Ehh...kocham Shane'a, ale wyczucia czasu to on nie ma za grosz.
A już spałam!
No okey to jeszcze raz...
Zamknęłam oczy i skupiłam się na ŚNIE!
Muszę spać, żeby rano wstać i móc iść nad jezioro.
Nie chcę zaspać...
Alice! Nie myśl bo nie zaśniesz!
Dlaczego świat jest taki dziwny?
Czemu jak skupiam się na tym żeby zasnąć to nie mogę zasnąć?
Bez sensu!
Czy tylko ja tak mam?
Nie pewnie nie...
Tylko jak to działa?
Nie ogarniam!
Dobra! Starczy tego!
Alice, śpij!
Nie no nie zasnę...
No nieeeee!
Shane no! Musiałeś dzwonić?
Znaczy...fajnie że dzwonisz, bo cię kocham, ale żeby mnie tak wybudzać?
W ogóle to z kim ja teraz gadam?
No przecież że mnie Shane nie słyszy.
Ojej chyba jednak jestem chora psychicznie...
Spać! Alice! Spaaaaaaać!!!
Nie, nie mogę...
Dobra to pomyślę...o czym tylko....ahhh...
Poprawiłam swoją pozycję na łóżku po czym zasnęłam.
RANO
W DRODZE NAD JEZIORO
Szłam sobie ścieżką w stronę mola.
To tam miałam spotkać się z Oliverem.
Na moim ramieniu wisiała torba, którą przez przez przypadek rano znalazłam.
W środku spoczywał mój ręcznik, bluza, dwie butelki wody i parę dolarów.
Ubrana byłam...nie typowo jak na mnie, bo na moich nogach nie było glanów.
Ich miejsce zastąpiły ćwiekowane trampki.
Na moim tyłku znajdowały się krótkie spodenki, a koszulka...zwykła, biała z nadrukiem czaszki.
Pod ubraniami miałam swój strój kąpielowy.
Był on jednoczęściowy,a to dla tego że nie mam ochoty chwalić się swoimi bliznami.
Ostatnio przeglądając się w lutrze stwierdziłam że nie jest ich tak wiele.
Znajdują się głównie w okolicy bioder i jest ich...z 10...góra 15.
Mimo wszystko nie każdy nad jeziorem musi wiedzieć o moich problemach z przeszłości.
Zmieniając temat...mieszkanie w June-Lake...nie jet takie złe.
Wszędzie mam blisko i mam tu spore i malownicze jezioro...chociaż w L.A. miałam słynną Kalifornijską plażę...coś za coś.
Zbliżałam się do miejsca spotkania.
Widziałam już molo, a na nim Oli'ego.
Chłopak stał w kąpielówkach.
Szczerze powiedziawszy widziałam go już bez koszulki, ale...zapomniałam jak bez niej wygląda.
Podeszłam do chłopaka od tyłu z zamiarem wystraszenia go, jednak ten w ostatniej chwili odwrócił się do mnie.
-No ile można czekać!?-Chłopak wystrzelił rękoma w górę.-W każdym razie przebieraj się bo ja już chcę do woooodyyyy!-Dodał nastolatek tonem małego dziecka.
-No już, już...w ogóle to bardzo miłe powitanie.-Przewróciłam oczami i zaczęłam rozpinać rozporek.
-Czy ty masz bliznę?-Zapytałam przejeżdżając palcem po długiej linii na brzuchu chłopaka.
Poza tą na jego torsie była jeszcze jedna.
Równoległa do pierwszej oraz cztery, krótkie wyglądające jakby podrapał go jakiś zwierz, widniejące na jego klatce piersiowej.
-Noo...tak.-Odpowiedział brunet
-A co ci się stało?-Zapytałam
-No...długa...a właściwie długie historie...opowiem ci innym razem.-Stwierdził Czarnooki
-Jak wolisz...-Wzruszyłam ramionami i ściągnęłam koszulkę (Żeby nie było niedociągnięć, ALCE MIAŁA KOSTIUM POD UBRANIAMI!!! Dziękuję).-Ale masz mi kiedyś opowiedzieć.-Stwierdziłam i wrzuciłam ciuchy do torby.
-Idę sobie rozłożyć ręcznik.-Dodałam.
Nigdy nie lubiłam paradować w kostiumie, ale nago tym bardziej nie będę chodzić.
Stanęłam na plaży i rozłożyłam ręcznik, po czym na nim usiadłam.
-Będziesz tak siedzieć?-Słońce zasłonił mi Oli
-A co mam robić nad jeziorem?-Odbiłam pytanie
-No wiesz proponuję pływanie.-Powiedział Green
-Nie dzięki, ale ty możesz iść.-Uśmiechnęłam się
Chłopak przewrócił oczami po czym ruszył na molo.
Wyjęłam z torby książkę i słuchawki.
Spojrzałam jeszcze na Oli'ego.
Chłopak stał na końcu drewnianej konstrukcji po czym podskoczył, zrobił salto i wpadł do wody.
Cały Oli...
Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać.
Nie wiem jaki miała tytuł.
Leżała sobie na komodzie i miała ładną okładkę...to wzięłam.
Włożyłam słuchawki do uszu i zapuściłam sobie muzykę.
No to co? Lecimy z tym czytaniem...
"Tę książkę dedykuję mojemu zmarłemu przyjacielowi, Davidowi, który za życia opowiedział mi mnóstwo ciekawych historii, to właśnie je umieściłem w tej książce.
David był nieco stuknięty, a za razem wiarygodny.
Nie zmienia to faktu że historie tu zapisane nie mają racji bytu.
Mimo tego, David, spoczywaj w spokoju przyjacielu."
Dedykacja dla zmarłego? No spoko...
"Historia 1 "Błysk srebra"
Młody człowiek w wieku nie więcej niż 20 lat, przechadzał się nocą po uliczkach na obrzeżach Nowego York'u.
Po jego lewej stronie znajdował się las.
Mężczyzna spojrzał w głąb zarośniętego terenu.
Coś błysnęło w oddali.
Blondyn zaciekawiony niewyjaśnionym blaskiem wszedł do lasu.
Szedł wgłąb wymijając pokrzywy i krzaki cierniowe.
Kiedy doszedł do miejsca błysku dostrzegł mnóstwo pór nienaturalnej wielkości.
Były one czarne, niczym krucze pióra.
Można by powiedzieć że należały one do owej odmiany ptaków, ale musiałyby one być wielce zmutowane!
Człowiek rozejrzał się dookoła.
Dostrzegł jeszcze jeden srebrny błysk, a chwilę potem przeszył go olbrzymi ból.
Miodowooki spuścił wzrok.
Jego buch był na wylot przebity wielkim szponem.
Mężczyzna dotknął rany z której wypływało mnóstwo krwi, a zaraz potem osunął się na ziemie..."
-AAA!-Pisnęłam kiedy poczułam zimne ręce na mojej skórze.
Wypuściłam z rąk książkę, a z uszu wyleciały mi słuchawki.
Zorientowałam się że to mokry Oliver wziął mnie na ręce.
-Czy mogę wiedzieć co ty ogarniasz?-Zapytałam chłopaka.
Zimna woda kapała na mnie z jego czarnych jak smoła kosmyków.
Czy jego oczy nie ściemniały? Ehh...to mało ważne.
-No jak to co? Bawię się z przyjaciółką.-Zaśmiał się brunet
-No w ciul śmieszne! Odstaw mnie bo jesteś zimny i mokry.-Powiedziałam
-Coś mi się nie wydaje żebym miał cię odstawić...-Czarnooki uśmiechnął się łobuzersko i ruszył do wody.
-Ani mi się waż!-Krzyknęłam kiedy chłopak przyśpieszył kroku
-Przecież po coś masz ten kostium.-Odpowiedział Green trzymając mnie mocno i ignorując moje szarpanie
-Gregory! Zabiję cię!-Krzyknęłam kiedy nastolatek był już po kolana w wodzie.
-No to teraz sobie nagrabiłaś Storm.-Powiedział brunet po czym dosłownie wbiegł głębiej.
Woda sięgała mu do pasa...I BYŁA ZIIIIMNAAA!
Chłopak wypuścił mnie przez co wpadłam do lodowatej cieczy.
Odbiłam się od dna i stanęłam na nogach...kolejny wielkolud!
Podczas kiedy jemu woda sięgała do pasa, ja byłam zanurzona aż do biustu.
-Oliver zabiję cię!-Krzyknęłam jeszcze raz i ochlapałam chłopaka wodą, a on ochlapał mnie.
"Biliśmy" się na wodę parę minut, wtedy jednak przerwał Oli...
-Dobra już...-Powiedział-To złoto?-Wskazał na mój nadgarstek.
-Tak, a co?-Zapytałam dotykając bransoletki od Shane'a.
-Nie lubię złota...wolę srebro...schowasz do torby...? Proszę...-Odpowiedział czarnowłosy błagalnym tonem.
-Heh...niech ci będzie...-Rzuciłam. Nigdy nie ogarniałam Oli'ego...
On od zawsze nie lubił złota...no cóż, każdy ma inny gust, prawda?
Mi się podobają złote wstawki, a jemu nie.
Trudno!
Pamiętam jak w szkole miałam bransoletkę po babci.
Była złota i miała wygrawerowany napis "Kochanej Alice".
Dostałam ją na urodziny...gdzieś w przeprowadzce mi się zawieruszyła, a szkoda...wracając,
Lulu bardzo się ona podobała.
Wtedy przyszedł spóźniony Oliver.
Przywitałam się z chłopakiem.
"To jest złoto?"Zapytał.
No więc odpowiedziałam że tak i to czyste.
Chłopak pobladł...naprawdę dziwna była ta reakcja, ale może to przez nierówno oświetlony szkolny korytarz...pewnie tak.
Czarnooki nie podchodził do mnie do W-F'u na który zdjęłam ozdobę.
Zapytałam więc czemu, a on odpowiedział że nie znosi złota.
Chyba ma alergię czy coś...wiem bo zdziwiona wygooglałam w internecie że istnieje coś takiego jak alergia na złoto...zapewne Oli ma właśnie to
Mimo wszystko Green to mój najlepszy przyjaciel, niech więc mu będzie!
Schowałam biżuterię do torby ówcześnie sprawdzając stan księżyca na tę noc.
Pełnia dopiero jutro.
Grzebiąc w torbie złapałam jeszcze telefon i spostrzegłam SMS'a od Kate.
-Nicole wylatuje :< -Kate, 12:35
-Nicole? To ta taka co ma włosy takie jak ja i chodzi z takim jednym kolegą Shane'a?-Ja, 12:56
Taa...prawie napisałam "i chodzi z tym betą z watahy Shane'a?"*
Dobrze że tego nie zrobiłam...
-Tak, ta, tylko że ona już nie jest rudzielcem, lisie.-Kate, 12:58
-Lisie? XD Nie jest? Wiesz ostatnio widziałam ją w rudych...no nic. Ja wracam do Oli'ego-Ja, 13:00
-Oli?-Kate, 13:01
-Przyjaciel z L.A.-Ja, 13:02
Zakończywszy rozmowę z koleżanką wróciłam do przyjaciela
-Co robimy?-Zapytałam
-Nie wiem...chodźmy na molo.-Rzucił nastolatek
-Okey...-Zgodziłam się i weszłam wraz z brunetem na drewnianą konstrukcję.
Doszliśmy na jej koniec gdzie oparłam się o wątpliwej solidności barierkę.
-Będziemy musieli pogadać...-Powiedział Oli
-To mów, słucham cię.-Uśmiechnęłam się
-Nie, nie tak...wieczorem...i...pewnie mnie znienawidzisz...-Posmutniał czarnooki
-Znienawidzić!? Ciebie!? Za co!?-Zapytałam
-Za...za wiele rzeczy...-Odpowiedział chłopak.-Naprawdę nie wiem czy powinienem, ale przecież przyjaciele nie mają tajemnic, prawda?-Green spojrzał na mnie.
-Tak...-Odpowiedziałam niepewnie... "Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic..." Też muszę mu co nieco opowiedzieć...
-Więc...o 20:30 tutaj?-Zapytał
-Pewnie...-Rzuciłam...czekaj! Wróć! Cofnij! Oli coś przede mną ukrywa!?
A ja zawsze...zawsze myślałam że był w 100% szczery...
W każdym razie...dziś dowiem się co było taką tajemnicą...
Dziś się dowiem...
-A co robimy teraz?-Zapytałam
-Ja muszę pomyśleć...-Przyznał czarnooki
-No okey...to widzimy się wieczorem...-Powiedziałam
-No tak...-Przytaknął chłopak
-To ja się zwijam...pa-Pomachałam mu siląc się na uśmiech.
Podeszłam do mojej torby i ubrałam ciuchy na kostuim...będą mokre, ale co mnie to? Przecież wyschną.
Schowałam do niej też ręcznik i zapięłam.
Zarzuciłam torbę na ramię i zerknęłam jeszcze na Oli'ego...
Chłopak stał na molu i palił...czyli się denerwuje...zawsze tak było.
Zazwyczaj kiedy widziałam go z papierosem w ustach pytałam "Co się stało?", ale teraz...teraz nie wiedziałam za bardzo co robić.
Poprawiłam torbę, która sunęła mi się z ramienia.
Westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
Może powinnam zająć się Rocky'm?
Ostatnio to ciocia się nim zajmuję więc...
Wyjdę z nim na spacer...oby tym razem nie znalazł ducha aka wróżby.
POD DOMEM
Otworzyłam sobie drzwi i weszłam do środka.
Usłyszałam stukanie łap w panele, a chwilę potem dostrzegłam kundla
-Hej Rocky!-Zawołałam-Chodź mordo! Idziemy na spacer!-Dodałam łapiąc smycz i obrożę psa.
Założyłam psu wyżej wymienione rzeczy i wyszłam z powrotem z domu.
Stwierdziłam że dam się poprowadzić psu.
Szliśmy dróżką przy lesie kiedy nagle pies skręcił i wszedł do owego lasu.
"Jak w tej książce..."Przeleciało mi przez głowę...
Chociaż...chociaż nie.
Tam jeszcze było srebro...
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego że jestem w zupełnie innej części lasu niż zazwyczaj.
W sumie to nigdy tu nie byłam...
Wolałabym się nie zgubić...
Pomyślałam i pociągnęłam psa w stronę "wyjścia", ale...już go nie widziałam...teoretycznie jeżeli pójdę przed siebie to powinnam wyjść, prawda?
Nie wiem!
June-Lake jest pojebane!
telefon!
Gdzie...G...Gdzie on? No nie! Musi tu być! Musi po prostu musi!
Zaczęłam panikować
-Gdzie telefon? G...gdzie on jest?-No nie! Zostawiłam go w torbie.
Kurwa!
Dobra, muszę iść w tę z której przyszłam...ale...z której ja...?
Po moim policzku poleciała łza.
Nie żebym bała się lasu, po tym co mnie spotkało to nie...ja...boję się tego co może tu żyć i wychodzić po zmroku...
Opadłam na ściółkę płacząc nadal, może Shane wyczuje moje łzy i...i tu przyjdzie?
Rocky podszedł do mnie i zaczął mnie lizać próbując pocieszyć.
-Przepraszam...emm...nic pani nie jest?-Usłyszałam męski głos i podniosłam wzrok.
Był to ten białowłosy chłopak...ten od wróżki...
-A...Alice, tak?-Zapytał-Mogę mówić ci po imieniu? Chyba jesteśmy w podobnym wieku...-Dodał
-Możesz pod warunkiem że pokażesz mi jak z tond wyjść.-Powiedziałam
-Pewnie! A co zgubiłaś się?
-W pewnym sensie...-Rzuciłam wstając.
-Dobra no to chodź...tak swoją drogą nazywam się Key.-Powiedział chłopak podając mi rękę.
Złapałam ją, była...lodowata...to może on jednak jest tym albinosem i ma złe krążenie...
Nie wiem.
Podniosłam się z ziemi i wraz z psem ruszyliśmy za chłopakiem.
Szybko dotarłam do ścieżki.
Myślałam że zaraz spalę się ze wstydu za tę moją panikę...
Jak ja tak mogłam się rozkleić?
Przecież tyle czasu spędzam z nadprzyrodzonymi, a boję się zgubić w lesie...głupia! Głupia ja!
-No to tego...ja...emm...będę się...zbierać do domu.-Powiedziałam, szarpnęłam Rocky'ego i szybkim krokiem ruszyłam do domu...dziwnie czułam się przy Kay'u...no...jest taki blady i zimny i co on robił w lesie?
Nie wiem...
Możne na spacer poszedł...
Tak...Alice dość! Zawsze jak powtarzasz sobie "Tak, pewnie tak" To tak nie jest!
Na pewno nie był na spacerze tylko co on tam robił!?
Nie wiem...
Jeszcze szybszym krokiem popędziłam do domu.
*
Dobra, wybaczcie za tę przerwę, ale...a z resztą...prawda jest taka że jestem leniem i zamiast pisać grałam w gry...wybaczycie?
Mam nadzieję bo mimo wszystko zależy mi na was <3
(myśli "Taaa...to teraz błagaj o przebaczenie!")
Naprawdę przepraszam, postaram się poprawić...
W każdym racie...jeszcze więcej sekretów i to ze stromy Oli'ego, którego Alice zna jak własną kieszeń!
A...przynajmniej tak się jej wydawało...
Wybaczam! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię poinformować ze przez najbliższe dwa tygodnie nie będę wchodzić ponieważ moja babcia zmarła i wiesz ja byłam z babcią bardzo związana i nawet teraz trudno pisze mi się ten komentarz także od razu przepraszam jeśli będą jakieś błędy a w drugi jadę na festiwal.
Gdy tylko wrócę z festiwalu postaram się nadrobić rozdziały hah
Rozdział jak zawsze super <3 Pozdrawiam <3
No to na początek przyjmij moje najszczersze kondolencje.
UsuńOczywiście wszystko rozumiem bo sama też jestem człowiekiem.
Życzę udanego festiwalu, baw się dobrze!
:*