czwartek, 11 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 37 "Świecący mech"

-WOW-To było jedyne co umiałam wydusić.
Przed nami stało wielkie drzewo z gałęziami niczym mosty w krainie elfów.
-To...to drzewo jest...wielkie...-Wydukałam będąc dalej pod wrażeniem.
-Nie widziałaś najlepszego...-Zaśmiał się chłopak
-Pokarzesz?-Zapytałam
-Dopiero po zmroku...z resztą...wydaję mi się że sama to zobaczysz.-Stwierdził
-Wchodzisz?-Zapytał po chwili
-Gdzie?-Odbiłam pytanie
-Na drzewo, kocie, na drzewo!-Krzyknął i bez większego problemu wskoczył na nie.
-Pomóc ci!?-Zapytał z góry
-Dam sobie radę!-Stwierdziłam
-Jak chcesz.-Usłyszałam jeszcze od Shane'a. Chłopak w mgnieniu oka wspiął się na najwyższą gałąź, usiadł na niej po czym powiedział...
-To ja czekam.-...i uśmiechnął się łobuzersko.
Z wielką werwą zaczęłam wspinać się na drzewo...

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ

Nie, nie wspięłam się. Prawie mi się to udało, ale mech na pniu był zbyt wilgotny i upadłam na tyłek.
-Wiesz co? To nie ma sensu.-Stwierdzi Shane i po chwili znalazł się obok mnie.
-Co nie ma sensu?-Zapytałam otrzepując cztery litery z piachu.
-Kochanie nie obraź się, ale z połamanymi żebrami nie dasz sobie rady...-Powiedział chłopak
-O...no tak...-Zarumieniłam się. Jak ja mogłam zapomnieć o tym że jeszcze mam ten usztywniacz!?
-Kiedy zdejmą ci usztywniacz?-Zapytał chłopak
-W piątek.-Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Czyli do piątku muszę cię pilnować.-Zaśmiał się niebieskooki
-Co? Dlaczego?-Zapytałam zdezorientowana.
-Bo jesteś połamana, a ja cię kocham i nie chcę żeby ci się coś stało.-Wytłumaczył chłopak i lekko pocałował mnie w polik.
-Ja ciebie też...kocham-Uśmiechnęłam się po czym od razu pochyliłam głowę, bo czułam że się rumienię.
-Nie wstydź się mnie. Uroczo wyglądasz z różowymi policzkami.-Powiedział brunat i przyciągnął mnie do siebie.
Następnie podniósł mnie tak jak ostatnio...
-Więc teraz uporajmy się z tym drzewem!-Dodał i bez większego problemu wskoczył na drzewo ze mną na rękach.
-Jak ty to...?-Zapytałam niepewnie, a chłopak usiadł na gałęzi, sadzając mnie obok
-Jestem wilkołakiem. Moce się ma!-Przypomniał z uśmiechem, pokazując przy tym ostre kły. Zarówno dolne jak i górne.
-A ty zawsze powinieneś mieć takie ostre zęby?-Zapytałam.
-Teoretycznie nie, ale przy tobie moje serce bije tak szybko że aż zęby mi się ostrzą.-Powiedział chłopak
-Nie rozumiem...-Stwierdziłam
-Więc ci to wytłumaczę.-Zaczął
-Aby móc dokonać przemiany muszę być tego pewny, ale to tylko jeżeli mam kotwicę. Wcześniej wszystko mogło wywołać u mnie przemianę. Zaczynając od nocy, a kończąc na uczuciach.
W każdym razie. Od kiedy mam kotwicę muszę nauczyć się nad nią panować. Bo to tak jakby coś co kochasz dawało ci moc, ale też ją uspokajało. Kiedy widzę kotwicę...czyli ciebie, czuję przypływ siły, ale tumie ją w sobie bo to ty pozwalasz mi kontrolować moc, rozumiesz?-Shane zakończył pytaniem
-Chyba tak...-Przyznałam.
-To dobrze.-Uśmiechnął się niebieskooki.

WIECZOREM

Cały czas siedzę z Shane'em i rozmawiamy o wszystkim. Chłopak powiedział mi trochę o sobie.
Powiedział że watahę traktuję jak rodzinę, bo jego biologicznej tak nazwać nie można.
Opowiedział też o tym że w domu ostatnio spał trzy tygodnie temu, a tak to sypia w lesie, albo u Lokil'a.
Obecnie zachodziło słońce, a my siedzieliśmy twarzami zwróconymi do niego.
Shane objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors.
Kiedy słońce zaszło nie zrobiło się ciemno.
Po chwili zorientowałam się że mech na drzewie na którym siedzimy świecił się niczym lampki choinkowe.
-Jakim cudem...?-Zapytałam cicho, rozglądając się
-Magia, misiu, magia...-Powiedział Shane
-Dalej nie umiem zrozumieć tego...wszystkiego...-Przyznałam
-Bo do nie dawna żyłaś w niewiedzy...-Westchnął chłopak.
-...ale ja ci wszystko pokarzę.-Dodał po chwili.
-Wszystko?-Uśmiechnęłam się
-Wszystko.-Upewnił mnie po czym nachylił się i pocałował mnie namiętnie.
Oczywiście odwzajemniłam pocałunek chłopaka.
Po kilku sekundach zabrakło mi powietrza więc musiałam się "odkleić" od Shane'a
-Chodź, odwiozę cię.-Powiedział niebieskooki i już miał zeskoczyć z gałęzi, ale w tym momencie złapałam go za rękę.
-Coś nie tak?-Zapytał zdezorientowany.
-Nie chcę wracać.-Przyznałam
-Nie? To co chcesz?-Niebieskooki znów zapytał.
-Nie wiem, ale nie chcę wracać.
-No dobrze...hmm...to co robimy?
-Mówiłeś że gdzie ostatnio śpisz?-Odbiłam pytanie
-W lesie...no wiesz w jakieś małej jaskini...albo u Lokil'a...
-W takim razie...idziemy do...
*
Jak mówiłam pisałam ostatnio rozdział w czwartek.
Moi drodzy! Bardzo, ale to bardzo dziękuję za 900 wyświetleń! W ramach tego przygotuję małą niespodziankę (być może pojawi się ona jutro).
Kiedy zakładałam tego bloga nie myślałam nawet o 500 wyświetleniach, a jest ich już 900, co oznacza że wkrótce będzie 1000!
Jest to wspaniałe uczucie.
Dziękuję jeszcze raz! <3 :*
(wchodźcie też do Eskimoski i wbijajcie jej wyświetlenia! ;P)

2 komentarze:

  1. Dzięki za oddanie czytelników, i gratuleuję 900 wyświetleń :3 Po za tym to dzięki tobie dotrwałam do tych 300 wyświetleń. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co! Jak już ci pisałam życzę dalszych sukcesów :)
      Oraz dziękuję za gratulację :D

      Usuń