wtorek, 14 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 3 "Dziwne uczucie"

Doszłam z chłopakiem do jego...motocykla! FUCK YEA! Będę jechać na motocyklu! W duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Jednak postanowiłam udawać że motocykl to nic takiego...nie wiem czemu, tak o! Kurde chyba zbliża mi się okres...czyli muszę ogarnąć gdzie na tym zadupiu mogę kupić podpaski...o czym ja do cholery jasnej myślę!?
Nie wiem...no po prostu no nie wiem!
-Wsiadasz?-Z zamyślenia wyrwał mnie siedzący niebieskooki chłopak trzymający w ręku kask
-Tak, tak jasne...-Przytaknęłam, wzięłam kask i usiłowałam go założyć
-Pomóc ci?-Zaoferował Shane
-No, ok...-Zgodziłam się niepewnie, oh...nieśmiała ja!
Chłopak gestem ręki kazał mi się nachylić więc to zrobiłam i brunet zapiął mi kask.
-No to wskakuj!-Uśmiechnął się łobuzersko Shane. Bez chwili wahania wykonałam jego instrukcję.
Zanim pojechaliśmy podałam chłopakowi swój adres i po chwili poczułam szarpnięcie, co świadczyło o tym że ruszyliśmy, co z kolej spowodowało że mocno złapałam chłopaka.
W bocznym lusterku zobaczyłam że chłopak zaśmiał się z mojej reakcji.
Oj już ja mu dam...kiedyś...jakby nie patrzeć zbiera mu się kredyt...chodzi mi o to że na razie będę cicho, ale kiedyś wybuchnę i po wypominam mu wszystko! A zacznę od pytania "Co się na mnie wtedy na W-F'ie gapiłeś!?"
Ohh...to będzie takie wspaniałe! Tak, tak, tak! Oh...wredna ja! Boże jakie ja mam wahania nastroju! Cyba naprawdę zbliża mi się okres!

PARĘ MINUT PÓŹNIEJ
PERSPEKTYWA SHANE'A


Kiedy odwiozłem czerwonowłosą przypomniał mi się wykład ojca "Po lekcjach masz wracać prosto do domu!" i tak już jestem spóźniony...dobra lepiej żebym wracał bo mamy to ja narażać nie chcę.
Napiszę tylko do Jake'a że odwołuję wypad
-Hej stary! Jednak nie mogę dzisiaj tam jechać, przełożymy to na jutro?-Wysłałem esa. Jak to Jake na odpowiedź nie musiałem długo czekać
-Znowu problemy w domu? No ok, ale ja za Lokil'a nie odpowiadam! Mam mu coś przekazać?-Chłopak zakończył pytaniem...hmm...
-Powiedz mu że co do naznaczonej to nie jestem pewien czy to ona.-Napisałem i wysłałem esa, siadając na motocykl, przed uruchomieniem maszyny przeczytałem ostatnią wiadomość
-Lokil kazał ci się zamknąć bo "On wie lepiej" i masz przyjść jutro o 16:00 bo jak nie to "Poleje się krew"-Przewróciłem oczami. Nie twierdzę że Lokil jest głupi, ale bywa wkurzający i upierdliwy...pomimo że starszy...no cóż, dość tego myślenia zawijam do domu.
Kiedy dojechałem, zaparkowałem moją "bestię" i ruszyłem w stronę drzwi. Z domu dochodziły dźwięki kłótni, więc chcąc obronić matkę szybko otworzyłem drzwi.
-Nie możesz go tak rozpieszczać! Jest pełnoletni sam może o siebie zadbać!-Darł się ojciec
-Widziałaś jego oceny!? ON JEST POTWOREM!-Ostatnie zdanie pomimo że nie słyszę go pierwszy raz zabolało najbardziej
-O! Wróciłeś! A mogę wiedzieć gdzie jaśnie pan był!?-Wydarł się na mnie. Zanim cokolwiek powiedziałem spojrzałem na matkę.
Kobieta siedziała, skulona i posiniaczona w kącie. Taak...ojciec znowu pił..
-Mogę!?-Powtórzył
-Pisałem poprawę...z angielskiego...-Wymyśliłem na poczekaniu
-Nie musiałbyś jej pisać gdybyś lepiej się uczył!-Wrzeszczał dalej
-Ale...ja...-Zacząłem jąkać się wystraszony
-Agh...zamknij się bachorze! Pierdolę to! Idę z kumplem na piwo!-Wydarł się i wyszedł trzaskając drzwiami. Ja natomiast podbiegłem do mamy, aby jej pomóc
-Mamo, dlaczego go nie rzucisz?-Zapytałem, przypomniało mi się to jak zadałem rodzicielce to samo pytanie, kiedy miałem 6 lat
-Bo nie mogę, boję się że jak tylko będę chciała złożyć wniosek o rozwód on ci coś zrobi
-Mamo nic by mi nie było...-Uspokajałem kobietę
-I tak się boję...-Wyznała roztrzęsiona. Przytuliłem brunetkę i pomogłem jej wstać. 
Opatrzyłem jej dwie otwarte rany. Naprawdę uważam że moja mama powinna rzucić ojca, ale jej strach jest zrozumiały...
Sam maiłem nadzieje że kiedyś wyjdzie i nie wróci, ale...to byłoby za piękne...

PARĘ MINUT PÓŹNIEJ

Siedziałem zamknięty w swoim pokoju i myślałem o Alice...w sumie to nie wiem czemu...jakoś ta dziewczyna jest interesująca...nie wiem sam o co mi chodzi, nigdy nie czułem takiego dziwnego czegoś w żołądku jak o kimś myślałem...to dziwne...ale co tam...

PERSPEKTYWA ALICE

-Ale kto to był?-Nie dawał mi spokoju jak nigdy rozgadany kuzyn
-No kolega...-Powtórzyłam po raz dziesiąty
-Ale taki, kolega że kolega, czy kolega, kolega?-Ten człowiek zwykle siedzi cicho, ale przy mnie mógłby nadawać i nadawać
-Po prostu kolega za szkoły-Odpowiedziałam
-Ahr...ty nic nie rozumiesz! Ja pytam jak to bardzo kolega?-Z tych tłumaczeń Danny'a nic nie rozumiałam, więc chłopiec poniekąd miał rację
-Dobrze, a jak zagram na gitarze to dasz mi spokój?-Zapytałam ponieważ na niego zwykle to działało
-No ok!-Krzyknął i usiadł przed moim uszkiem. Ja wzięłam gitarę i zagrałam Saviour - Black Veil Brides Zawsze to lubił więc było ok. Kuzyn dał mi spokój. Więc zajęłam się...niczym. Położyłam się i myślałam...o Shane'ine...nie wiem czemu, ale myśl o nim przywoływała dziwne uczucie w moim brzuchu. Nawet nie wiem kiedy...zasnęłam

________________________________________________________________________

Rozdział z nową perspektywą i nowymi bohaterami, których idę opisać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz