sobota, 16 maja 2015

ROZDZIAŁ 26 "Jeremy"

...wsiadłam do pierwszego lepszego busa i pojechałam przed siebie.
Okazało się że dojechałam do miasta...mam dwie opcje galeria handlowa albo klub...w ostateczności mogę po prostu iść...ale ostatnio skończyło się to źle...ok, najpierw sprawdzę, która godzina
17:15 o Jezu jak ten czas leci...przydało by się trochę odreagować...ale no tak 19 SMS'ów od cioci...
Przeczytałam ostatni
-Alice jest po 17 miałaś iść do sklepu! Gdzie ty jesteś!?-Ciocia, 17:10
Muszę coś wymyślić...naprawdę nie mam zamiaru wracać do domu.
Hmm...
-Spotkałam koleżankę i kimnę się u niej, ok?-Ja, 17:17
-U której koleżanki?-Ciocia, 17:18
-Ze szkoły, wrócę jutro.-Ja, 17:19
-O takich rzeczach masz mi mówić! Dobrze, ale jutro masz być w domu I UWAŻAJ NA ŻEBRA!!!-Ciocia, 17:21
-Ok-Ja, 17:22
Dobra, teraz mogę zająć się...czym chcę...
Stwierdziłam że pójdę do klubu...nie mam pojęcia o której otwierają, ale może mi się poszczęści...
Kiedy doszłam pod drzwi zobaczyłam tylko kartkę z napisem...
"OTWIERAMY O 18."
Aha...czyli...muszę zająć się sobą przez godzinę...
Już miałam iść do parczku obok, ale ujrzałam Jeremy'ego wychodzącego z budynku tylnym wyjściem.
Chłopak wyrzucał śmieci, podbiegłam do niego z nadzieją na miłą rozmowę
-Cześć!-Zawołałam
-Alice? Cześć! Gdzie ty ostatnio tak zniknęłaś?-Zapytał chłopak
-Długa historia...nabyłam usztywniacz na żebra...-Powiedziałam
-Ałć! A co się stało?-Zapytał zatroskany brunet
-Nooo...jakichś czterech typów mnie...zaatakowało i...noo...
-Co ci zrobili!?-Zapytał zmartwionym tonem.
-Na szczęście tylko trochę połamali...mój kolega mi pomógł.-Wytłumaczyłam
-Kolega?-Zdziwił się chłopak
-No tak...a co w tym dziwnego?-Teraz ja zapytałam
-Nie no nic...ale...to tylko kolega?-Zapytał zielonooki
-Tak, a co?-Uśmiechnęłam się "wrednie" i założyłam ręce na piersi.
-Nie no nic...czekaj czy ty płakałaś?-Wyparł się chłopak po czym zadał pytanie.
-Noo...tak...-Przyznałam się niepewnie
-Co się stało?-Chłopak spojrzał w moje oczy.
-No bo...ja...nie...nieważne...-Stwierdziłam...no bo co? Miałam powiedzieć mu coś takiego? "No więc. Mój kolega, ten który mnie wcześniej uratował jest wilkołakiem no i okazało się że Alpha jego Alpha'y zabił mi rodziców i rodzeństwo, a minie podrapał, no i wyrzyscy z jego watahy zastanawiają się czemu nie jestem wilkołakiem...a tak w ogóle...może pokażę ci bliznę po wypadku z wilkołakiem?" Nie, to byłoby głupie.
-Alcie, jak nie chcesz mówić to nie będę naciskał, ale nie płacz, ok?-Jeremy złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie swoimi limonkowymi tęczówkami.
-Ok...-Powiedziałam cicho powstrzymując się od płaczu.
-No już, przytul się.-Zachęcił mnie chłopak. Ja w odpowiedzi wtuliłam twarz w umięśniony tors chłopaka.
Staliśmy w uścisku dobre 10 minut.
-Muszę iść ogarnąć kilka rzeczy przed otworzeniem klubu, ale dzisiaj przy blacie jestem tylko do 19, bo tylko w weekend'y stoję do 20.-Powiedział chłopak
-Będziesz w klubie?-Dodał po chwili
-Mhm...-Pokiwałam głową na tak. Chłopak uśmiechnął się i wrócił do budynku.
Ja sprawdziłam godzinę, była 17:43, więc zostało już niewiele czasu.
Ustawiłam się w póki co niewielkiej kolejce, bo przede mną stało zaledwie siedem osób.
Stwierdziłam że w między czasie posłucham muzyki. Lubię MIW...dawno ich nie słuchałam, przydałoby się coś z tym zrobić...Chris ma naprawdę fajny głos...okej nie ważne...może trochę pomyślę o...tym wszystkim...
Więc...przeprowadziłam się do June Lake, zakochałam się w wilkołaku, zerwałam z nim, o mało co nie zostałam zgwałcona, byłam w szpitalu, znalazłam małe dziecko, które jak się okazało dzieckiem nie było, poznałam więcej wilkołaków...w między czasie poznałam Kate, Kirę i Jeremy'ego.
Tracę kontakt w Olim i Lulu...wszystko się wali...to naprawdę nie ma sensu...mam tylko dwa wyjścia...spróbować zapomnieć o tym wszystkim, albo....albo się zabić...
Nagle okazało się że jest już 18 i wpuszczają do klubu. Kiedy doszłam do bramki, spojrzałam na ochroniarza. był to ten sam który wpuścił mnie tu ostatnio.
-Alcie? Tak? Chyba tak...nie powinienem cię wpuszczać no, ale co mi tam? właź!-Zachęcił mnie goryl.
Weszłam do pomieszczenia i już na wstępie moje uszy zaatakowała klubowa muzyka nie minęło kilka minut, a klub zapełniło mnóstwo ludzi. Podeszłam do blatu szukając wzrokiem Jeremy'ego...kurde mam naprawdę słaby strój do klubu...no, ale co ja poradzę!?
-Co dla pani?-Usłyszałam znajomy głos. Uśmiechnęłam się
-Podaj mi coś słabego, nie chcę się upić.-Puściłam oczko chłopakowi
-Robi się!-Zaśmiał się chłopak i już po chwili przede mną stał drink
Zaczęłam pić zieloną ciecz, a chłopak zaczął rozmowę.
-W tym świetle twoje oczy strasznie się błyszczą...-Powiedział
-To może być dziwne, ale moje oczy błyszczą się w ciemności.-Zaśmiałam się.
-To interesujące.-Chłopak oparł rękę na blacie, a na niej oparł podbródek.
-Heh...może trochę...-Przyznałam
-Interesujące i urocze.-Dodał chłopak
-Czy urocze to ja nie wiem...-Czułam jak moje poliki spowija rumieniec
-Rumieńce też masz urocze.-Powiedział zielonooki.
-Dzięki.-Powiedziałam.
Przegadaliśmy tę godzinę i chłopak miał wolne. W między czasie wypiłam tylko trzy słabe drinki, a on jednego.
Wyszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć, czas miał mi tak miło że nie zorientowałam się kiedy było po 21:00.
Ziewnęłam lekko zmęczona
-Odprowadzić cię do domu?-Zaproponował chłopak
-Na piechotę to za daleko...zamówię taxi.-Stwierdziłam
-Wesz, a może kimniesz się u mnie?-Zaproponował brunet
-Mieszkam dosłownie za rogiem.-Dodał.
Hmm...w sumie to chyba dobry pomysł. Nie będę musiała tłumaczyć czemu jednak nie śpię u koleżanki, a chyba mogę mu zaufać...no bo co? Najwyżej mnie zabije, a to i tak jest opcja którą rozważam...
-Ok!-Zgodziłam się więc...
Razem opuściliśmy klub, a muzyka po woli cichła.
Wyszliśmy z budynku, było już bardzo ciemno, ale lampy uliczne dawały piękne, ciepłe światło na chodnik i jezdnie.
-Jeremy! Wracasz w towarzystwie?-Zaczepił nas ochroniarz.
-Jak widać! A ty wracaj do wpuszczania ludzi! Widzimy się jutro!-Jeremy krzyknął na do widzenia.
Szliśmy chodnikiem, który jak mówiłam pięknie oświetlały lampy. W tyle można było usłyszeć auta i rozmowy ludzi...czyli dźwięki typowe dla miasta.
Nagle Jeremy zaczął rozmowę
-Na co tak patrzysz?-Zapytał chłopak
-Na te lampy.-Przyznałam
-Fakt, są ładne...-Powiedział zielonooki

-No właśnie o tym mówię, w L.A. takie lampy były tylko w kilku bogatszych dzielnicach...
-Mieszkałaś w Los Angeles!?-Wystrzelił chłopak.
-No tak...
-Wow! I jak jest w mieście aniołów?-Zapytał brunet
-No fajnie, ale anioły tam to niestety rzadkość...-Powiedziałam
-No widzisz w mieście aniołów, aniołów nie ma a tu są.-Emm...o co mu chodzi? Chłopak widząc moją zdziwioną minę wytłumaczył.
-Dla mnie masz anielską urodę...
Poczułam jak cała się rumienię.
-Wiesz co? Znam cię tak krótko, a już...-Chłopak urwał w środku zdania, przybliżył się do mnie i...
_________________________________________________________________________
...i teraz urywam! #trolololo 
Dobra, no i tym trolowym akcentem kończę!
Jeszcze tak swoją drogą udało mi się "zarazić" kolegę "miłością" do MIW jestem z siebie dumna :D
Do next'a :D
PS. Wbijać ---> Do Eski.
(Jezus, Maria! Miałam skończyć, a jeszcze muszę coś napisać...o czym ja zapomniałam!? No nic może później sobie przypomnę...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz