Słyszałam krzyki, wrzaski bólu rozszarpywały mnie od środka...
............
Gwałtownie otworzyłam oczy.
Shane nadal leżał obok, ja nadal byłam w swoim pokoju...to był tylko sen...ale...ja nie miewam "tylko" snów...
Usiadłam na łóżku wyplątując się z objęć chłopaka.
Brunet odruchowo próbował znaleźć mnie ręką obok pomrukując coś pod nosem.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Płaczesz...co się stało?-Shane usiadł.
-Hę?-Przejechałam ręką po poliku, faktycznie był mokry od łez.
-Miałam koszmar...-Wyznałam
-To był tylko sen.-Powiedział niebieskooki i objął mnie rękoma.
-Właśnie nie...-Zaczęłam, a widząc zdezorientowaną minę chłopaka, kontynuowałam.-Kiedy coś mi się śni to jest to przyszłość, a to było straszne...nie chcę takiej przyszłości...-Dokończyłam
-Przyszłość zależy tylko od nas...-Powiedział niebieskooki
-nie zależy.-Zaprzeczyłam.
-Alice, spójrz na mnie...-Poprosił Shane.
Wykonałam polecenie chłopaka patrząc w jego oczy.
-Będzie dobrze.-Powiedział łapiąc moje dłonie.
Moje trzęsące się palce uspokoił wyjątkowo ciepły dotyk bruneta.
Czułam największy w moim życiu strach.
Bałam się wiele razy, ale to co teraz działo się dookoła...było jak koszmar.
Straciłam rodzinę, a mimo to teraz bałam się...bardziej...pamiętam że wtedy było mi...obojętne...gdybym umarła byłabym z rodziną, a jednak coś kazało mi wtedy uciec.
Teraz wiedziałam że nie ucieknę od tego co się działo.
Poznałam uczucia władające wystraszonymi stanem wojennym ludzi.
Marzyłam o końcu.
Choć był on nieosiągalny.
Łowcy mieli silną broń którą widziałam na oczy.
A wilkołaki...oni mieli tylko szpony i futra.
Przecież wynik jest z góry przesądzony.
-Nie będzie.-Znów zaprzeczyłam.
-Okay, Alice. Przyznaję sam boję się jak skurwysyn tego że zostawię cię samą.
Ale...nie uciekniemy od tego.-Odpowiedział chłopak
-To dobry pomysł!-Zawołałam. Niebieskooki wykrzywił twarz w zdziwieniu.
-Ucieknijmy. Zaszyjemy się gdzieś daleko w innym lesie, zamieszkamy tam. Będziemy wieść spokojne życie, ominie nas wojna i...
-Nie mogę uciec.-Przerwał mi Shane. Teraz to ja byłam tą zdziwioną.
-Alpha zawsze mnie odnajdzie, łowcy prędzej czy później też. Albo teraz wygramy albo...-Chłopak uciął,
Wiedziałam jaka była druga opcja więc nie pytałam "...albo...zginiemy z rąk łowców." Dokończyłam w myślach.
Najgorsze w tym wszystkim było to...że...się kurwa jego pierdolona mać bałam!
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
Złapałam urządzenie
-Kto dzwoni?-Zapytał chłopak
-Ten pierdolony skurwysyn, Jeremy.-Odpowiedziałam z wyczuwalnym w głosie jadem.-Chwila on...dzisiaj zobaczę jego mistrza Shane!-Ucieszyłam się i czym prędzej odebrałam połączenie.
-O cholera! Zapomniałem!-Niebieskooki złapał się jeszcze za głowę.
-Hej Alice!-Usłyszałam wesoły głos zielonookiego
-Cześć.-Udałam miły ton...no chyba zaraz żygnę...
-No bo obiecałem ci wczoraj że przedstawię ci mojego mistrza...-Zaczął chłopak
-No tak...-Pomyślałam na głos
-No to wiesz bo ja...ja czekam już pod twoim domem...-Powiedział brunet
-Już? Mnie to powinieneś poinformować jakąś godzinę temu że się zbliżasz.-Zaśmiałam się sztucznie-Dobra, daj mi chwilę, zaraz zejdę.-Dodałam i rozłączyłam się
-Dobra to ja...będę lecieć.-Zwróciłam się do Shane'a i podeszłam do szafy
-Spoko...ej...eee...i jak już będziesz wiedzieć gdzie mają bazę to...
-Chcę żebyś zwołał na jutro watahę, albo przynajmniej Alpha'ę.-Przerwałam niebieskookiemu
-Dobra...-Rzucił Shane i ruszył w stronę okna
-Shane!-Zawołałam jeszcze - Zaczekaj tu chwilę, wiesz...na dole jest łowca...uważaj na siebie.-Dodałam.
-Dam radę, ty też bądź ostrożna.-Wilkołak posłał mi ciepły uśmiech i wskoczył na framugę.
Chłopak spojrzał na mnie jeszcze przez ramię i rzucił pokrzepiające spojrzenie po czym wyskoczył.
Założyłam jakieś ciuchy..
...i zbiegłam na dół,
Ubrałam glany i otworzyłam drzwi.
-Gdzie idziesz?-Dobiegł mnie głos wujka.
-A z kolegą!-Odkrzyknęłam
-Dobrze, ale masz być przed dwudziestą! Wczoraj w wiadomościach mówili coś o jakimś chorym świrze w okolicy. Podobno grasuję po zmierzchu. Bądź ostrożna.-Mężczyzna wszedł do przedpokoju.
-Emm...Jeremy, to mój wujek, Aiden. Wujku to mój kolega, Jeremy-Przedstawiłam sobie mężczyzn.
-Witam.-Jeremy wyciągnął dłoń w stronę mojego opiekuna.
-Dobry.-Odpowiedział Aid.-Uważaj na nią mój drogi, bo mam broń na strychu.-Zastrzegł opiekun z uśmiechem.
"A on ma cały magazyn pełen broni"-Pomyślałam
-Dobrze będę uważał!-Zaśmiał się brunet...jak ja nienawidzę tych jego idealnych dołeczków!
-Idziemy?-Wtrąciłam zniecierpliwiona.
-Tak, już.-Zielonooki posłał mi uśmiech.
Ohh...miałam taką ochotę krzyknąć "co się szczerzysz koniu!?", ale wiedziałam że to samobójstwo...
-Pa wujku!-Krzyknęłam na odchodne.
-Do widzenia.-Rzucił Jeremy i wyszliśmy z domu.
W DRODZE
-Masz bardzo miłego wujka.-Brunet zaczął rozmowę.
-Wiem, jest spoko.-Rzuciłam
-Em...Będziemy musieli pogadać.-Stwierdził zielonooki.
-O czym?-Zapytałam
Chłopak nie odzywał się przez chwilę.
-Potem...-Odpowiedział spoglądając na mnie.-W każdym razie, jesteśmy.-Dodał.
-Na zadupiu.-Dokończyłam śmiejąc się.
Tutaj naprawdę nic nie było.
Miejsce w którym się znajdowałam to mała polana.
Stała tu niewielka, drewniana chatka.
-Wiesz...to baza...-Chłopak wskazał na mały domek.
-Poważnie?-Zapytałam ironicznie.
-Wydaje ci się że jest za słaba, za stara?-Odbił chłopak
-No...-Stwierdziłam
-Żadna nadprzyrodzona istota się tam nie dostanie. Chatka jest chroniona przez barierę.
-Barierę?-Zdziwiłam się
-Ehh...udowodnię ci.-Brunet pogrzebał ręką w kieszeni swoich spodni.
-Mam!-Zawołał uradowany i wyciągnął niewielką kulkę
-Co to?-Zapytałam
-Oko.-Odpowiedział łowca jak gdyby nigdy nic.
-Fuu-Wzdrygnęłam się-Czyje?-Zapytałam po chwili
-Mojego pierwszego wampira.-Odpowiedział z uśmiechem
-I ty to nosisz tak w kieszeni?-Znów zadałam pytanie.
-Jest zaklęte więc się nie psuje, a to moje trofeum.-Odpowiedział
-Egh...-Moje ciało przeszedł niezbyt przyjemny dreszcz.
-Nie ważne. Patrz co się z nim teraz stanie.-Zielonooki rzucił szkarłatne oko wampira w stronę chatki.
To zatrzymało się nagle i obróciło w popił.
-Tak właśnie działa bariera. Spopieli wszystko co nadnaturalne.-Uśmiechnął się dumny chłopak
-Wszystko?-Dopytałam niepewnie.
-Wszystko.-Stwierdził brunet.
"Czyli że mnie też..." - Pomyślałam
-Dobra...to chodźmy!-Krzyknął ochoczo Jeremy i łapiąc moją dłoń ruszył w stronę chatki.
Zamknęłam oczy.
Bałam się że zaraz umrę!
Czułam jak trzęsą mi się dłonie, a nogi uginały się coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem.
Stop! Nie jestem samobójczynią! Już nie!
Wzięłam wdech.
Byłam centymetr od bariery.
-Poczekaj!-Zawołałam do chłopaka
Ten zatrzymał się i spojrzał na mnie.
No to teraz muszę wymyślić sobie wymówkę.
-Coś się stało?-Zapytał całkowicie zbity z tropu zielonooki.
Nie powiem mu o moich mocach bo mnie zabije to jest psychol! Jak każdy łowca!
Kurwa!
Rusz głową, Al!
Odsunęłam się parę kroków.
Chłopak stojący przede mną zdziwił się jeszcze bardziej.
Wzięłam głęboki wdech, obróciłam się i zaczęłam biec co sił w nogach.
Nigdy wcześniej tak szybko nie biegłam.
Przerażenie sprawiło że w moich żyłach pieniła się krew.
Biegłam jak najszybciej umiałam.
Ignorowałam krzaki które szarpały moje nagie łydki i sprawnie omijałam drzewa.
Nagle zatrzymałam się, a właściwie coś mnie zatrzymało.
Uderzyłam w coś...to nie była skała, było za...miękkie, ale to nie był też krzak...za twarde...to była...skóra? Jakiś jeleń? Nie, nie owłosione.
Dobra, a może zamiast zgadywać po prostu na to spojrzę?
-Emm...cześć?-Zaczęłam widząc Olivera-Co tu robisz?-Zapytałam po chwili.
-Chodzę i to samo pytanie mógłbym zadać tobie...-Odpowiedział czarnooki
-Ja...no...uciekam.-Powiedziałam zgodnie z prawdą
-Ahh...-Chłopak pokiwał głową.-A mogę wiedzieć przed kim?-Znów zapytał
-Przed łowcą...aaa...może byś mi pomógł?-Zmieniłam nieco temat.
-Spoko!-Zawołał 116-latek i spojrzał za mnie mrużąc oczy.
-O chuj! Blisko jest!-Krzyknął i...pierwszy raz widziałam przemianę w kruka...
Oczy chłopaka jako pierwsze stały się całkiem czarne.
Chwilę potem słychać było dźwięk kości które zmieniały swoje położenie i kształt.
Z łopatek chłopaka wyrastały nieopierzone, blade skrzydła, które dosłownie w minutę obrosły wielkimi, kruczymi piórami.
Kilka piór znalazło się też na przedramionach, karku i łydkach chłopaka.
Jego paznokcie urosły i poczerniały.
Krukołak pstryknął szponami, a na jego twarzy pojawiła się maska.
Kończyła się ona nad ustami, kształtem przypominała maskę wenecką.
W miejscu nosa znajdował się dziób.
Maska była czarna i przyozdobiona piórami.
Oliver uśmiechnął się łobuzersko widząc łowcę.
-Na to nie byłeś gotowy co?-Zapytał ironicznie kruk.
-K...krukołak? T...to wy...-Zacinał się Jeramy
-Tak! Nadal żyjemy! Zaskoczony!? Jednak nie udało się wam nas wybić!-Czarnooki zaśmiał się szaleńczo i łapiąc mnie za ramiona odleciał.
Z tej perspektywy wszystko było...małe...
Chłopak pomimo posiadania wielkiej siły i długich szponów był delikatny i uważał lecąc ze mną.
-Czemu on cię gonił?-Zapytał w końcu Oli
-Bo mu uciekałam...-Odpowiedziałam jakby to było oczywiste.
-To może inaczej...czemu mu uciekałaś?-Chłopak zmienił pytanie
-Żeby nie spłonąć-Rzuciłam.-I...obiecałam ci odpowiedzieć...-Zmieniłam temat.
-Wiem, ale...znasz już odpowiedź?
-Tak...słuchaj długo o tym nie mogłam myśleć, ale chyba lepiej będzie jeżeli pozostaniemy przyjaciółmi...
-nie zależy.-Zaprzeczyłam.
-Alice, spójrz na mnie...-Poprosił Shane.
Wykonałam polecenie chłopaka patrząc w jego oczy.
-Będzie dobrze.-Powiedział łapiąc moje dłonie.
Moje trzęsące się palce uspokoił wyjątkowo ciepły dotyk bruneta.
Czułam największy w moim życiu strach.
Bałam się wiele razy, ale to co teraz działo się dookoła...było jak koszmar.
Straciłam rodzinę, a mimo to teraz bałam się...bardziej...pamiętam że wtedy było mi...obojętne...gdybym umarła byłabym z rodziną, a jednak coś kazało mi wtedy uciec.
Teraz wiedziałam że nie ucieknę od tego co się działo.
Poznałam uczucia władające wystraszonymi stanem wojennym ludzi.
Marzyłam o końcu.
Choć był on nieosiągalny.
Łowcy mieli silną broń którą widziałam na oczy.
A wilkołaki...oni mieli tylko szpony i futra.
Przecież wynik jest z góry przesądzony.
-Nie będzie.-Znów zaprzeczyłam.
-Okay, Alice. Przyznaję sam boję się jak skurwysyn tego że zostawię cię samą.
Ale...nie uciekniemy od tego.-Odpowiedział chłopak
-To dobry pomysł!-Zawołałam. Niebieskooki wykrzywił twarz w zdziwieniu.
-Ucieknijmy. Zaszyjemy się gdzieś daleko w innym lesie, zamieszkamy tam. Będziemy wieść spokojne życie, ominie nas wojna i...
-Nie mogę uciec.-Przerwał mi Shane. Teraz to ja byłam tą zdziwioną.
-Alpha zawsze mnie odnajdzie, łowcy prędzej czy później też. Albo teraz wygramy albo...-Chłopak uciął,
Wiedziałam jaka była druga opcja więc nie pytałam "...albo...zginiemy z rąk łowców." Dokończyłam w myślach.
Najgorsze w tym wszystkim było to...że...się kurwa jego pierdolona mać bałam!
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
Złapałam urządzenie
-Kto dzwoni?-Zapytał chłopak
-Ten pierdolony skurwysyn, Jeremy.-Odpowiedziałam z wyczuwalnym w głosie jadem.-Chwila on...dzisiaj zobaczę jego mistrza Shane!-Ucieszyłam się i czym prędzej odebrałam połączenie.
-O cholera! Zapomniałem!-Niebieskooki złapał się jeszcze za głowę.
-Hej Alice!-Usłyszałam wesoły głos zielonookiego
-Cześć.-Udałam miły ton...no chyba zaraz żygnę...
-No bo obiecałem ci wczoraj że przedstawię ci mojego mistrza...-Zaczął chłopak
-No tak...-Pomyślałam na głos
-No to wiesz bo ja...ja czekam już pod twoim domem...-Powiedział brunet
-Już? Mnie to powinieneś poinformować jakąś godzinę temu że się zbliżasz.-Zaśmiałam się sztucznie-Dobra, daj mi chwilę, zaraz zejdę.-Dodałam i rozłączyłam się
-Dobra to ja...będę lecieć.-Zwróciłam się do Shane'a i podeszłam do szafy
-Spoko...ej...eee...i jak już będziesz wiedzieć gdzie mają bazę to...
-Chcę żebyś zwołał na jutro watahę, albo przynajmniej Alpha'ę.-Przerwałam niebieskookiemu
-Dobra...-Rzucił Shane i ruszył w stronę okna
-Shane!-Zawołałam jeszcze - Zaczekaj tu chwilę, wiesz...na dole jest łowca...uważaj na siebie.-Dodałam.
-Dam radę, ty też bądź ostrożna.-Wilkołak posłał mi ciepły uśmiech i wskoczył na framugę.
Chłopak spojrzał na mnie jeszcze przez ramię i rzucił pokrzepiające spojrzenie po czym wyskoczył.
Założyłam jakieś ciuchy..
...i zbiegłam na dół,
Ubrałam glany i otworzyłam drzwi.
-Gdzie idziesz?-Dobiegł mnie głos wujka.
-A z kolegą!-Odkrzyknęłam
-Dobrze, ale masz być przed dwudziestą! Wczoraj w wiadomościach mówili coś o jakimś chorym świrze w okolicy. Podobno grasuję po zmierzchu. Bądź ostrożna.-Mężczyzna wszedł do przedpokoju.
-Emm...Jeremy, to mój wujek, Aiden. Wujku to mój kolega, Jeremy-Przedstawiłam sobie mężczyzn.
-Witam.-Jeremy wyciągnął dłoń w stronę mojego opiekuna.
-Dobry.-Odpowiedział Aid.-Uważaj na nią mój drogi, bo mam broń na strychu.-Zastrzegł opiekun z uśmiechem.
"A on ma cały magazyn pełen broni"-Pomyślałam
-Dobrze będę uważał!-Zaśmiał się brunet...jak ja nienawidzę tych jego idealnych dołeczków!
-Idziemy?-Wtrąciłam zniecierpliwiona.
-Tak, już.-Zielonooki posłał mi uśmiech.
Ohh...miałam taką ochotę krzyknąć "co się szczerzysz koniu!?", ale wiedziałam że to samobójstwo...
-Pa wujku!-Krzyknęłam na odchodne.
-Do widzenia.-Rzucił Jeremy i wyszliśmy z domu.
W DRODZE
-Masz bardzo miłego wujka.-Brunet zaczął rozmowę.
-Wiem, jest spoko.-Rzuciłam
-Em...Będziemy musieli pogadać.-Stwierdził zielonooki.
-O czym?-Zapytałam
Chłopak nie odzywał się przez chwilę.
-Potem...-Odpowiedział spoglądając na mnie.-W każdym razie, jesteśmy.-Dodał.
-Na zadupiu.-Dokończyłam śmiejąc się.
Tutaj naprawdę nic nie było.
Miejsce w którym się znajdowałam to mała polana.
Stała tu niewielka, drewniana chatka.
-Wiesz...to baza...-Chłopak wskazał na mały domek.
-Poważnie?-Zapytałam ironicznie.
-Wydaje ci się że jest za słaba, za stara?-Odbił chłopak
-No...-Stwierdziłam
-Żadna nadprzyrodzona istota się tam nie dostanie. Chatka jest chroniona przez barierę.
-Barierę?-Zdziwiłam się
-Ehh...udowodnię ci.-Brunet pogrzebał ręką w kieszeni swoich spodni.
-Mam!-Zawołał uradowany i wyciągnął niewielką kulkę
-Co to?-Zapytałam
-Oko.-Odpowiedział łowca jak gdyby nigdy nic.
-Fuu-Wzdrygnęłam się-Czyje?-Zapytałam po chwili
-Mojego pierwszego wampira.-Odpowiedział z uśmiechem
-I ty to nosisz tak w kieszeni?-Znów zadałam pytanie.
-Jest zaklęte więc się nie psuje, a to moje trofeum.-Odpowiedział
-Egh...-Moje ciało przeszedł niezbyt przyjemny dreszcz.
-Nie ważne. Patrz co się z nim teraz stanie.-Zielonooki rzucił szkarłatne oko wampira w stronę chatki.
To zatrzymało się nagle i obróciło w popił.
-Tak właśnie działa bariera. Spopieli wszystko co nadnaturalne.-Uśmiechnął się dumny chłopak
-Wszystko?-Dopytałam niepewnie.
-Wszystko.-Stwierdził brunet.
"Czyli że mnie też..." - Pomyślałam
-Dobra...to chodźmy!-Krzyknął ochoczo Jeremy i łapiąc moją dłoń ruszył w stronę chatki.
Zamknęłam oczy.
Bałam się że zaraz umrę!
Czułam jak trzęsą mi się dłonie, a nogi uginały się coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem.
Stop! Nie jestem samobójczynią! Już nie!
Wzięłam wdech.
Byłam centymetr od bariery.
-Poczekaj!-Zawołałam do chłopaka
Ten zatrzymał się i spojrzał na mnie.
No to teraz muszę wymyślić sobie wymówkę.
-Coś się stało?-Zapytał całkowicie zbity z tropu zielonooki.
Nie powiem mu o moich mocach bo mnie zabije to jest psychol! Jak każdy łowca!
Kurwa!
Rusz głową, Al!
Odsunęłam się parę kroków.
Chłopak stojący przede mną zdziwił się jeszcze bardziej.
Wzięłam głęboki wdech, obróciłam się i zaczęłam biec co sił w nogach.
Nigdy wcześniej tak szybko nie biegłam.
Przerażenie sprawiło że w moich żyłach pieniła się krew.
Biegłam jak najszybciej umiałam.
Ignorowałam krzaki które szarpały moje nagie łydki i sprawnie omijałam drzewa.
Nagle zatrzymałam się, a właściwie coś mnie zatrzymało.
Uderzyłam w coś...to nie była skała, było za...miękkie, ale to nie był też krzak...za twarde...to była...skóra? Jakiś jeleń? Nie, nie owłosione.
Dobra, a może zamiast zgadywać po prostu na to spojrzę?
-Emm...cześć?-Zaczęłam widząc Olivera-Co tu robisz?-Zapytałam po chwili.
-Chodzę i to samo pytanie mógłbym zadać tobie...-Odpowiedział czarnooki
-Ja...no...uciekam.-Powiedziałam zgodnie z prawdą
-Ahh...-Chłopak pokiwał głową.-A mogę wiedzieć przed kim?-Znów zapytał
-Przed łowcą...aaa...może byś mi pomógł?-Zmieniłam nieco temat.
-Spoko!-Zawołał 116-latek i spojrzał za mnie mrużąc oczy.
-O chuj! Blisko jest!-Krzyknął i...pierwszy raz widziałam przemianę w kruka...
Oczy chłopaka jako pierwsze stały się całkiem czarne.
Chwilę potem słychać było dźwięk kości które zmieniały swoje położenie i kształt.
Z łopatek chłopaka wyrastały nieopierzone, blade skrzydła, które dosłownie w minutę obrosły wielkimi, kruczymi piórami.
Kilka piór znalazło się też na przedramionach, karku i łydkach chłopaka.
Jego paznokcie urosły i poczerniały.
Krukołak pstryknął szponami, a na jego twarzy pojawiła się maska.
Kończyła się ona nad ustami, kształtem przypominała maskę wenecką.
W miejscu nosa znajdował się dziób.
Maska była czarna i przyozdobiona piórami.
Oliver uśmiechnął się łobuzersko widząc łowcę.
-Na to nie byłeś gotowy co?-Zapytał ironicznie kruk.
-K...krukołak? T...to wy...-Zacinał się Jeramy
-Tak! Nadal żyjemy! Zaskoczony!? Jednak nie udało się wam nas wybić!-Czarnooki zaśmiał się szaleńczo i łapiąc mnie za ramiona odleciał.
Z tej perspektywy wszystko było...małe...
Chłopak pomimo posiadania wielkiej siły i długich szponów był delikatny i uważał lecąc ze mną.
-Czemu on cię gonił?-Zapytał w końcu Oli
-Bo mu uciekałam...-Odpowiedziałam jakby to było oczywiste.
-To może inaczej...czemu mu uciekałaś?-Chłopak zmienił pytanie
-Żeby nie spłonąć-Rzuciłam.-I...obiecałam ci odpowiedzieć...-Zmieniłam temat.
-Wiem, ale...znasz już odpowiedź?
-Tak...słuchaj długo o tym nie mogłam myśleć, ale chyba lepiej będzie jeżeli pozostaniemy przyjaciółmi...
*
No to tak...Chyba jest nieco dłuższy, nie? Tak obiecałam więc no...
Naprawdę nie mam pojęcia co tu napisać...hmm...chorowałam sobie cały tydzień, teraz mam tylko katar i gardło mnie trochę boli.
No cóż, to skoro nie wiem co pisać to nie przedłużam.
Komentujcie, pozdrawiam :*
Dzisiaj nie daję linka do Eski bo tymczasowo zawiesiła bloga.
No cóż, to skoro nie wiem co pisać to nie przedłużam.
Komentujcie, pozdrawiam :*
Dzisiaj nie daję linka do Eski bo tymczasowo zawiesiła bloga.
Eskimoska jest leniem!!!
OdpowiedzUsuńNie dokońca ponieważ szykuje projekt mojego nowego bloga i usówam ff...Tsaa...Długo się tam nic nie pojawiało, a to przez to, że nie mam pomysłu. Chciałam uśmiercić Amy (Wiem! Głupi pomysł...) Ale zrezygnowałam i postanowiłam usunąć tego bloga.
Pozdro ty mój Fikusie ty xD
W słowie *usówam* błąd celowy...
UsuńNowy projekt? Hmmm...interesujące...
UsuńCo do ff no to cóż jeżeli twierdzisz że to nie to...no to usuwaj...szkoda bo się przywiązałam no, ale trudno.
I ty Esiaczaczku no! XD
Pozdrawiam :*
Teraz jest lepsze i fajniejsze...:) też jest tam twoja postać xD Też się przywiązałam ale wole pisać o jednym youtuberze...Oczywiście będę inne perspektywy, ale to w swoim czasie :)Tczymaj się Fikus! <3
Usuń