwili ruszyliśmy.
Delikatnie głaskałam trzęsącą się ręką policzek bruneta.
-Kochasz go.-Zaczął Lokil, patrząc w lusterko.
-Kocham...ale o co ci teraz chodzi?-Zapytałam
-O nic. Tylko mówię. On też cię kocha i...wydaje mi się że nie dałby rady bez ciebie.-Stwierdził blondyn.
-Czemu?-Znów zapytałam
-Rodzina, szkoła, Wataha, łowcy...potrzebował odskoczni. Waliło mu się życie.-Wytłumaczył Apha
-O rodzinie wiem...ale dlaczego tak właściwie przeniósł się do ciebie?-Zmieniłam nieco temat.
-Może nie wiesz wszystkiego...od śmierci jego matki nie chciał tam mieszkać...-Powiedział Lokil.
-CO!? Jego matka nie żyje?
-Z tego co Shane mi mówił była spora sprzeczka i jego ojciec wziął nóż i...zabił ją, jego matkę...Shane nie wiedział co robić. Z jednej strony chciał rozszarpać ojca, a z drugiej nie chciał być taki jak on. Przyjechał więc do mnie, a jako że należy do mojej watahy...wpuściłem go.-Opowiedział blondn
-Ni...nie wiedziałam...-Przyznałam...dlaczego? Shane mi nie ufa?
-Ufa...nie chciał okazywać słabości.-Zapewnił mnie Alex
-Jesteś pewien?-Zapytałam
-Jestem.-Potwierdził chłopak
Co odrobinę mnie uspokoiło.
Przez resztę drogi patrzyłam na twarz nie przytomnego chłopaka.
Gdyby nie to że jego klatka piersiowa lekko się unosiła co jakiś czas..powiedziałabym że nie żyje...
Złapałam bruneta za rękę, a moje oczy opuściło więcej łez.
-Jesteśmy!-Zawołał Lokil.
W tym momencie wyprostowałam się wysiadłam z auta.
Blondyn podniósł Shane'a mówiąc żebym otworzyła drzwi jego domu.
Te jednak były zamknięte więc nie wiedząc co robić zapukałam.
Po chwili w drzwiach stała Malia.
-Alice? Co się...-Zamilkła kiedy Lokil wniósł nieprzytomnego Shane'a do ich domu.
-Łowcy?-Zapytała poważnym tonem
Na co pokiwałam głową na "tak".
-Wejdź.-Rzuciła wpuszczając mnie o mieszkania.
-Malia dzwoń po Ariel!-Krzykną Lokil z salonu.
-Domyśliłam się!-Odkrzyknęła niebiesko włosa i wyjęła telefon, który po chwili przyłożyła do ucha.
Cała się trzęsłam nie wiedziałam co mam robić...gdzie się podziać...
Poszłam do salonu gdzie stał Lokil, a na stole leżał Shane.
-Co z nim będzie?-Zapytałam blondyna.
-Nie wiem...na razie czekamy na Ariel.-Odpowiedział chłopak
-A za ile ona tu będzie?-Znów zapytałam
-Od 5 do 10 minut...wiesz co? Może powinnaś chwilę odpocząć...chodź ze mną.-Odpowiedział Alpha...
Nie wiem czy będę umiała "odpocząć" ale na pewno nie będę umiała patrzeć na więcej krwi Shane'a...a zakładam że tu będzie jej dużo.
Poszłam więc za Lokil'em.
Ten wszedł na górę i podszedł do drzwi.
-Poczekaj chwilę.-Zwrócił się do mnie i wszedł do pomieszczenia.
Po kilku minutach wyszedł z jakimiś ubraniami w rękach.
-To Malii...tam jest łazienka...umyj się i przebierz.-Powiedział łagodnie...chyba ma rację.
Powinnam się obmyć z...tej krwi...może dzięki temu  będzie lepiej...nie...nie będzie...przynajmniej będę czysta.
Weszłam więc do łazienki i zamknęłam się w niej.
Spojrzałam w lustro...wyglądałam jak śmierć.
Brudna twarz, napuchnięte od łez oczy i kilka zadrapań...jakbym wstała z grobu...
Do moich oczu znów zaczęły się cisnąć łzy.
Nie umiałam ich powstrzymać i znów się rozpłakałam.
Trzęsącą się ręką wyjęłam niedawno kupiony żel i szampon.
Nie będę przecież zużywać kosmetyków Malii i tak będę musiała ubrać jej ciuchy, a to już wielka pomoc jak dla mnie...
Otarłam łzy i powolnym krokiem weszłam do kabiny prysznicowej.
Odkręciłam wodę i wyregulowałam ją nico.
Ciepły strumień skierowałam na swoje stopy i zasyczałam cicho kiedy woda wpłynęła na moje ranki na nogach.
Ze świeżo wypłukanych ran i zadrapań zaczęła wypływać świeża krew...mam nadzieję że Alpha i jego siostra umieją poskromić ten cały zew krwi czy jakoś tak...
Kiedy byłam już mokra, na rękę nalałam trochę mojego płynu i uważając na naprawdę głębokie rany  namydliłam ciało.
Potem zmoczyłam włosy i je również umyłam.
Czysta...nie licząc świeżej krwi i świeżych łez wyszłam z kabiny i delikatnie się wytarłam.
Potem wzięłam ubrania wybrane przez Lokil'a i dostrzegłam że chłopak dał mi również czystą bieliznę...
W sumie faktycznie moja jest uwalona w krwi...ale to trochę...dziwne ubierać bieliznę prawie obcej dziewczyny...
Musiałam jednak się przemóc...nie lubię chodzić bez bielizny...zwłaszcza w towarzystwie chłopaka, którego prawie nie znam i przez którego zostałam ugryziona...
Ubrałam się więc
Przyznam szczerze że sweter z sową był naprawdę miękki i miły w dotyku, ale wisiał na mnie jak na wieszaku...tak samo "rurki" dziewczyny, które były stanowczo za długie...o tym że niebiesko włosa zdecydowanie ma większe piersi już nie wspomnę.
Próbując znaleźć zalety posiadania wyższej znajomej w której ciuchy muszę się ubrać wymieniłabym...luz...tak...to chyba jedyna rzecz...
No nic.
Założyłam jeszcze klapki dziewczyny...które jak można się domyśleć były o dwa rozmiary za duże
i w miarę możliwości czysta i ubrana wyszłam z łazienki.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu pod drzwiami stał Lokil
-Czekałeś?-Zapytałam zaskoczona
-Nie, ale kiedy tylko przyszła Ariel wszedłem na górę aby nie dopuścić do tego żebyś zeszła na dół.-Wytłumaczył blondyn.
-Aha..-Przytaknęłam
-Dobrze że rozumiesz. Teraz nikt nie może jej przeszkadzać. Tylko Mlia została na dole aby móc jej pomóc...wiesz podać igłę czy coś takiego.
-Igłę? Ona będzie go zszywać? Ale przecież jest wilkołakiem. Nie może się uzdrowić?-Zapytałam przypominając sobie słowa Shane'a z ostatniej lekcji W-F'u.
-Teoretycznie może, ale w praktyce przez tego łowcę i jego strzały nie może.
Hmm...jakby ci to wytłumaczyć...?
Kiedy łowcy...stworzą nowe naboje...lub jak w tym wypadku grot od strzały, odprawiają nad nimi specjalne rytuały.
Dzięki nim groty lub naboje świecą się na różne kolory.
I w ten sposób mają różne właściwości. Kilka udało nam się rozgryźć, ale większość i tak zostaje dla nas tajemnicą-Wytłumaczył chłopak
Pokiwałam głową na znak że rozumiem
-Ale Shane'owi nic nie będzie, tak?-Zapytałam
-Nie powinno, ale na razie będzie musiał uważać.-Stwierdził Lokil
-Najważniejsze jest to żeby wyszedł z tego cały!-Stwierdziłam
-O to się nie martw. Ariel jest świetną uzdrowicielką...jej sekretem jest to że zna zarówno ludzką anatomię jak i tą zwierzęcą. Kiedyś miała staż u weterynarza, a teraz pracuje w szpitalu.-Miodowooki uśmiechnął się ciepło...a może on nie jest taki straszny jak mi się wydawało? Może...może nie myśli już że nadaję się tylko na broń? Może powinnam dać mu drugą szansę i spróbować zacząć od nowa?
Dobra...Lokil...teraz masz czystą kartę, nie schrzań tego!
Z trudem odwzajemniłam uśmiech
-Jest możliwość żebym...no nie wiem...była chwilę sama?-Zapytałam
-Jasne. Możesz iść do któregoś z pokoi. Będąc Alpha'ą muszę być przygotowany na to że któryś z wilkołaków będzie musiał się u mnie kimnąc. To też mam te trzy pokoje gościnne...z czego dwa są wolne...jeden okupuje Shane.-Odpowiedział blondyn
-Emm...a mogę...iść do jego pokoju?-Zapytałam niepewnie
-Na końcu korytarza po prawej.-Poinstruował mnie Alpha mrugając przy tym okiem
-Dzięki...-Rzuciłam cicho i weszłam do wyżej wymienionego pokoju...
było tu ponuro.
Ściany były wykonane z ciemnego drewna...jak wszystkie w tym podniszczonym domu...
podłoga była...teoretycznie jasna...ale w praktyce...szarawa.
Pod lewą ścianą stała wielka zdobiona, szara szafa...można powiedzieć że przerażająca...
Obok niej stało zabytkowe, czarne burko.
Nad burkiem znajdowało się jedyne w pokoju okno, a to zarośnięte było jakąś rośliną która wspinała się po ścianie domu.
Przy burku stało krzesło. Nie było ono tak zabytkowe jak reszta mebli w pomieszczeniu.
Było z czarnej wikliny, a na nim leżała szarobiała poduszka.
Pod tylną ścianą stało łóżko. Było wielkie i wykonane z szarawego drewna.
Pościel była czarna, a nad łóżkiem wisiał jakiś obraz.
Przedstawiał on oczy wilka.
Może sam obraz nie za bardzo pasował do wystroju, ale biorąc pod uwagę to że jest to pokój wilkołaka...
ten fakt wiele zmieniał...
Poza tym w pokoju stało kilka drobiazgów.
Podeszłam do łóżka i padłam na nie wycieńczona.
Zwinęłam się w małą kulkę, a z moich oczu wypływały łzy...nie były to łzy smutku...bardziej strachu.
Tak, strachu.
Bałam się że coś pójdzie nie tak i już nigdy nie zobaczę żywego Shane'a.
Perspektywa że chłopak mógł właśnie umierać dobijała mnie z coraz bardziej.
-Alex...jesteś tu jeszcze?-Zapytałam brata mając nadzieję że możemy chwilę pogadać
-Jeszcze jestem, ale jak już w temacie to możemy gadać do północy. Potem muszę wracać.
Oni tak powiedzieli, a wolałbym się im nie sprzeciwiać.-Odpowiedział chłopak
-Aha...wiesz...jesteś martwy, nie? Nie możesz sprawdzić czy Shane'owi nic nie będzie?-Zapytałam
-Nie.-Odpowiedział stanowczo Alex
-Hmh...no dobra to idź gdzieś...daj mi popłakać.-Pomyślałam
-Jakby coś, wołaj.-Dodał jeszcze mój brat i zamilkł.
A ja wróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia...czyli pogrążyłam się w płaczu.
-Nie! Nie! Nie!-Dobiegły mnie krzyki z dołu.
Jak poparzona zerwałam się i pomimo zakazu zbiegłam po schodach.
-Daj mi tą pieprzoną strzykawkę!-Krzyknęła kobieta która była pochylona na nieprzytomnym Shane'em.
Znałam ją...miała ciemną karnację, jej włosy były związane w warkocz...a oczy jasne...to ona zdejmowała mi usztywniacz! Skojarzyłam fakty.
Nie spodziewałam się że  ona też jest wilkołakiem...jak widać wiele mnie jeszcze zaskoczy.
Malia dała kobiecie strzykawkę wypełnioną niebieskofioletowym płynem, a ta wbiła ją e ramię Shane'a
-Miałaś nie schodzić.-Usłyszałam za plecami
-Wiem, ale ja się o niego boje!-odpowiedziałam odwracając się do Lokil'a
-Pani Storm?-Załuważyła mnie lekarka.
Więc spojżałam w jej kierunku.
-Co pani tu robi?-Zapytała kobieta
-Ona wie...o nas. To dziewczyna...Sahe'a.-Upszedził mnie Alhpa
-A czy ona jest...?
-Nie...znaczy tak...nie wiem.-Przyznał Lokil
-Aha...dobra to idźcie kłucić się gdzieś indziej! Malia...podaj mi...pęsete.-Jasnooka wróciła do swoich zająć...ważnych zajęć...
-Idź na górę.-Powiedział stanowczo Lokil.
Ma szęście bo właśnie miałam tam wrócić i ryczeć dalej...
*
No więc tak...pewnie zapytacie czemu rozdział dzisiaj, a nie w poniedziałek... Otóż wyjarzdzam (dzisiaj wieczorem).
W następny pon też mnie nie będzie.
Więc rozdział wyjątkowo przesunie się w czasie.
Mam nadzieję że nie będziecie na mnie źli.
Pozdrawiam Interueniente :*

wtorek, 11 sierpnia 2015

Liebster Blog Award! #4

Po raz kolejny zostałam nominowana tym razem znowu przez Eskę.
No to nie przedłużając lecimy!

1) Czy masz zamiar robić konkursy, np.Wymyśl jakąś postać, a będziesz pisać z autorką na facebook'u?
Tak bardzo tego nie rozumiem...ale okej...po kolei ja rozszyfruję!
"Czy masz zamiar robić konkursy?" Nie wiem...na razie nie...ale może kiedyś w dalekiej przyszłości.
"np.Wymyśl jakąś postać" Ja postaci jeszcze dużo wymyślę, ale teraz żadnej nie zdradzę.
"a będziesz pisać z autorką na facebook'u?" I tego nie rozumiem! Chodzi ci o to że czasem piszemy?
Zakładam że tak...no to no...no tak, piszę z Eską...no...dobra dalej!

2) Czy zadowala cię twoje pisanie?
Czasem tak, czasem nie. Różnie bywa.

3) Oceń od 1 do 10, postać którą kierujesz.
W sensie Alice? No okej.
Wygląd 10/10 :>
charakter 9,99/10 :)
Jestem z niej zadowolona co tu dużo mówić!

4) Masz plany robić jakieś inne blogi?
"Interu, Specjalnie dla Ciebie. 4 Możesz pominąć" Dziękuję o wielmożna Esioro!

5) Czy chciałabyś rozdawać autografy?
Zgodnie z moimi wielkimi ambicjami to tak, ale póki co jeszcze nie muszę :> (Zdradzę że chcę być aktorką albo gwiazdą rock'a ^^ wiem, marzenia na skalę dziecka ^^ ale co tam! Marzyć każdy może, a nóż, widelec się spełni!)

6) Kim jest dla Ciebie czytelnik "fan"?
Kimś dzięki komu ten blog dalej ma miejsce w internecie ;)

7) Czy wiesz jak skończysz bloga?
Tak, wiem to ja i tylko ja :> Zdradzę że po końcowym rozdziale będzie jeszcze ending.

8) Co byś zrobiła, jakbyś straciła całą czytelnie?
Pewnie dodałabym jeszcze kilka rozdziałów z nadzieją że ktoś jeszcze przyjdzie, a jeżeli dalej nie byłoby żadnych wyświetleń zamknęłabym bloga. Jednak mam nadzieję że taki scenariusz się nie ziści.

9)Czy masz plan założyć grupę na fb?
Nie. Wystarczy mi prywatny facebook, a pytania można zadać mi tu ewentualnie na e-mail :>

10)Czy chciałabyś mieć ponad 100,000 wyświetleń?
A jaki bloger by nie chciał? Logiczne że bym chciała, ale wystarczą mi moje ponad 2000 :* KOCHAM WAS <3
*
No więc to tyle pytań od Eski ^^
Moje nominacje?
No i tu przyznam że mam problem...stwierdziłam że na razie nie będę nikogo nominować.
Muszę się skupić na rozdziałach.
Poza tym wkrótce wyjeżdżam więc muszę trochę nadgonić z rozdziałami żeby mieć co udostępniać, a przerwa nie była jakaś zauważalna
(Eska, jak chcesz to pisz, tylko proszę! Nie nominuj mnie! (błagalna minka))

Liebster Blog Award! #3

Zostałam nominowana przez Mrs.Lemon do kolejnego LBA...no okej...
To oto odpowiedzi

1) Co zainspirowało cię do założenia bloga?
Jak pisałam miliony razy serial.

2) Czy masz zwierzę? Jeśli tak to jakie, i jak się wabi?
Tak, mam. Jest to pieseł, a wabi się Gucio. Dzięki mnie reaguję też na Morda, a przez brata na Gustawo Moreno.

3) Jaki film lub bajka, przywodzi ci na myśl lata wczesnego dzieciństwa?
Dobra, tak szczerze to wszystkie pierwsze filmy Disney'a, poza Śpiącą Królewną.
Jeżeli chodzi o bajki jak pisałam, ci pierwsi Młodzi Tytani, a to dlatego że ja nigdy nie oglądałam takich bajek przeznaczonych dla małych dzieci (raczej mama czytała mi książki)...nie wiem czemu, ale tak było...właściwie to...bałam się teletubiśów...ale to przeszłość!

4) Co podnosi cię na duchu, gdy łapiesz doła?
Jak pisałam muzyka, ale też YouTube i czytanie czy rozmowa z przyjaciółką.

5) Co robisz,  kiedy się nudzisz?
Tutaj również pasuje muzyka, ale również rysuję czy coś czytam.

6) Co przynosi ci najwięcej weny?
Muzyka, Teen Wolf, burza i gwiazdy...
*
Tutaj nikogo nie nominuję bo mam jeszcze jedno LBA do napisania...dzięki Eska...bo nie mam co robić XD

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 51 "Brat i łowca"

Gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam...chłopaka...
na pierwszy rzut oka wydawał się normalny...miał brązowe włosy, zielone oczy i pełne wargi.
Posiadał też kilka pieprzyków, a ubrany był całkiem normalnie.
zwyczajne, granatowe jeansy i czerwona bluza z kapturem.
Całkiem normalny chłopak, nie?
Nie.
Biła od niego dziwaczna aura i...zimno?
Chłopak miał skórę bladą jak kartka papieru...jakby jego serce nie pompowało krwi od wielu lat.
O dziwo...kojarzyłam go...rysy jego twarzy wydawały mi się znajome...jakbym...spędziła z nim co najmniej kilka lat, a przecież widzę go tu pierwszy raz...a może nie?
-Alice? Widzisz mnie?-Zapytał chłopak
-Em...tak? Ale...chwila! Kim jesteś i skąd znasz moje imię!?-Odbiłam pytanie
-Nie pamiętasz mnie? To ja, Alex.-Odpowiedział brunet.
-Co kurwa!? Słuchaj, nie wiem kim jesteś i skąd znasz moje imię, ale...Alex nie żyje od lat! Więc daj mi kurwa spokój!-Krzyknęłam
-Alice...ja rozumiem że to szok, ale to naprawdę ja.-Zielonooki dalej był przy swoim.
-Tak? Człowieku, niby jakim cudem? Poza tym, możesz to jakoś udowodnić?-Zapytałam nie zmieniając tonu.
-Mogę, proszę bardzo. Lubisz pić kakao, zwłaszcza w zimę, twoja ulubiona postać w tekken'ie to upadły anioł, od 6 roku życia uczysz się grać na gitarze, masz małe znamię na miednicy po lewej stronie...mam wymieniać dalej czy już mi wierzysz?-Zakończył pytaniem chłopak
-Kurwa!-Krzyknęłam
Chłopak uniósł brwi...tak jak w zwyczaju miał to mój brat...
-Nie wieżę...kurwa nie wieżę! Alex, nie wieżę! Jakim cudem? Ty...ty żyjesz? Ja...Alex nie umiem tego zrozumieć, ale...bracie!-Plątałam się w słowach tak, że składnia tych zdań aż boli.
-Tylko że ja...nie żyję...
-Ale...ale jak to!? Przecież...ja...widzę cię i...-Zaczęłam motać się jeszcze bardziej
-Wiem, wiem...Al posłuchaj...widzisz mnie bo...udało mi się z tobą skontaktować.
Nawet nie wiesz jak trudno było mi "Ich" do tego namówić...pewnie trochę cię nastraszyłem, co? W sensie u ciebie w domu...widzisz to ja...byłem tym duchem cię nękającym. Wybacz, ale inaczej nie mogłem zmaterializować się po tej stronie.-Wytłumaczył mój...brat
-Aha...o dziwo...jestem w stanie to pojąć...tyle ostatnio przeszłam że rozmowa z duchem własnego brata...wydaje się być...normalna.
Ale...chwila! "Ich" kim są "Oni"?-Zakończyłam pytaniem.
-Wybacz, ale...nie mogę ci powiedzieć...dowiesz się...po...po ś...dowiesz się po śmierci.-Za jąkał się zielonooki.
-No dobra...rozumiem...ale czemu chciałeś się ze mną skontaktować?-Zapytałam.
Alex wziął głęboki oddech po czym zaczął.
-Widzisz....wtedy...jak umarłem, a ty uciekłaś to tamten wilkołak...zadrapał cię...i to baaardzo mocno.
Normalny człowiek po takim czymś doznałby przemiany, ale ty...ty nie...
"Oni" stwierdzili że byłaś tą 1 na 1000 którym udaje się przeżyć bez problemu w ludzkim ciele i nie przejść przemiany...jednak...kiedy...Lokil...ugryzł cię...ty...dalej się nie przemieniłaś.
Jedyne co to zemdlałaś.
Chociaż...nie...nie tylko.
Zaczęła wypływać z ciebie czarna ciecz. Wiesz co to było?
-Nie...-Odpowiedziałam
-To...to była zatruta krew.-Odpowiedział 20-latek
-Zwolnij...jak to "zatruta"?-Znów zapytałam
-To była krew która płynie w tętnicach wilkołaków. Nie pod skórą, bo wtedy po zadrapaniu zdradzili by to kim są. Tylko w tętnicach. Tam nikt jej nie widzi, a "wilczy gen" może się spokojnie rozwijać.
Pewnie zastanawiasz się co krew z tętnicy wilkołaka robiła w twoim ciele? Otóż...wilczy gen rozwija się i w tobie...tylko że w inny sposób.
Nie tak jak u Shane'a...tak znam go...nie osobiście, ale wiem o nim wiele.
Wracając. Nie jak u niego tylko...inaczej...nie wiem jak ci to wyjaśnić. Inaczej w sensie że...jest w tobie i powinnaś być wilkołakiem, ale zachowałaś ludzką postać...jesteś swego rodzaju...hybrydą...
Dlatego tu jestem. Muszę cię ostrzec. W mieście są łowcy wilkołaków i jeżeli dowiedzą się czym...bez urazy...jesteś. Będą chcieli wykorzystać cię do badań...zrobić...lek z twojej kwi.
-...-Nie odezwałam się
-Alice?-Upomniał chłopak
-...-Ale ja dalej zachowywałam ciszę
-Alice?-Ponowił Alex, ale już nieco głośniej
-Jak to?-Zapytałam cicho
-Ale...o co ci teraz...
-Ja pierdole! Nie no nie wieżę! A już miało być prawie normalnie! I nagle ty wyskakujesz mi z czymś takim!?
-Hej! Mała! Spokojnie! Szczerze powiedziawszy...nigdy nie byłoby normalnie. Wiesz pewnie że masz niespotykaną grupę krwi...prawdopodobnie to ona blokuje wilczy gen.-Powiedział zielonooki
-Z jakiej, kurwa racji ja!?-Krzyknęłam załamującym się głosem.
-Nie wie...ał!-Alex zgiął się w bólu
-Alex! Co ci jest!?-Zapytałam przerażona
-Ja...żeby dostać się z ziemię i móc z tobą rozmawiać musiałem...wybrać kogoś kto wieży w nadnatu...nadnaturalnych. No i pomyślałem że...że wilkołak na...na 100% wieży...w...więc mój wyb...ór p...padł na...na S...Shane'a i...i teraz odczuwam to co się z nim dzieje...nie jest dobrze...Alice! M...musisz g...go znaleźć! Pośpiesz się! Ja muszę lecieć! Je...jeszcze się s...spotkamy!-Wyjąkał z bólem Alex, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Shane'owi coś jest!? G...gdzie mam go szukać!?
Mmmm....
Muszę zdać się na instynkt...proooszę wilczy genie przydaj się na coś!
Modliłam się w duchu.
Coś mówiło mi gdzie mam biec. Postanowiłam tego posłuchać i biegiem ruszyłam w tamtym kierunku.
Biegnąc przez zarośla poharatałam sobie całe nogi...jak ja to cioci wytłumaczę!?
Z resztą! To teraz najmniej ważne! Obym się nie spóźniła! Muszę go znaleźć!
Biegłam dalej mimo wszystko.
Dzięki adrenalinie nie odczuwałam żadnego bólu.
Nagle usłyszałam głośne charczenie, ale...nie było normalne...słyszałam ból przez nie przemawiający!
Szybko tam pobiegłam i zobaczyłam...Shane'a!
Chłopak...on...siedział oparty o drzewo i całkowicie zakrwawiony
-Shane! Co się stało!?-Krzyczałam zapłakana i całkowicie zdezorientowana.
-Ł...łowca...-Powiedział niebieskooki z wielkim bólem i lekko wskazał palcem przed siebie.
-U...ucie...uciekaj Alice-Dodał
Szybko odwróciłam się w kierunku wskazanym przez chłopaka.
Moim oczom ukazał się...mężczyzna...miał maskę...przypominała ona...czaszkę...ale nie do końca...

...ubrany był w czarny strój z grubym pasem do którego przyczepione miał mnóstwo broni i nabojów.
W ręku trzymał kuszę,

która wycelowana była w Shane'a
Strzała znajdująca się w kuszy była...dziwna...połyskiwała na niebiesko i wyglądała na bardzo ostrą, na tyle ostrą że mogłaby przebić metal niczym nóż masło.
Dostrzegłam też że spod maski wystawały jaskrawo zielone oczy.
Wyglądały na zaskoczone, a za razem zdeterminowane...a przy tym...znajome
Łowca...bo tak nazwał go Shane. Szybkim ruchem zamienił strzały w kuszy.
Teraz nowa strzała połyskiwała na fioletowo, a sama broń skierowana była...we mnie...
Stanęłam w bezruchu.
Strach mnie sparaliżował na tyle mocno że nie mogłam nawet ruszyć palcem.
Zobaczyłam że ręce łowcy...trzęsą się...jakby nie chciał strzelać...
-ALICE RUSZ SIĘ!-Usłyszałam głos Alex'a
-Kur...Alice rusz dupę!-I znowu...głos mojego brata rozbrzmiewał z dziwnym echem jakby...
-Tak, Alice to telepatia, ale teraz uciekaj!-Krzyknął
W tym momencie otrząsnęłam się i zorientowałam że nieznajomy mi facet, a konkretniej ŁOWCA właśnie celuje we mnie broń!
Cała adrenalina zniknęła, a wszystko bolało mnie jak diabli.
-Alice! Do diabła! RUSZ SIĘ I TO JUŻ!-Powtórzył mój brat.
Tym razem poczułam jakby...popchnięcie...i poddałam się mu odskakując na bok i upadając przy tym na ziemię.
Wystrzelona przed chwilą strzała minęła mnie o mały włos.
Jednak już po chwili wycelowana we mnie została kolejna.
Z jednej strony chciałam uciec, ale nie mogłam tak zostawić Shane'a.
Z trudem zerwałam się i zrobiłam kolejny unik.
-Przestać się ruszać!-Krzyknął łowca wystrzeliwując we mnie koleją strzałę.
Znów zrobiłam unik i tym sposobem przeturlałam się o kilka centymetrów.
Szybko pozbierałam się z ziemi
-Alex pomóż mi!-Błagałam w myślach, robiąc następne uniki
-Alice...musisz....zostaje ci tylko uciec.-Powiedział mój brat
-Nie zostawię Shane'a!-Pomyślałam
-Ale...ale ty zginiesz!-Krzyknął Alex.
-A ty jakoś nie żyjesz.-Odpowiedziałam...chyba nauczyłam się telepatii z bratem...
-Wiem, ale...
-Ale co!?-Przerwałam bratu
-Nic...musisz uciekać...inaczej nie mam jak ci pomóc.-Odpowiedział Alex
-Dzięki za pomoc-Pomyślałam ironicznie.
W tym momencie kolejna strzała została wystrzelona w moim kierunku...wiem!
Bełt* wbił się w drzewo, więc szybkim ruchem go wyrwałam.
Trzymałam w ręku ostre narzędzie patrząc na łowcę z mordem w oczach.
Bez wahania rzuciłam się na niego wbijając strzałę w ramię zielonookiego.
Spojrzałam w jego oczy jeszcze raz.
Widziałam w nich zdziwienie i przerażenie.
Chłopak odepchnął mnie po czym uciekł w dzicz.
Pozbierałam się z zimnej ziemi i podeszłam do Shane'a
-Shane...słyszysz mnie?-Zaczęłam kładąc dłoń na lodowatej twarzy chłopaka
-Shane...?-Ponowiłam lekko potrząsając ciałem bruneta.
-Shane!-Krzyknęłam opierając się na niebieskookim.
Przyłożyłam ucho do klatki piersiowej chłopaka nasłuchując bicia serca...
Jego serce nadal biło...jednak wolno i cicho.
Zakłopotana stwierdziłam że zostało mi jedno wyjście
Wyjęłam z kieszeni bluzy telefon należący do Shane'a i wyszukałam numer do Lokil'a
Trzęsącą się ręką wybrałam numer Alpha'y i przyłożyłam telefon do ucha.
pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał
-Co tam Shane?-Usłyszałam w słuchawce
-To ja, nie Shane.-Odpowiedziałam wypranym z uczuć głosem
-Alice!? Dlaczego dzwonisz do mnie z telefonu Shane'a?-Zapytał blondyn
-Bo ja nie mam twojego numeru...a...potrzebuję twojej pomocy...-Przyznałam
-Pomocy? Co się stało?-Dopytywał Lokil.
-Bo...umiesz "namierzyć" Shanene'a?-Odbiłam pytanie
-Umiem, ale co to ma do rzeczy?-Teraz on odbił pytanie
-Bo musisz tu przyjść...i to szybko!-Krzyknęłam po czym się rozłączyłam
*
Jak kiedyś pisałam mamy akcję :}
Nie wiem czy nie jest zbyt zamaszyście i niezrozumiałe...
mam nadzieję że nie...
A tak z innej beczki to jak tam wakacje?
Ja niedługo wyjeżdżam :]
Dobra to na tyle POZDRO
OH! Przepraszam, ale wyleciało mi z głowy!
*bełt-strzała do kuszy.

sobota, 8 sierpnia 2015

Libster Blog Award! #2

Znowu?
Okej mordki, Esiorson nominowała mnie do LBA
Więc...proszę bardzo!



1) Co zainspirowało cię do założenia bloga?
Jak pisałam ostatnio był to serial

2) Czy masz zwierzę? Jeśli tak to jakie, i jak się wabi?
Tak, mam. Jest to pies, a wabi się Gucio...chociaż reaguje też na Morda i Gustawo Moreno

3) Jaki film lub bajka, przywodzi ci na myśl lata wczesnego dzieciństwa?
Z filmów, Król Lew oraz Oliver i Spółka, a z bajek pierwsze co przychodzi mi na myśl to...Młodzi Tytani, ale ci z 2003 roku.

4) Co podnosi cię na duchu, gdy łapiesz doła?
MUZYKA

5) Co robisz,  kiedy się nudzisz?
SŁUCHAM MUZYKI...i rysuję

6) Co przynosi ci najwięcej weny?
Hmm...chyba...MUZYKA XD (i Teen Wolf)
***
Tym razem nikogo nie nominuję, ponieważ nominowanie się z Eską nawzajem przez rok byłoby bez sensu!
Pozdrowawiam :*

piątek, 7 sierpnia 2015

Libster Blog Award!

No to tak, Eiorka nominowała mnie do tego taga.
Więc...jest i post!
No to bez przedłużania...lecimy!

1)Skąd wziął się twój pomysł na fabułę bloga?
Hmm...oglądałam serial (Teen Wolf) i pomyślałam że wilkołaki i inne potwory to dobry pomysł!
Więc założyłam konto na bloggerze i napisałam powitanie, a chwilę potem prolog...następnie tylko improwizacja!

2)Czy masz pomysł na inne blogi?
Oj mam oj mam...
Nie chcę za dużo zdradzać...ale powiem że nie odejdę od tematyki fantastycznej ;)

3)Top 5 twoich ulubionych filmów.
Trudne pytanie! W życiu obejrzałam mnóstwo filmów i trudno mi wybrać tylko 5...ale spróbuję
(pominę batmana bo to zbyt oczywiste!)
1 frankenweenie-Tim Burton. Piękna i wzruszająca animacja
2 Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street-Tim Burton. Nie mogę za dużo powiedzieć bo zdradzę fabułę...jest to musical (polecam po angielsku z napisami)
3 Gnijąca panna młoda-Tim Burton. Też piękny film i też musical (również polecam napisy!)
4 Ao no Exorcist (film). tytuł znaczy Szatański Egzorcysta, jest to anime, ale na jego podstawie powstał film, pełno metrażowa animacja i to właśnie ona zajmuję to miejsce
5 I tu długo myślałam co wstawię, padło na bajkę! Tak, bajkę, która przywodzi mi na myśl zjechaną kasetę i naukę piosenek XD, a jest to...Oliver i spółka. To animacja Disney'a o bezdomnym kocie błąkającym się po ulicach Nowego York'u, a jego tytułową spółką zostaje...zgraja psów! Tak...serdecznie i gorąco polecam!

4)Który serial telewizyjny oglądasz bez przerwy?
Telewizji to ja praktycznie nie oglądam, ale za to na komputerze oglądam Teen Wolf...no i przyznaję się...oglądam anime...

5)Masz swoją ulubioną postać z gier? Jeśli tak podaj nazwę gry i imię bohatera.
Jednego? hmm...no dobra...chyba...Alice z alice madness returns i to od niej nasza Alcia odziedziczyła imię :>


6)Czy podoba ci się twój blog?
Ja osobiście jestem z niego zadowolona, więc...tak :)

***
Dobra to właśnie było moje odpowiadanie, ale jak to jest, trzeba kogoś nominować!
Nominuję Eskę (w odwecie) oraz Mrs.Lemon :*
A oto pytania

1) Co zainspirowało cię do założenia bloga?
2) Czy masz zwierzę, jeżeli tak to jakie i jak się wabi?
3) Jaki film lub bajka przywodzi ci na myśl lata wczesnego dzieciństwa?
4) Co podnosi cię na duchu kiedy łapiesz doła?
5) Co robisz kiedy ci się nudzi?
6) Co przynosi ci najwięcej weny?

No to tyle :* Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna :*

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 50 "Prezęt, zniknięcie i proroctwo"

Niebieskooki włożył dłoń do torebeczki i wyjął z niej prezent...
-Dzięki Alice...-Uśmiech chłopaka poszerzał się z sekundy na sekundę...to da się tak uśmiechać!?
W każdym razie on umie
-Podoba ci się?-Zapytałam pokazując na wiszący już na szyi chłopaka wisiorek
-Pewnie! Dzięki mała!-Poczułam jak mój uśmiech też poszerza się do granic moich możliwości.
(zdjęcia wisiorka!)
Szybko zerknęłam na zegarek w telefonie była już 24:15.
Z tego co widzę Shane'owi świecą jedynie oczy.
To chyba dobrze...
Niespodziewanie ziewnęłam...czyżbym była zmęczona? Prawdopodobnie tak...
-Chce ci się spać?-Zapytał Shane
-Mhm...-Przytaknęłam cicho.
-Hmm...to wypadałoby znaleźć jkieś miejsce do spania...-Powiedział chłopak
-Wypadałoby...-Zawtórowałam niebieskookiemu.
-Chyba nawet wiem gdzie możemy spać...co powiesz na jaskinię za wodospadem?
-Może być-Pomyślałam na głos.
I już po chwili razem z chłopakiem szliśmy wzdłuż leśnej rzeczki rozmawiając na najróżniejsze tematy.
Nagle dookoła zaczął rozlegać się głośny szum, który zagłuszył naszą rozmowę.
Rozejrzałam się i zobaczyłam wodospad.
Po chwili poczułam jak ktoś mnie podnosi.
Był to oczywiście Shane, który stwierdził że przeniesie mnie przez wodospad.
Kiedy moje nogi na powrót dotknęły gruntu byłam już w jaskini.
Widok stąd był przepiękny!
Spływająca, wodna kurtyna, wydawała się być szkłem...szybą podczas burzy.
Z za wodospadu widniał rozmyty, nocny, leśny krajobraz.
Reasumując było:
ciemno, zimno i mokro, ale też uroczo i romantycznie.
Usiadłam na jednej ze skał i ziewnęłam
-Idź spać, Ali.-Usłyszałam Shane'a
Tak też zrobiłam i położyłam się na mokrych i zimnych kamieniach.
-Ale wiesz co?-Znowu usłyszałam niebieskookiego
-Hm?-Dałam więc mu znak aby kontynuował
-Połóż się na tym.-Powiedział brunet podając mi do ręki swoją bluzę
-Ale...
-Żadnych "ale"! Połóż się na niej i tyle!-Krzyknął chłopak
-Niech ci będzie.-Powiedziałam
-A ty?-Dodałam
-Co ja?-18-latek odbił pytanie.
-A ty nie idziesz spać?-Zapytałam
-Nawet gdybym chciał to nie mogę. Wiesz...wilkołak...mam urodziny...jest pełnia...krew bestii nie pozwoli mi spokojnie spać.-Wytłumaczył niebieskooki.
-Aha...no okej, ale masz tu być ja wstanę!-Rozkazałam
-Będę.-Zapewni mnie chłopak
-No dobra. To dobranoc-Rzuciłam i udałam się do krainy Morfeusza
............
Szłam lasem, aż nagle znalazłam się nad urwiskiem. Stała tu mała ławeczka.
Usiadłam na niej i wyjęłam papierosy z torby.
Zapaliłam jednego i spojrzałam w pustą przestrzeń przede mną.
Siedziałam sama i wypaliłam już trzy papierosy.
Nagle nade mną znalazło się dużo chmur, a z nich zaczęło kropić.
Był to lekki i delikatny deszcz...nie przeszkadzał mi...
Czułam czyjąś obecność...ale nie miałam pojęcia czyją...
Deszcz zaczął mocniej padać...a ja dalej go ignorowałam
Aż do momentu...
............
Uchyliłam oczy, a w zasięgu mojego wzroku nie było Shane'a.
Rozejrzałam się po całej grocie, ale ani śladu chłopaka
Zaczęłam się martwić.
Wstałam i ubrałam bluzę bruneta, ponieważ zrobiło mi się strasznie zimno.
Podeszłam do wyjścia i lekko wyjrzałam starając się nie zamoczyć.
Dalej ani śladu wilkołaka!
Wróciłam do jaskini i wzięłam torbę.
Wyjęłam z niej telefon i wybrałam numer niebieskookiego.
Poczułam wibrowanie w kieszeni bluzy.
Zajebiście! Nawet telefonu nie wziął! Krzyknęłam w myślach.
Po chwili stwierdziłam że poszukam go na własną rękę.
Jest dzień! Co mi się może stać? Potworki raczej poszły już spać!
Podeszłam do wyjścia i wychyliłam się stawiając nogę na jednym z kamieni przy wodospadzie.
Niestety ten był mokro i poślizgnęłam się spadając przy tym na ziemię.
Strasznie rozbolała mnie kostka, ale mimo wszystko opierając się o pień drzewa wstałam.
Ruszyłam przed siebie co jakiś czas podpierając się o pnie czy skały.
Jak znajdę Shane'a to rzucę mu się na szyję, pocałuję, a potem opierdolę za to zniknięcie!
No i ewentualnie opatrzę jego rany...
Szłam lasem, aż nagle znalazłam się nad urwiskiem. Stała tu mała ławeczka.
Usiadłam na niej i wyjęłam papierosy z torby.
Zapaliłam jednego i spojrzałam w pustą przestrzeń przede mną.
Siedziałam sama i wypaliłam już trzy papierosy.
Nagle nade mną znalazło się dużo chmur, a z nich zaczęło kropić.
Był to lekki i delikatny deszcz...nie przeszkadzał mi...
Czułam czyjąś obecność...ale nie miałam pojęcia czyją...
Deszcz zaczął mocniej padać...a ja dalej go ignorowałam
Aż do momentu kiedy usłyszałam grzmot bezpośrednio za mną.
Gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam...
*
Mam focha na bloggera!
Czemu? Skasował mi połowę rozdziału i dzisiaj od rana musiałam pisać od nowa...
Chyba zacznę te rozdziały gdzieś przekopiowywać...
No nic...
Nie zabijcie mnie za tę końcówkę...proszę...
Cieszcie się! Teraz możecie obstawiać kogo zobaczyła Alice!
Tak?...Nie...tak?...jak chcecie...
Zachęcam oczywiście do komentowania!