Nazywam się Alice Storm, mam 16 lat i wiem, jestem jeszcze młoda i pewnie wiele osób powiedziałoby że z tego właśnie powodu życie nie dało mi w kość.
Powiem tyle że ci którzy tak myślą mylą się i to bardzo.
Kiedy maiłam zaledwie 11 lat wracałam z rodzicami, siostrą i bratem od cioci, wujka i ich rocznego synka Danny'ego.
Jechaliśmy drogą, którą po obu stronach otaczał las. Była to bezchmurna noc, a okrągły księżyc był właśnie w połowie swojej wędrówki po granatowym niebie. Jak to zazwyczaj bywa mój starszy brat grał na konsoli, a młodsza siostra spała smacznie w swoim foteliku. Ja wyglądałam przez okno starając się nie zasnąć. Nagle w ciemnym lesie dostrzegłam żółte ślepia. Wzdrygnęłam się i wystraszona zwróciłam się do taty
-Tatusiu, mógłbyś przyśpieszyć?
-Nie mogę kochanie, takie są ograniczenia.-Odpowiedział mój tata.
Nie chciałam mówić mu co widziałam za oknem z nadzieją że po prostu coś mi się przywidziało. Postanowiłam więc zająć się czymś innym i spojrzałam na grającego brata.
-Na co się tak parzysz Alice?-Zapytał mnie brat. Miał wtedy 15 lat
-Nudzi mi się...mogę zagrać?-Zapytałam z nadzieją
-No dobra, ale jedną rundę.-Westchną Alex (imię brata) i dał mi konsolę z włączonym tekken'em. Wybrałam moją ulubioną postać (upadłego anioła) i zaczęłam grę z losowym przeciwnikiem. Wygrałam pierwszą rundę, a potem stało się coś czego nigdy nie zapomnę.
Nagle w nasze auto uderzyło coś z ogromną siłą. Tak wielką że, aż wpadliśmy do rowu.
-Jery co się dzieje!?-Krzyknęła moja przerażona mama
-Nie mam pojęcia...-Wyznał zakłopotany ojciec.
Podczas tego wypadku obudziła się moja siostra miała wtedy tylko 5 lat.
-Co się stało?-Eve (imię siostry) zapytała Alex'a
-Nie wiem Ev, ale nie przejmuj się. Zaraz wszystko będzie dobrze.
Mój ojciec nie wiedząc co się dzieje postanowił sprawdzić to i zadzwonić po pomoc drogową. Wyszedł więc z auta i kiedy wybierał numer...stało się...
wielki, przerośnięty, czarny wilk rzucił się na mojego tatę, rozszarpując mu tętnicę.
Wszyscy byliśmy w szoku.
Eve zaczęła płakać i krzyczeć, moja mama trzęsącymi się rękoma próbowała włączyć silnik, aby ratować siebie i nas.
Alex próbował nas uspokajać, ale wiem że sam wtedy nie był w najlepszym stanie.
Nagle bestia rozbijając szybę wskoczyła do pojazdu i zaczęła zabijać wszystkich po kolei. Moją mamę, siostrę, brata, a kiedy miała zabić i mnie, wyskoczyłam z auta i zaczęłam uciekać ile sił w nogach. Na szczęście od zawsze byłam wysoka i szybka, więc udało mi się. Dobiegłam na pobliską stację benzynową, gdzie ekspedientka zadzwoniła na policję, a z komisariatu przywieziono mnie do domu cioci.
Od tamtej pory mieszkam razem z ciocią, wujkiem i kuzynem.
Mieszkaliśmy w L.A, ale wujek ostatnio dostał lepszą pracę w June Lake*. Dalej będziemy w Kalifornii, ale na jakimś zadupiu. Dla Danny'ego (imię kuzyna) nic to nie zmienia bo on jest jeszcze mały i cieszy się z przeprowadzki, jednak ja w Los Angeles miałam wielu przyjaciół i nie trudno domyśleć się że jest to dla mnie straszna zmiana.
Jednak ostatnia decyzja nie należy do mnie...więc od jutra zaczynam nowe życie...
_________________________________________________________________________
Więc tak, to był Prolog. Jeżeli ktoś go przeczytał to fajnie by było otrzymać też komentarz...
A tak swoją drogą piszę to po porannym laniu się wodą! :D
Ohh...jak ja kocham lane poniedziałki...dobra nie ważne teraz małe tłumaczenie słów zaznaczonych "*"
*June Lake-małe miasteczko nad jeziorem i nieopodal lasu w Kalifornii. Poniżej fotka :)
Prolog ciekawy. Historia fajnie się zapowiada więc lecę dalej
OdpowiedzUsuńWitaj. Otworzyłam Twój blog, bo zaintrygował mnie tytuł, ciesze się, że trafiłam już na skończoną historię. Właśnie przeczytałam prolog i historia zapowiada się ciekawie. Następny komentarz napisze na końcu po przeczytaniu całości.
OdpowiedzUsuń