sobota, 21 listopada 2015

ROZDZIAŁ 65 "Za trzy doby"

-Reszta rozejść się i wtapiać w tłum!-Rozkazał wilk i ruchem łba zalecił abym usiadła na jego grzbiecie.
Wykonałam polecenie Alphy i jak najdelikatniej umiałam zajęłam wskazane mi miejsce.
Zatopiłam dłonie w białej sierści wilkołaka i przy okazji zorientowałam się jak blada jest moja skóra.
Siedzenie na Lokil'u było...dziwne...czułam każdy jego oddech i każde uderzenie jego serca.
-W którą mam jechać?-Zapytał mężczyzna. Szybko objaśniłam mu jak wygląda droga.
Poczułam nagły zryw, ruszyliśmy.
Wiatr czochrał moje czerwone włosy i lekko drażnił moje oczy.
Pochyliłam się nieco...gdzieś słyszałam że tak zwiększa się prędkość więc...
No w każdym razie szybko znaleźliśmy się na miejscu.
Zeskoczyłam z Alphy starając się siedzieć jak najciszej.
Powoli zakradłam się i chowając za krzakami pokazałam Lokil'owi bazę łowców.
Akurat...no cóż mieliśmy swego rodzaju szczęście.
Z chaty wyszedł jeden z łowców.
Nie był to Jeremy zatem właśnie poznałam wygląd innego skurwysyna.
Lokil też mu się przyjrzał.
Był to chłopak, miał on jasnobrązowe włosy i błękitne oczy.
Strój miał typowy dla łowcy.
Do pasa przyczepione miał dwa pistolety ręczne, a na plecach karabin.
Chłopak trzymał w dłoni paczkę papierosów z której wyciągnął jednego szluga i włożywszy go do ust odpalił używkę za pomocą zapalniczki.
-Zajebałbym go...-Parsknął Alpha.
-Pole siłowe....nie rób tego...chyba że chcesz się spalić...-Powiedziałam spoglądając na wilkołaka.
-Wiem...ale i tak bym go zajebał...-Odpowiedział żółtooki.
Dla poczucia bezpieczeństwa złapałam jego futro...no wiem że gdyby chciał to by się wyrwał, ale tak było lepiej dla mojej świadomości..
-Wiesz młoda...-Zaczął biały wilk przyciszonym tonem. Spojrzałam więc na niego obdarzając mężczyznę swoją całą uwagą.-Za kilka dni....zaatakujemy.-Dokończył.
Wiedziałam że tak będzie, ale perspektywa śmierci Shane'a strasznie bolała.
-Wiem-Odpowiedziałam tonem pozbawionym uczuć.
-Musimy zacząć się przygotowywać...-Rzucił Lokil.
-Znam krukołaka.-Palnęłam bezmyślnie.
Lokil patrzył na mnie z niedowierzaniem.-Krukołaki wyparły.-Powiedział szybko.
-Nie wszystkie, a tak się składa że jednego znam.-Upierałam się.
Oliver na pewno mi pomoże...już nie raz to robił.
-N...naprawdę?-Zapytał uradowany wilkołak.
-No...tak...to mój najlepszy przyjaciel.-Uśmiechnęłam się.
-Musisz z nim pogadać.-Stwierdził jasnowłosy.
Pokiwałam głową na znak że rozumiem.
Wraz z Lokil'em jeszcze trochę poprzyglądaliśmy się chacie, ale w końcu wróciliśmy do kręgu.
Alpha wbiegł na środek i zważywszy na moją obecność nie zmieniając postaci zaczął przemawiać.
-Ohh...wataho moja! Wyobraźcie sobie że tamte kurwy kryją się w starej chacie! Jedyne co to ta ich bariera, ale bez obaw! Otrzymamy pomoc! Wielką pomoc! Co prawda nie mogę obecnie zdradzić więcej, ale wiedzcie że to nie będzie nikt zwykły!
Wataho! Mamy trzy doby do pełni! Za trzy doby macie obowiązek stawić się w gotowości w tym kręgu!
Przygotujcie się! Polujcie! Odprawiajcie rytuały! Życie! Bo za te kilka nocy możecie leżeć martwi!
Składaliście przysięgę wilczej krwi! Zatem walczcie moje wilki! Walczcie!-Wykrzyczał biały wilk.
Trzy dni...powtarzam sobie tą datę nie dowierzając, a jednak...a jednak to już wkrótce...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

Po zakończeniu obrady Shane podrzucił mnie do domu...cały czas jetem przygnębiona...za kilka dni...dokona się najgorsze w moim życiu...walka...śmierć i miliony przelanych łez
Wyciągnęłam komórkę...muszę pogadać z Olim...
Pierwszy syg...
-Halo!-Usłyszałam w słuchawce
-Hej...-Powiedziałam cicho
-Co się stało Al?-Zapytał chłopak
-Chyba...znowu potrzebuję twojej pomocy...-Wyznałam
-A możesz konkretniej?-Poprosił brunet
-Umiesz zdejmować magiczne bariery obronne?-Zapytałam
-Tak, a co? Mam jakąś zniszczyć?-Odbił krukołak
-Byłoby miło...-Przyznałam
-Jaką i gdzie?-Usłyszałam
-Przy chacie łowców...wiesz gdzie to?-Zakończyłam pytaniem.
-Jasne że wiem! Lubię na nich patrzeć, w każdym razie nie ma problemu, a po co ci to?
-Ja...wataha...chcą zabić łowców.-Wytłumaczyłam
-Szczytny cel! Z chęcią pomogę!-Zgodził się ciemnooki.
Uśmiechnęłam się na tę informację
-Dzięki Oli! Dziękuję!-Zawołałam
-Nie ma problemu. To co? Może omówimy jutro warunki? Jestem obecnie zajęty...-Przyznał chłopak
-No dobra to pa.-Pożegnałam się i rozłączyłam
W tym momencie usłyszałam pukanie w szybę. Odwróciłam się aby zobaczyć kto to.
Lekko się uśmiechnęłam i podeszłam otworzyć okno widząc Shane'a.
-Zapomniałeś czegoś? Nie jest późno mogłeś wejść drzwiami...-Zaśmiałam się
-Oj tam oj tam! To mało ważne i...Alice...chciałem pogadać...-Głos wilkołaka był poważny domyśliłam się więc że rozmowa będzie jedną z tych długich.
-No więc mów...-Rzuciłam
-Wiesz że cię kocham...a...a za trzy doby mogę...nie żyć.-Nie przerywałam Shane'owi chciałam wysłuchać go do końca pomimo że kierunek w którym chłopak zmierzał nie zbyt mi się podobał.-Chciałem tylko...chciałem powiedzieć że zależy mi na tobie...nie chciałem cię w to wszystko wciągać...to moja wina. Nie powinienem był w ogóle zaczynać rozmowy twojego pierwszego dnia szkoły-Niebieskooki mówił dalej, a ja słuchałam. Opieprzę go jak skończy...-Ale chuj z tym!-Krzyknął nagle.-Zakochałem się i już nic z tym nie zrobię. Rozjebałem ci życie, ale cię kocham.-Dokończył brunet. Moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek.-Wiesz przecież że ja też cię kocham.-Powiedziałam cicho.
-Ale wiesz że to nic dobrego nie wróży?-Zapytał wilk
-Wiem, ale taki jest mój wybór.-Przyznałam.
Shane przytulił mnie. Wydawał się być na swój osobliwy sposób szczęśliwy.
Takie trochę szczęście w nieszczęściu
-Muszę prosić cię o pomoc...-Powiedział chłopak odsuwając się lekko
-Co się stało?-Zapytałam zaciekawiona
-W dzień walki musisz pomóc mi w odprawieniu rytuału...ty...bo cię kocham...-Wytłumaczył niebieskooki.
Zgodziłam się bez wahania. Zależy mi na tym by chłopak przeżył.
Naprawdę...zależy...
Rozmawiałam z brunetem na temat wojny jeszcze kilka chwil, ale kiedy na niebie znajdował się księżyc on musiał biec na polowanie, aby jak najbardziej poprawić swoje umiejętności mordu.
*
No to proszę! Za trzy doby wielka walka. To oznacza że pojawi się kilka rozdziałów, a potem ending aby ładnie zakończyć historię i dopowiedzieć ostatnie słowa.
Tak więc tak...przez okres "przygotowań do jednodniowej wojny" zdarzy się...myślę wiele...
No nie wiem co tu jeszcze pisać. Lepiej się pożegnam na ten moment, pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz