sobota, 14 listopada 2015

ROZDZIAŁ 64 "Obrada"

Wstałam więc z łóżka i udałam się do toalety rutynowo wzięłam prysznic, a wychodząc z kabiny owinęłam się w ręcznik.
Mądra ja nie wzięłam "piżamy"...BRAWO!
Wyszłam z łazienki.
Shane dalej siedział na moim łóżku...jest...za normalnie...hmm...chciałabym...ehh...i tak nic się nie spełni. Srał to pies.
Trzymając puchowy skrawek materiału otworzyłam szafę i wygrzebałam cokolwiek w czym mogłabym spać.
-Możesz...się odwrócić?-Zwróciłam się do chłopaka siedzącego naprzeciwko
Niebieskooki bez słowa wykonał moje polecenie.
Szybko ubrałam luźną koszulkę i czarne bokserki.
-Już.-Rzuciłam zmierzając w stronę okna w celu zamknięcia go.
Niby jest ze mną Shane, ale wolałabym nie mieć problemów z...na przykład łowcami.
Kiedy okno było już szczelnie zamknięte usiadłam obok bruneta.
-O czym myślisz?-Zapytałam.
-Jak do ciebie szedłem...czułem coś dziwnego...teraz mi się przypomniało.-Powiedział Shane.
-Co czułeś?-Zapytałam-To pewnie była krew.-Dodałam zerkając na rękę w celu sprawdzenia czy aby na pewno nie widać miejsca "wkłucia" się wampira.
-Nie...znaczy...twoją krew też czułem, ale ona pachnie inaczej...a to...jak jakiś trup...dalej czuję tę woń, ale już nie tak wyraźną.-Wytłumaczył chłopak.
-Trup?-Upewniłam się...zanotować "Wampiry pachną trupami".
-Tak...trup...no ale...to by tu robił trup?-Chłopak zapytał sam siebie.-Chyba mi nos zaczyna szwankować...-Stwierdził po chwili.
-Może spróbuj się z tym przespać. Rano na pewno będzie lepiej.-Uśmiechnęłam się...ehh...już tak ładnie i bez skrupułów kłamię...
-Chyba masz rację.-Przez usta bruneta również przemknął uśmiech.-Idziemy spać?-Dodał zmęczonym tonem.
-Pewnie.-Stwierdziłam i ułożyłam się na materacu.
Chłopak nie zwlekał długo i gasząc lampkę stojącą na etażerce położył się obok i obiją mnie ramieniem.
Wtuliłam się w tors bruneta i wdychając jego perfumy, które drażniły mój nos, zasnęłam
............
Słyszałam krzyki, wrzaski bólu rozszarpywały mnie od środka...wszędzie płynęła krew, a powietrze było przesiąknięta jej zapachem 
............
Uchyliłam powieki pozwalając ostremu światłu na podrażnienie moich oczu.
Przeciągnęłam się lekko szturchając śpiącego obok mnie 18-latka.
-Hej...-Usłyszałam jego zaspany głos.
-Cześć.-Odwróciłam się uśmiechając na widok jego hipnotyzujących tęczówek.
-Lokil...obiecał dzisiaj zwołać watahę...mamy być w kręgu obrad około 13.-Zaczął Shane
-A teraz mamy...
-11:26.-Odpowiedział chłopak zerkając na telefon.
-Czyli wypadałoby zacząć się ogarniać...-Pomyślałam na głos
-Fakt...-Zawtórował Sahne
-To może byśmy wstali.-Zaśmiałam się
-A po co?-Chłopak odpowiedział tym samym.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

Leżeliśmy jeszcze chwilę, ale w końcu jednak postanowiłam ruszyć swój zacny tyłek.
Shane powiedział że przyjdzie po mnie mniej więcej o wpół do pierwszej.
Obecnie jest 12:00, jestem już ogarnięta i siedzę sobie w pokoju i coś brzdąkam.
Co do mojego ubioru...postawiłam na coś...co miałam na sobie dość dawno
Zaczęłam nucić piosenkę...a właściwie Requiem For A Dream to epicka nuta więc czemu miałabym jej nie nucić?
Odstawiłam instrument i z nudów otworzyłam laptopa.
Zalogowałam się na facebooka i scrollowałam stronę w dół.
Niespodziewanie przyszło mi powiadomienie o wiadomości...od...Matt'a!
Niezwłocznie kliknęłam w ikonkę chmurki i odczytałam treść wiadomości
-Jak tam?-Matt, 12:12
-A wiesz? Nie najgorzej, a u cb?-Ja, 12:15
-U mnie słabo, Oliver mówił ci że się zakochałem?-Matt 12:16
-No tak...faktycznie słabo, ale właściwie czemu rodzice Lul cię nie lubią?-Ja, 12:17
-Mówili że "jestem nie odpowiedzialny" i "zbyt tępy na ich córkę"...idioci...-Matt, 12:18
-Naprawdę ich nie rozumiem...jesteś spoko! Co zamierzacie?-Ja, 12:19
-Ale w jakim sensie?-Matt, 12: 20
-No ty i Lulu, co zrobicie?-Ja, 12:21
-Jeszcze nie wiemy...ale chyba spierdzielimy.-Matt 12:22
-No to trzymam za was kciuki.-Ja 12:23
-Dzięki Al, poprawiłaś mi nastrój!-Matt, 12:24
-Nie ma problemu,m no bo...czego się nie robi dla przyjaciół? ;) -Ja, 12:26
-Fakt ;> -Matt, 12:26
Usłyszałam dzwonek do drzwi
"To pewnie Shane..." pomyślałam
-Muszę kończyć.-Ja, 12:27
-To pa!-Matt, 12:28
-pa!-Ja, 12:29
-Alice! Kolega do ciebie!-Usłyszałam krzyk ciotki
-Idę!-Odkrzyknęłam i wyłączyłam sprzęt po czym zbiegłam schodami na dół.
Widząc wilkołaka uśmiechnęłam się.
-Ja lecę.-Rzuciłam i ruszyłam do przedpokoju w celu założenia glanów.
-O której wrócisz?-Zapytała ciotka
-Jakoś pod wieczór.-Odpowiedziałam
-Czyli nie czekać z obiadem?-Kobieta znów zapytała.
-Nie, nie ma takiej potrzeby.-Powiedziałam zgodnie z prawdą i kończąc sznurować buty wyszłam wraz z Sahne'em.

Wsiadłam na motocykl chłopaka i razem ruszyliśmy w...kierunku miejsca spotkania

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
PRAWIE NA MIEJSCU

Jechaliśmy dość sługo, ale Shane dał mi przed chwilą sygnał że już się zbliżamy.
Nie kłamał.
Zatrzymaliśmy się niedaleko latu i zsiedliśmy z pojazdu.
Zdjęłam kask tak samo jak Shane i we dwoje ruszyliśmy w nieznane mi miejsce.
Oczywiście prowadził Shane.
W przyjemnej, ale cichej atmosferze przeszliśmy przez lat i wyszliśmy na polanę.
Krąg obrad okazał się być kołem tworzonym przez pięć pochodni wbitych w ziemię i skały na środku z wyrytą na niej mapą strategiczną.
Dookoła kamienia, w kręgu oraz poza nim stało...mnóstwo osób...na oko było ich z 30?...może 35...
-Jesteśmy!-Zawołał Shane patrząc na Alphę
-To dobrze...Alice...chodź na środek i...opowiedz reszcie o swoim odkryciu.-Powiedział Alpha więc powoli ruszyłam w stronę skały.
Usłyszałam warczenie jednego z członków watahy.
-Lokil! Z całym szacunkiem, ale czemu pozwalasz śmiertelniczce wejść na świętą dla nas ziemię?-Odezwał się wysoki i dobrze zbudowany brunet.
-Właśnie!-Zawtórowało mu kilka osób.
-I tak właściwie to czy ona wie o naszych mocach? Jeżeli tak to czy nie powinna umrzeć?-Zapytała czarnowłosa dziewczyna
Po jej stronie również stanęła spora część watahy.
-Cisza!-Zawołał Lokil, a wszyscy zamilkli.
-Ona!-Alpha wskazał na mnie-Jest jedną z nas!-Dodał-I czy się mam to podoba czy nie!-Kontynuował-Macie traktować ją jak siostrę!-Zakończył.
Wtacha stała w ciszy wpatrzona we mnie.
Lekko wystraszona weszłam na środek i zaczęłam.
-No to tak...Lokil zapewne mówił wam...
-Wyrażaj się z szacunkiem jak mówisz o Alphie!-Przerwał mi jakiś chłopak
-Czy ty jesteś do cholery głuchy!?-Lokil podszedł do blondyna.-Przed chwilą kurwa coś mówiłem!-Krzyknął prosto w jego twarz.
Wilkołak przeprosił, a Alpha na powrót stanął na swoim miejscu.
-Kontynuuj.-Zalecił
-No w każdym razie...zapewne wiecie że w June-Lake są łowcy...no i...ja miałam zadanie żeby szpiegować właśnie jednego z łowców...i wyobraźcie sobie że ten idiota pokazał mi bazę łowców!-Usłyszałam jak wataha cieszy na wiadomość o tym że moglibyśmy atakować...-Tylko że...-Załamałam ton.-Na swoją bazę mają nałożoną barierę przeciw...wa...nam...ja też jestem po części...eemm...no mam "moc"-Wytłumaczyłam. Cały czas jąkałam się przez stres.
Nie lubię przemawiać przed publiką...no a już na pewno nie tak wielką...
-Ale jak działa ta bariera?-Wyrwał się ktoś z tłumu.
-To takie...pole siłowe które pali wszystko co magiczne.-Wytłumaczyłam
-Czyli nie możemy zrobić im masakry z kłami i pazurami bo wszyscy spłoniemy.-Dodał Lokil.
-Dobra...Alice...-Alpha zwrócił się do mnie.
Spojrzałam więc na wilkołaka-Chodź, pokaż mi tą ich bazę.-Powiedział.
-Ale...nie możesz nic im zrobić.-Rzuciłam.
-Chcę wiedzieć gdzie to jest żeby móc wymyślić jakiś sensowny plan ataku.-Wytłumaczył.
-No dobra...ale to dość daleko stąd...-Wstępnie się zgodziłam
-Mały problem...pojedziemy, tylko mnie kieruj.-Stwierdził.
-Mam cię kierować? W sensie jedziemy autem, tak?-Chciałam się upewnić.
-Nie.-Zaprzeczył blondyn.
-To motocyklem?-Zgadywałam dalej.
-Też nie.-Wilkołak ponownie zaprzeczył.
-To czym?-Zapytałam w końcu.
-Jak to czym?-Odbił ironicznie po czym krzyknął-Mną!
Po tych słowach Lokil wyszedł z kręgu.
Padł na kolana, a trzaski kości były dobrze słyszalne, dookoła Alphy pojawiło się pełno krwi która ciekła mu z oczu, ust i jeszcze nie owłosionego ogona.
Chwilę potem jego ciało zaczęło pokrywać się bladą...platynową sierścią.
Twarz Lokil'a przybrała wilczy kształt, a jego oczy rozbłysły żółtym światłem
-No na co czekasz? Chcę wiedzieć gdzie baza wroga!-Biały wilk spojrzał na mnie, po czym zwrócił się do watahy.-Reszta rozejść się i wtapiać w tłum!
*
Okay...no to tak...jest rozdział ^^^
i...wiem, wiem słaby i długo wyczekiwany...
Przepraszam?
W każdym razie...emm...no nie wiem co tu pisać...
(tędy do Eski i chciałam jeszcze napisać że czytałam prologa nowej wersji jej ff i szczerze polecam :> )
Pozdrawiam, trzymajcie się i...pa! :*

2 komentarze:

  1. Łał! Wreszcie przestałaś mnie opieprzać! xD
    Rozdział supi i wogóle...ff o zombie itd. Chamska reklama. Ble, ble ble...Czekam na next...Bel, ble, ble.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tęsknisz za tym? Wiesz mogę cię znowu opieprzyć o'v'o
      no i ogólnie to ble, ble, ble i ble, ble.

      Usuń