sobota, 23 maja 2015

ROZDZIAŁ 28 "Dziwna, Czarna Maź"

-Spoko...emm...wyjmij miskę z tamtej szafki, a ja poszukam popcornu i coli.-Powiedział chłopak, pokazując na białą szafkę na górze.
Podeszłam do niej i...no nie! Dlaczego ja muszę być taka niska!? Zaczęłam podskakiwać usiłując otworzyć drzwiczki.
Głupie 1,60 m! Dlaczego nie mogę mieć 1,70 m!? Świat jest taki niesprawiedliwy! A ten cały Jeremy zapewne ma około DWÓCH METRÓW! Tak samo jak Shane...nie, nie, nie! Nie wolno mi o nim myśleć!
-Pomóc?-Usłyszałam głos za plecami.
-Mhm...-Twierdząco pokiwałam głową.
Chłopak zaśmiał się, podszedł i baz problemu wyjął miskę z szafki.
-To jest niesprawiedliwe!-Krzyknęłam udając focha
-Heh...ok, to możesz włączyć mikrofalę i wrzucić tam popcorn, a ja znajdę szklani.-Zaśmiał się chłopak.
-Okej kapitanie!-Zażartowałam salutując przy tym. Wzięłam paczkę popcornu i włączyłam mikrofalę.
Wrzuciłam tam paczkę i no...i w sumie na tym zakończyła się moja praca, a nie! Przepraszam potem wyciągnęłam popcorn z mikrofali.
Kiedy cały prowiant był gotowy zasiedliśmy przed telewizorem.
Chłopak włączył film, który miał na DVD, po czym usiadł obok mnie.
Dzielnie oglądałam film, bawiąc się świetnie.
Kiedy doszliśmy do jednej z piosenek zaczęłam śpiewać, kocham to jak bardzo ona jest...chora (tutaj macie tekst po polsku :>)
-Ładnie śpiewasz.-Wtrącił Jeremy
-Dzięki, ale teraz się zamknij bo coś oglądam.-Uciszyłam chłopaka.
Niestety nie wytrzymałam do końca i zasnęłam gdzieś w momencie kiedy Todd zrzuca ciało sędziego ze swojego salonu golibrody do piekarni i Tobby się boi. Jakoś wtedy...
Jak zawsze śniła mi się pustaka i koszmary...nie umiem tego pisać, ale każda sytuacja jaką widziałam prowadziła do nowej rany na brzuchu.
Nagle poczułam ucisk w gardle. Obudziłam się i nie mogłam złapać powietrza coś blokowało mi przełyk. Wystraszona pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i próbowałam...no nie wiem...wykrztusić to coś z gardła.
Kasłałam kiedy nagle poczułam jakby w gardle pękła mi bańka. Po chwili z moich ust zaczęła wypływać dziwna czarna maź
Przetarłam usta, ale dziwaczna ciecz dalej z nich wypływała
Nagle przed moim oczami pojawiła się...wizja...
było to wysuszone drzewo w środku lasu, na jego pniu wyryte były Algiz i Nauthiz

Kiedy się otrząsnęłam umyłam usta zimną wodą i po cichu wyszłam z łazienki.
Wróciłam do sypialni...chwila! Jak ja się w niej znalazłam!? Przecież przysnęłam na kanapie...zgaduję że Jeremy mnie tam przyniósł...to urocze...ale teraz ważniejsze jest to co widziałam. Dlaczego las? Dlaczego te runy? I dlaczego ja!? Poczułam się słabo...jakbym była przedziurawionym balonikiem z którego uchodzi powietrze...brakowało mi czegoś, ale nie wiem czego...czułam wielką pustkę...jakby ktoś zabrał sobie kawałek mnie...a właściwie mojego serca...poza tym wiedziałam że będę musiała poszukać drzewa z mojej wizji.
Usiadłam na łóżku...zbierało mi się na płacz...żyłam normalnie...byłam zwykłym dzieckiem....miałam mamę, tatę, brata i siostrę. Jednak jakiś pieprzony wilkołak wszystko popsuł...a potem co? zamieszkałam z ciocią, wujkiem i ich synem...z trudem przywykłam do braku rodziców i rodzeństwa.
Pomogli mi w tym Lulu i Oli...a potem? A potem musiałam i ich opuścić...
Przeprowadziłam się do jakiejś małej miejscowości nad jeziorem i wszystko się popsuło! Wilkołaki, wróżby, łowcy i co jeszcze!? Dlaczego to wszystko przydarza się mi? Przecież od dziecka wszyscy mówili że "Potwory nie istnieją"...kłamali czy nie wiedzieli?
W trym momencie chciałam mieć żyletkę w ręku...wstałam z łóżka i poszłam do kuchni.
Wzięłam mały nożyk i po cichu weszłam do łazienki. Podwinęłam koszulkę i usztywniacz, przyłożyłam ostrze do ciała i...
-Co ty robisz!?-Przerwał mi Jeremy
Nic nie odpowiedziałam. Chłopak ujrzawszy że na moim brzuchu jest więcej ran podszedł do mnie i delikatnie zabrał nóż.
-Co się stało?-Zapytał już łagodniej
-Ja...-Zawahałam się...nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Ty?-Dopytywał chłopak
Dalej siedziałam cicho usiłując wymyślić coś sensownego.
-Dobrze, nie musisz mi mówić, ale nie tnij się.-Powiedział chłopak.
-Poza tym musisz nosić usztywniacz tak jak był.-Dodał 18-latek i poprawił mi usztywniacz.
-No i...nie załamuj się. O każdej porze dnia i nocy jestem na twoje zawołanie.-Powiedział na koniec brunet.
Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy. Teraz byłam pewna że mogę mu zaufać.
*
Ok! Wczoraj powróciłam z wyjazdu i wyobraźcie sobie mój zaciesz kiedy na moim łóżku zobaczyłam przesyłkę z www.RockMetalShop.pl.
Od razu do niej podbiegłam i otworzyłam. W środku była cała zamówiona przeze mnie zawartość czyli:
-Torba na ramię (do szkoły :P)
-Plakat Black Veil Brides (nawet wiem gdzie go powieszę ^^)
-i 4 kapsle na torbę (na wycieczce kupiłam jeszcze 2 duże :>)
Po wstępnych oględzinach przyznaję że torba jest świetnie wykonana.
Jej pasek jest zapinany na zaczepki. Dzięki temu wiem że nie zerwie się on pod wpływem ciężaru książek. Ma ona mnóstwo kieszeni, w tym jedną, niewielką z boku, idealna na monster'a czy inny puszkowany napój ^^
Na zielonej szkole było super. Wiedziałam że moja klasa to banda wariatów, no, ale nie myślałam że aż takich! Drugiego dnia mieliśmy szukać "skarbów" czyli bursztynów. Zasady były proste.
Podzieliliśmy się klasami, a następnie każda z drużyn otrzymała:
-GPS
-Wykrywacz metalu
-mapę
-i grabki (do kopania)
Każdy zespół miał wyznaczone konkretne punkty (czyli miejsca w których zakopane były nasze bursztyny), nam przypadły 3, 5 i 7.
No i teraz co? Jak wszystkie grupy szły dróżką tak my musieliśmy przedzierać się przez największe chaszcze XD.
I nie, nie myślcie że nasze punkty były w środku tych zarośli! Okazało się że były parę centymetrów od ścieżki! XD
Miejsca w kturch mieliśmy szukać były dodatkowo oznaczone wstążką na pobliskim drzewie lub krzaku i wyobraźcie sobie że znaleźliśmy wszystkie trzy wstążki, ale tylko jeden pojemnik z bursztynami XD Nie wiem jakim cudem!
Ok, wbijacie do Eni (się rozpisałam! Ok narka!)

2 komentarze:

  1. Super opowiadanie chce więcej *-* kiedy będzie kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń