-Okay...rozumiem. Jak mówiłem uszanuję każdą twoją decyzję.-Odpowiedział Oli.
Ulżyło mi kiedy usłyszałam jego słowa.
Bałam się że się wścieknie, a zważywszy na to że obecnie znajduję się kilka metrów nad ziemią, a on leci trzymając mnie...noo...wolałabym nie spaść.
Usłyszałam cichy śmiech...ironiczny?...Trudno było mi określić jaki, ale wiedziałam że należał do czarnookiego
-Coś się stało?-Zapytałam zdezorientowana.
-Nic...-Odpowiedział, jednak najwyraźniej nie mógł się oprzeć i już po chwili kontynuował-Kochasz tego wilkołaka, czuję to-Stwierdził. tak to prawda...-Ale...mnie też.-Dodał jeszcze.
No...nie ważne jak bardo chciałabym zaprzeczyć...to nie mogę.
Nie lubię kłamać, a mówiąc "Nie" to właśnie bym zrobiła.
Postanowiłam jednak dociec skąd on to może wiedzieć!
-Skąd wiesz?-Zapytałam więc.
-A wiesz, ptaszki mi wyćwierkały-Zaśmiał się kruk.-A tak na poważnie to po prostu to czuję! Mam...prawie czystą krew, nie dziw się więc że jestem koksem!-Dokończył Oliver poważnym acz dumnym tonem.
Hmm...nawet nie wiedziałam że on umie zdobyć się na powagę...człowiek uczy się całe życie.
-A o tym...w...-Plątał mi się język, chciałam zapytać chłopaka czy wiedział o moim zauroczeniu gimnazjum...-No wiesz...tym w gimbie...-Rzuciłam
-Nie, znaczy...moje moce były jeszcze za słabe. Wiesz...w tym...świecie "*drugiego pokolenia" pełnoletni będę po ukończeniu 118 lat...do tego czasu moje moce będą się rozwijały, ale wiesz...gdybyś się teraz nie zdradziła tym pytaniem, nigdy bym się nie skapnął.-Zarumieniłam się.
Naprawdę trzeba było trzymać dziób na kłódkę!
-W każdym razie widzę twój dom.-Oliver zmienił temat.-Tu cię odstawić, czy podlecieć jeszcze trochę?-Zapytał
-Jeżeli się to nie zdradzi to możesz podlecieć.-Powiedziałam
-Spoko.-Rzucił czarnooki i leciał dalej.
-Oliver, a słyszałeś o tym mordercy?-Zaczęłam. Cóż Oli to mój przyjaciel, a z racji swoich mocy noce zapewne spędza na świeżym powietrzu.
Raczej nie powinnam się o niego bać, w końcu krukołaki to silne i niebezpieczne stworzenia, ale co gdyby ktoś go od tyłu zaszedł, ale byłby rozkojarzony? Chyba wolę mieć pewność że mój przyjaciel przeżyje.
-Mordercy?-Chłopak zdecydowanie nie wiedział o czym mówię...albo był zajebiście dobry w aktorstwie.
-Mówili w wiadomościach że w okolicy grasuje jakiś psychol.-Odpowiedziałam
-Pierwsze słyszę...no ale w takim razie uważaj na siebie.-Poprosił
-Będę, ty też.-Odbiłam prośbę.
-Nie muszę uważać. Zapomniałaś czym jestem?-Czarnooki zapytał ironicznie.
-Pamiętam, ale wiesz...w June-Lake jest wiele nadprzyrodzonych. W końcu jest tu wataha wilkołaków, a jakiś czas temu spotkałam wampira...no i ty...Nie zdziwiłabym się gdyby tymi "psycholami" określili łowców.-Stwierdziłam
-Może i masz rację...-Pomyślał na głos chłopak.-Ale naprawdę nie musisz się o mnie bać.-Dodał po chwili.
Może faktycznie powinnam przestać się tak o wszystkich bać i zacząć przejmować się też swoim tyłkiem...
Lecieliśmy chwilę w ciszy...tak swoją drogą ciekawe przeżycie..
Podczas lotu chłopak poprawił chwyt w taki sposób że trzymał mnie w pasie.
Czułam wiatr przeplatający się przez moje czerwone włosy i co jakiś czas łaskotanie długich piór chłopaka.
Pomijając że jak już mówiłam Oliver w tej postaci miał z 2 metry to jego skrzydła miały...pokaźną rozpiętość...rozłożone to może tak z cztery metry, ale nie wiem. Nie dam sobie głowy uciąć.
-Bliżej nie podlecę...tam są ludzie czuję ich...-Stwierdził czarnowłosy i wylądował stawiając mnie na nogi.
-Okay...i dzięki wielkie za pomoc-Posłałam Oli'emu ciepły uśmiech.
-Spoko. Uważaj na siebie-Czarnooki puścił mi oczko i na powrót zniknął gęstwinie lasu.
Ja natomiast ruszyłam w stronę swojego domu.
Stanęłam przed drzwiami i poprawiłam się jeszcze żeby opiekunowie nie pytali "Gdzie byłam? Co robiłam? I czemu mam liście we włosach?"
Okay...liście na ziemi, strój w miarę możliwości poprawiony...poza lekko rozdartą nogawką...hmm...
w sumie to to rozdarcie wygląda ja fabryczne...może być.
Otworzyłam drzwi.
-Już jestem!-Zawołałam. O dziwo nie usłyszałam stukotu łap mojego psa...no cóż...zaczęłam rozwiązywać glany.
-Już?-Zdziwił się wujek
-Tak...byłam tylko coś zobaczyć...już jestem...gdzie Rokcy?-Zapytałam
-Eliza wyszła z nim na spacer.-Odpowiedział mężczyzna.
Stojąc już w samych skarpetkach spojrzałam na niego.
-Ogól się.-Rzuciłam z przelotnym uśmiechem...mój wujek...nie powinien zapuszczać brody...
-A to niby czemu? Broda jest męska!-Stwierdził gładząc się po podbródku
-Może i jest, ale w twoim wypadku wygląda to jakbyś ubrudził się chrupkami.-Zaśmiałam się
-Ehh...a mówią że matka natura jest taka wspaniała!-Opiekun wyrzucił ręce w powietrze w geście zażenowania.
-Zaśmiałam się pod nosem.
-Idę do siebie jakby co.-Rzuciłam i z uśmiechem ruszyłam na górę.
Otworzyłam drzwi do mojej nory, weszłam i zamknęłam je szybko.
Podbiegłam do szuflady w biurku i wyjęłam...klucz.
Zamknęłam nim drzwi do mojego pokoju.
Zamknęłam i zasłoniłam też wszystkie okna..
Uśmiechnęłam się i złapałam telefon.
Wybrałam numer do Shane'a...coraz bliżej końca...
pierwszy sygnał, drug...
-Co jest?-Usłyszałam głos chłopaka
-Shane!-Zawołałam szczęśliwie.-Wiem! Wiem gdzie kryją się łowcy!-Cieszyłam się jak dziecko.
-No nie gadaj!-Usłyszałam niedowierzanie w głosie chłopaka
-Naprawdę! Tak się cieszę.-Uśmiech nie schodził mi z ust.
-Ja też.-Zapewnił chłopak
-Tylko że...-Posmutniałam lekko.
-Co się stało?-Zapytał brunet wyczuwając załamanie mojego głosy
-Na chatę jest nałożona bariera...popieli wszystko co nadnaturalne...musiałam uciec.-Opowiedziałam w skrócie
-Damy radę...przyjść do ciebie?-Niebieskooki zakończył pytaniem.
-Może...-Urwałam słysząc szmer w łazience-Tak przyjdź...-Poprosiłam i rozłączyłam się
Odłożyłam telefon na biurko i zaniepokojona ruszyłam do łazienki.
Kiedy weszłam do pokoju miałam otwarte okno...czyżby coś weszło tutaj pod moją nieobecność?
Położyłam dłoń na klamce i delikatnie pociągnęłam łazienkowe drzwi w swoim kierunku.
Zajrzałam do pomieszczenia.
Kotara zawieszona pod sufitem, tak abym mogła zasłonić się biorąc prysznic była...zasłonięta, a na 100% jej tak nie zostawiłam...
Coś poruszyło się pod prysznicem.
Niepewnym krokiem podeszłam i złapałam za kotarę
Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę.
Roztrzęsioną ręką pociągnęłam materiał.
Otworzyłam oczy i...
*
Krótkie i słabe...chciałam wam coś dodać, ale nie wiem czy to w ogóle miało sens.
Miałam ciężki tydzień...nie będę pisać o co mi chodzi, bo to prywata...wiedzcie tylko że już jest okay, ale przez głębokie rozmyślanie i nie płytszy dołek nie miałam kiedy pisać.
Także tego...nie przedłużam już.
Wkleję tu jakiś cytat bo tak pusto...
^^^ Heheszky, ale jakie true ^^^
No to cóż...ja się żegnam...