niedziela, 16 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 52 "Ariel"

-Bo musisz tu przyjść...i to szybko!-Krzyknęłam po czym się rozłączyłam
Na powrót ukucnęłam przy Shane'nie i wzięłam w ręce jego dłoń.
Lokil...szybciej...Powtarzałam w myślach.
-Shane proszę...obudź się...-Powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły łzy
-Shane...otwórz oczy...-Dodałam przytulając się do zakrwawionego chłopaka.
-Shane...-Powtórzyłam jego imię jeszcze raz...niestety żadnej reakcji
-Będzie dobrze...-Usłyszałam głos Alex'a
-Nie wiem...-Odpowiedziałam bratu
-Musi być dobrze.-Stwierdził chłopak
-Mam taką nadzieję...wiesz, Alex...pogadajmy później.-Pomyślałam stanowczo
-Jak wolisz, jednak gdybyś mnie potrzebowała...zawsze jestem przy tobie.-Zakończył Alex podnosząc mnie na duchu ostatnimi słowami.
Chwilę potem rozpłakałam się na dobre tuląc zimnego jak lód wilkołaka.
Wsłuchiwałam się w spowolniony rytm bicia serca niebieskookiego, które mimo wszystko uspokajało mnie.
Nie to z jaką prędkością biło, a sam fakt że chłopak żył.
Jednak nie mogłam przestać płakać...czemu?
Może różnica z sekundy na sekundę była mała, ale po minucie naprawdę widoczna...o czym mówię?
Jego serce cały czas spowalniało.
Bałam się że stanie zanim Lokil tu dojedzie.
Jakby ktoś mi w dzieciństwie powiedział że w wieku 16 lat będę płakała nad nieprzytomnym wilołakiem i że ten wilkołak będzie moim chłopakiem to wyśmiałabym go...a teraz...no proszę.
Jak nigdy nie wierzyłam w boga tak teraz modlę się o życie...zmiennokrztałtnego.
Czy to jest normalne? Nie.
Czy przestanę? Też nie!
-Shane! Obudź się! Błagam ja się kocham! Nie przeżyję bez ciebie! Shane ja cię potrzebuję! Słyszysz?-Chyba oszalałam przecież on mnie nie słyszy to nie możliwe pod względem medycznym.
Lokil, długo mam na ciebie czekać!?
-A...Alice...?-Usłyszałam za plecami i odwróciłam się.
-Lokil! Proszę zrób coś! Pomóż mi! On nie może umrzeć!-Krzyknęłam
-Ale spokojnie...powiedz co mu się stało.-Zachęcał blondyn
-Nie wiem! Wstałam i przyszłam tu bo go nie było tam i on tu tak leżał, a tam stał taki chłopak i on miał maskę i Shane powiedział że to łowca i on we mnie strzelał, a ja robiłam uniki i potem wbiłam mu strzałę w ramię, a...a on uciekł.-Opowiedziałam niezrozumiale, cała się przy tym trzęsąc.
-S...spokojnie...będzie dobrze...w...wiem! Chodź pomożesz mi. Ja go wezmę, a ty otworzysz drzwi...te do mojego auta, ok?-Zakończył łagodnie miodowooki.
Pokiwałam głową na znak tego że rozumiem
Po chwili Alpha podszedł do Shane'a i podniósł go po czym ruszył w stronę...zakładam że swojego auta.
Oczywiście poszłam zaraz za nim ocierając łzy o rękawy bluzy Shane'a
Szliśmy zalesioną drogą.
Czułam że zaraz padnę!
Nie tylko dlatego że cała byłam we krwi...mojej i niebieskookiego.
Również dlatego że byłam wyczerpana...od ciągłego płaczu.
Przemoczone od deszczu, czerwone kosmyki przyklejały mi się do bladej twarzy...która była cała mokra od łez, krwi, potu i błota.
Zdarte do krwi i uwalone w ziemi kolana uginały się z każdym krokiem, co coraz bardziej bolało.
Poharatane przez kolce roślin i poparzone przez pokrzywę nogi bolały mnie niemiłosiernie!
O zakrwawionych palcach nie wspomnę.
Przejechałam ręką po policzku ocierając kilka łez i pociągnęłam nosem.
Nie zdziwię się jeżeli będę przeziębiona.
W końcu dostrzegłam auto Lokil'a
Było to jakieś czarne audi...mniejsza o to.
Nie znam się na autach.
W każdym razie otworzyłam tylne drzwi, a blondyn położył Shane'a na kanapie.
Nie chciałam siedzieć obok Lokil'a
Nie dlatego że mu nie ufam...wolę być obok Shane'a.
Wsiadłam od drugiej strony i ułożyłam głowę chłopaka na moich kolanach.
Po chwili ruszyliśmy.
Delikatnie głaskałam trzęsącą się ręką policzek bruneta.
-Kochasz go.-Zaczął Lokil, patrząc w lusterko.
-Kocham...ale o co ci teraz chodzi?-Zapytałam
-O nic. Tylko mówię. On też cię kocha i...wydaje mi się że nie dałby rady bez ciebie.-Stwierdził blondyn.
-Czemu?-Znów zapytałam
-Rodzina, szkoła, Wataha, łowcy...potrzebował odskoczni. Waliło mu się życie.-Wytłumaczył Apha
-O rodzinie wiem...ale dlaczego tak właściwie przeniósł się do ciebie?-Zmieniłam nieco temat.
-Może nie wiesz wszystkiego...od śmierci jego matki nie chciał tam mieszkać...-Powiedział Lokil.
-CO!? Jego matka nie żyje?
-Z tego co Shane mi mówił była spora sprzeczka i jego ojciec wziął nóż i...zabił ją, jego matkę...Shane nie wiedział co robić. Z jednej strony chciał rozszarpać ojca, a z drugiej nie chciał być taki jak on. Przyjechał więc do mnie, a jako że należy do mojej watahy...wpuściłem go.-Opowiedział blondn
-Ni...nie wiedziałam...-Przyznałam...dlaczego? Shane mi nie ufa?
-Ufa...nie chciał okazywać słabości.-Zapewnił mnie Alex
-Jesteś pewien?-Zapytałam
-Jestem.-Potwierdził chłopak
Co odrobinę mnie uspokoiło.
Przez resztę drogi patrzyłam na twarz nie przytomnego chłopaka.
Gdyby nie to że jego klatka piersiowa lekko się unosiła co jakiś czas..powiedziałabym że nie żyje...
Złapałam bruneta za rękę, a moje oczy opuściło więcej łez.
-Jesteśmy!-Zawołał Lokil.
W tym momencie wyprostowałam się wysiadłam z auta.
Blondyn podniósł Shane'a mówiąc żebym otworzyła drzwi jego domu.
Te jednak były zamknięte więc nie wiedząc co robić zapukałam.
Po chwili w drzwiach stała Malia.
-Alice? Co się...-Zamilkła kiedy Lokil wniósł nieprzytomnego Shane'a do ich domu.
-Łowcy?-Zapytała poważnym tonem
Na co pokiwałam głową na "tak".
-Wejdź.-Rzuciła wpuszczając mnie o mieszkania.
-Malia dzwoń po Ariel!-Krzykną Lokil z salonu.
-Domyśliłam się!-Odkrzyknęła niebiesko włosa i wyjęła telefon, który po chwili przyłożyła do ucha.
Cała się trzęsłam nie wiedziałam co mam robić...gdzie się podziać...
Poszłam do salonu gdzie stał Lokil, a na stole leżał Shane.
-Co z nim będzie?-Zapytałam blondyna.
-Nie wiem...na razie czekamy na Ariel.-Odpowiedział chłopak
-A za ile ona tu będzie?-Znów zapytałam
-Od 5 do 10 minut...wiesz co? Może powinnaś chwilę odpocząć...chodź ze mną.-Odpowiedział Alpha...
Nie wiem czy będę umiała "odpocząć" ale na pewno nie będę umiała patrzeć na więcej krwi Shane'a...a zakładam że tu będzie jej dużo.
Poszłam więc za Lokil'em.
Ten wszedł na górę i podszedł do drzwi.
-Poczekaj chwilę.-Zwrócił się do mnie i wszedł do pomieszczenia.
Po kilku minutach wyszedł z jakimiś ubraniami w rękach.
-To Malii...tam jest łazienka...umyj się i przebierz.-Powiedział łagodnie...chyba ma rację.
Powinnam się obmyć z...tej krwi...może dzięki temu  będzie lepiej...nie...nie będzie...przynajmniej będę czysta.
Weszłam więc do łazienki i zamknęłam się w niej.
Spojrzałam w lustro...wyglądałam jak śmierć.
Brudna twarz, napuchnięte od łez oczy i kilka zadrapań...jakbym wstała z grobu...
Do moich oczu znów zaczęły się cisnąć łzy.
Nie umiałam ich powstrzymać i znów się rozpłakałam.
Trzęsącą się ręką wyjęłam niedawno kupiony żel i szampon.
Nie będę przecież zużywać kosmetyków Malii i tak będę musiała ubrać jej ciuchy, a to już wielka pomoc jak dla mnie...
Otarłam łzy i powolnym krokiem weszłam do kabiny prysznicowej.
Odkręciłam wodę i wyregulowałam ją nico.
Ciepły strumień skierowałam na swoje stopy i zasyczałam cicho kiedy woda wpłynęła na moje ranki na nogach.
Ze świeżo wypłukanych ran i zadrapań zaczęła wypływać świeża krew...mam nadzieję że Alpha i jego siostra umieją poskromić ten cały zew krwi czy jakoś tak...
Kiedy byłam już mokra, na rękę nalałam trochę mojego płynu i uważając na naprawdę głębokie rany  namydliłam ciało.
Potem zmoczyłam włosy i je również umyłam.
Czysta...nie licząc świeżej krwi i świeżych łez wyszłam z kabiny i delikatnie się wytarłam.
Potem wzięłam ubrania wybrane przez Lokil'a i dostrzegłam że chłopak dał mi również czystą bieliznę...
W sumie faktycznie moja jest uwalona w krwi...ale to trochę...dziwne ubierać bieliznę prawie obcej dziewczyny...
Musiałam jednak się przemóc...nie lubię chodzić bez bielizny...zwłaszcza w towarzystwie chłopaka, którego prawie nie znam i przez którego zostałam ugryziona...
Ubrałam się więc
Przyznam szczerze że sweter z sową był naprawdę miękki i miły w dotyku, ale wisiał na mnie jak na wieszaku...tak samo "rurki" dziewczyny, które były stanowczo za długie...o tym że niebiesko włosa zdecydowanie ma większe piersi już nie wspomnę.
Próbując znaleźć zalety posiadania wyższej znajomej w której ciuchy muszę się ubrać wymieniłabym...luz...tak...to chyba jedyna rzecz...
No nic.
Założyłam jeszcze klapki dziewczyny...które jak można się domyśleć były o dwa rozmiary za duże
i w miarę możliwości czysta i ubrana wyszłam z łazienki.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu pod drzwiami stał Lokil
-Czekałeś?-Zapytałam zaskoczona
-Nie, ale kiedy tylko przyszła Ariel wszedłem na górę aby nie dopuścić do tego żebyś zeszła na dół.-Wytłumaczył blondyn.
-Aha..-Przytaknęłam
-Dobrze że rozumiesz. Teraz nikt nie może jej przeszkadzać. Tylko Mlia została na dole aby móc jej pomóc...wiesz podać igłę czy coś takiego.
-Igłę? Ona będzie go zszywać? Ale przecież jest wilkołakiem. Nie może się uzdrowić?-Zapytałam przypominając sobie słowa Shane'a z ostatniej lekcji W-F'u.
-Teoretycznie może, ale w praktyce przez tego łowcę i jego strzały nie może.
Hmm...jakby ci to wytłumaczyć...?
Kiedy łowcy...stworzą nowe naboje...lub jak w tym wypadku grot od strzały, odprawiają nad nimi specjalne rytuały.
Dzięki nim groty lub naboje świecą się na różne kolory.
I w ten sposób mają różne właściwości. Kilka udało nam się rozgryźć, ale większość i tak zostaje dla nas tajemnicą-Wytłumaczył chłopak
Pokiwałam głową na znak że rozumiem
-Ale Shane'owi nic nie będzie, tak?-Zapytałam
-Nie powinno, ale na razie będzie musiał uważać.-Stwierdził Lokil
-Najważniejsze jest to żeby wyszedł z tego cały!-Stwierdziłam
-O to się nie martw. Ariel jest świetną uzdrowicielką...jej sekretem jest to że zna zarówno ludzką anatomię jak i tą zwierzęcą. Kiedyś miała staż u weterynarza, a teraz pracuje w szpitalu.-Miodowooki uśmiechnął się ciepło...a może on nie jest taki straszny jak mi się wydawało? Może...może nie myśli już że nadaję się tylko na broń? Może powinnam dać mu drugą szansę i spróbować zacząć od nowa?
Dobra...Lokil...teraz masz czystą kartę, nie schrzań tego!
Z trudem odwzajemniłam uśmiech
-Jest możliwość żebym...no nie wiem...była chwilę sama?-Zapytałam
-Jasne. Możesz iść do któregoś z pokoi. Będąc Alpha'ą muszę być przygotowany na to że któryś z wilkołaków będzie musiał się u mnie kimnąc. To też mam te trzy pokoje gościnne...z czego dwa są wolne...jeden okupuje Shane.-Odpowiedział blondyn
-Emm...a mogę...iść do jego pokoju?-Zapytałam niepewnie
-Na końcu korytarza po prawej.-Poinstruował mnie Alpha mrugając przy tym okiem
-Dzięki...-Rzuciłam cicho i weszłam do wyżej wymienionego pokoju...
było tu ponuro.
Ściany były wykonane z ciemnego drewna...jak wszystkie w tym podniszczonym domu...
podłoga była...teoretycznie jasna...ale w praktyce...szarawa.
Pod lewą ścianą stała wielka zdobiona, szara szafa...można powiedzieć że przerażająca...
Obok niej stało zabytkowe, czarne burko.
Nad burkiem znajdowało się jedyne w pokoju okno, a to zarośnięte było jakąś rośliną która wspinała się po ścianie domu.
Przy burku stało krzesło. Nie było ono tak zabytkowe jak reszta mebli w pomieszczeniu.
Było z czarnej wikliny, a na nim leżała szarobiała poduszka.
Pod tylną ścianą stało łóżko. Było wielkie i wykonane z szarawego drewna.
Pościel była czarna, a nad łóżkiem wisiał jakiś obraz.
Przedstawiał on oczy wilka.
Może sam obraz nie za bardzo pasował do wystroju, ale biorąc pod uwagę to że jest to pokój wilkołaka...
ten fakt wiele zmieniał...
Poza tym w pokoju stało kilka drobiazgów.
Podeszłam do łóżka i padłam na nie wycieńczona.
Zwinęłam się w małą kulkę, a z moich oczu wypływały łzy...nie były to łzy smutku...bardziej strachu.
Tak, strachu.
Bałam się że coś pójdzie nie tak i już nigdy nie zobaczę żywego Shane'a.
Perspektywa że chłopak mógł właśnie umierać dobijała mnie z coraz bardziej.
-Alex...jesteś tu jeszcze?-Zapytałam brata mając nadzieję że możemy chwilę pogadać
-Jeszcze jestem, ale jak już w temacie to możemy gadać do północy. Potem muszę wracać.
Oni tak powiedzieli, a wolałbym się im nie sprzeciwiać.-Odpowiedział chłopak
-Aha...wiesz...jesteś martwy, nie? Nie możesz sprawdzić czy Shane'owi nic nie będzie?-Zapytałam
-Nie.-Odpowiedział stanowczo Alex
-Hmh...no dobra to idź gdzieś...daj mi popłakać.-Pomyślałam
-Jakby coś, wołaj.-Dodał jeszcze mój brat i zamilkł.
A ja wróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia...czyli pogrążyłam się w płaczu.
-Nie! Nie! Nie!-Dobiegły mnie krzyki z dołu.
Jak poparzona zerwałam się i pomimo zakazu zbiegłam po schodach.
-Daj mi tą pieprzoną strzykawkę!-Krzyknęła kobieta która była pochylona na nieprzytomnym Shane'em.
Znałam ją...miała ciemną karnację, jej włosy były związane w warkocz...a oczy jasne...to ona zdejmowała mi usztywniacz! Skojarzyłam fakty.
Nie spodziewałam się że  ona też jest wilkołakiem...jak widać wiele mnie jeszcze zaskoczy.
Malia dała kobiecie strzykawkę wypełnioną niebieskofioletowym płynem, a ta wbiła ją e ramię Shane'a
-Miałaś nie schodzić.-Usłyszałam za plecami
-Wiem, ale ja się o niego boje!-odpowiedziałam odwracając się do Lokil'a
-Pani Storm?-Załuważyła mnie lekarka.
Więc spojżałam w jej kierunku.
-Co pani tu robi?-Zapytała kobieta
-Ona wie...o nas. To dziewczyna...Sahe'a.-Upszedził mnie Alhpa
-A czy ona jest...?
-Nie...znaczy tak...nie wiem.-Przyznał Lokil
-Aha...dobra to idźcie kłucić się gdzieś indziej! Malia...podaj mi...pęsete.-Jasnooka wróciła do swoich zająć...ważnych zajęć...
-Idź na górę.-Powiedział stanowczo Lokil.
Ma szęście bo właśnie miałam tam wrócić i ryczeć dalej...
*
No więc tak...pewnie zapytacie czemu rozdział dzisiaj, a nie w poniedziałek... Otóż wyjarzdzam (dzisiaj wieczorem).
W następny pon też mnie nie będzie.
Więc rozdział wyjątkowo przesunie się w czasie.
Mam nadzieję że nie będziecie na mnie źli.
Pozdrawiam Interueniente :*

7 komentarzy:

  1. :( Ale narazie nic się nie stanie shane'owi? Wybudzi się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ci nie powiem! Kiedy ty się nauczysz że nie zdradzam fabuły? XD
      Ojoj...Esiornaltku ty mój....

      Usuń
    2. XD XD XD NIGDY SIĘ NIE NAUCZE! XD XD XD

      Usuń
  2. Oczywiście ja się bardzo cieszę, że szybciej i rozumiem to że wyjeżdżasz.
    Szczerze poryczałam się :'(
    Nawet nie wiem dlaczego...
    Boję się o Shane'a. Mam nadzieję, ze nic mu nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam Wi-Fi to odpisuję.
      Cieszę się że rozumiesz ☺
      No i widzę że udzielił ci się nastrój Alice.
      Nie wiem co mogę jeszcze napisać to też cię po prostu pozdrowię! :*

      Usuń
  3. ŚWIETNIE PISZESZ TWOJA HISTORIA JEST BARDZO WCIĄGAJĄCA ZNALAZŁEM JĄ OK 3 DNI TEMU I JUŻ TU TERAZ CZEKAM ZA NEXTEM. POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że ta historia cię wciągnęła :>
      No i bardzo dziękuję za miły komentarz :)
      Oczywiście również pizdrawiam (myślałam że znalezienie Wi-Fi sprawi mi więkrzy problem...)

      Usuń